Do słuchania [url=http://shutr.bz/1eBxEld]muzyki[/url] nie trzeba już kaset, płyt i magnetofonów. Nie trzeba już nawet plików.
Do słuchania [url=http://shutr.bz/1eBxEld]muzyki[/url] nie trzeba już kaset, płyt i magnetofonów. Nie trzeba już nawet plików. Fot. Shutterstock.com
Reklama.
6 procent – o tyle na terenie USA spadła w 2013 roku sprzedaż oferowanych w serwisie iTunes nagrań. Choć nie jest to spadek dramatyczny, dla iTunes ma on symboliczny wymiar, bo jest pierwszym w niemal 13-letniej historii działalności internetowego sklepu z muzyką.
Co więcej, w tym samym momencie, gdy właściciele iTunes zaczynają się zapewne martwić, tryumfują ich konkurenci: wedle opublikowanych przez “Forbesa” danych, w tym samym okresie serwisy streamingowe zanotowały 32-procentowy wzrost przychodów. “MP3 podąża drogą płyt CD” – ocenia te doniesienia dziennikarz magazynu. Czy to koniec pewnej epoki?
Muzyka mniej namacalna
Od czasów, gdy na półkach naszych domów kurzyły się rzędy kaset magnetofonowych, przeżyliśmy już kilka muzycznych rewolucji. Najpierw z entuzjazmem witaliśmy płyty CD, których nie trzeba było przewijać, bo dowolny utwór wybierało się za dotknięciem guzika. Później wraz z przełomem, jakim było MP3, stopniowo rezygnowaliśmy z płyt na rzecz niewielkich i poręcznych odtwarzaczy, które można było wypełnić setkami nagrań i nosić ze sobą niemal wszędzie.
Kolekcjonowanie płyt i kaset zastąpiło ściąganie z internetu (legalne bądź nie) plików. Muzyka w naszych domach i w naszym życiu stawała się coraz mniej “namacalna”.
– To przekroczenie kolejnej granicy. Muzyka jeszcze bardziej straciła swój materialny wymiar – mówi o amerykańskich danych nasz bloger, dziennikarz muzyczny Przemek Gulda.

Znany amerykański autor piszący o kulturze masowej, Chuck Klosterman, poświęcił kiedyś cały rozdział swojej książki temu, jakie płyty zamierza zabrać ze sobą w samochodową podróż śladami miejsc pochówku najsłynniejszych amerykańskich muzyków. Mając świadomość ograniczonego miejsca, rozważał, które i dlaczego są dla niego najważniejsze. Było to bardzo ciekawe, ale dla młodych ludzi wychowanych w erze serwisów streamingowych staje się już nieco niezrozumiałe.


Skazani na streaming?
Zdaniem Guldy najmłodsi “użytkownicy” muzyki zatracili już w dużym stopniu właściwy jego pokoleniu “fetysz posiadania”: nie tylko nie potrzebują dziś płyt CD, ale nawet plików na dysku – wystarczy im dostęp do internetu, gdzie mają wszystkie nagrania, jakie tylko sobie wymarzą.
Co ważne, ten trend nie dotyczy tylko USA czy Europy Zachodniej, ale również naszego rodzimego rynku. Świadczą o tym dane opublikowane przez Związek Producentów Audio-Video: W pierwszym kwartale 2013 roku “na zakup abonamentów w serwisach odsłuchowych Polacy wydali 1,76 mln zł (wzrost o 60,3 proc.), a na zakup pojedynczych piosenek i płyt w wersji cyfrowej - 1,88 mln zł (wzrost o 28,3 proc.)” – pisze Wyborcza.biz. Łącznie stanowi to niemal ⅕ udziału w całym rynku muzycznym.
dr Patryk Gałuszka
ekonomista i medioznawca z Instytutu Ekonomii Wydziału Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego

Z jednej strony wzrost ten nie powinien dziwić - potentaci tacy jak Spotify czy Wimp dopiero co weszli na nasz rynek, więc nawet nieznaczny wzrost liczby płacących subskrypcję generuje poważny wzrost statystyk. Z drugiej strony ciekawe jest moim zdaniem to, że przychód z tytułu subskrypcji już teraz niemal dorównuje przychodom z tytułu pobrań modelu "płać za ściągnięcie". Rok obecności na naszym rynku serwisów subskrypcyjnych wystarczył, by generowane przez nie przychody dorównały przychodom z obecnych od lat sklepów sprzedających pliki w modelu "płać za ściągnięcie" CZYTAJ WIĘCEJ


PB.pl

Czy wyraźny trend ku dalszej “dematerializacji” muzyki będzie się utrzymywał?
– Choć sam mam jeszcze gdzieś na dysku sporo plików MP3, właściwie już z nich nie korzystam. Technologia streamingowa stale się rozwija i zdaje się wypierać pozostałe z popularnych sposobów słuchania muzyki – twierdzi Przemysław Karolczyk, założyciel portalu Uwolnijmuzyke.pl. I rzeczywiście, Spotify, Muzo, Deezer czy WiMP zadomowiły się już w Polsce na dobre.
Karolczyk spekuluje, że muzyczny streaming będzie rozwijał się w kierunku dalszych udogodnień dla słuchaczy: – Mam na myśli takie rozwiązania, które pozwolą np. na jeszcze łatwiejsze słuchanie streamowanej muzyki w samochodzie – mówi. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej – dziennikarze technologiczni piszą o funkcjonujących już dziś programach, które pozwalają nie tylko łatwo miksować swoje ulubione utwory, ale również wysłuchiwać ich w różnych aranżacjach, czy dostosowywać do dźwięków otoczenia lub prędkości poruszania się.
Winyle nie zginą
Mieczysław Kominek z Polskiego Centrum Informacji Muzycznej w rozmowie z naTemat twierdzi jednak, że muzyczna rewolucja nie oznacza śmierci tradycyjnych sposobów słuchania muzyki. – Nowe rozwiązania nie wyprą kompletnie płyt CD czy winylowych. Wiele osób wciąż jednak chce korzystać z muzyki na nośnikach – ocenia Kominek. I rzeczywiście – winyle wciąż sprzedają się dobrze.
– Płyta winylowa daje poczucie bliskości, namacalności kupionej muzyki. Dla melomanów jest atrakcyjna tym bardziej, że twórcy starają się, by “winyl” był sam w sobie swoistym dziełem sztuki: dbają o jego opakowanie, dodają zdjęcia, itd. – mówi Przemysław Karolczyk.
Czy powracająca “moda na winyle” oznacza, że gusta melomanów nie są jednak tak bardzo zdeterminowane przez technologię, jak się nam wydaje? Może ucieczka w stronę muzyki z sieci wcale nie jest “dziejową koniecznością”? Przemek Gulda ma np. wątpliwość, czy nowe rozwiązania rzeczywiście są dla nas wygodne, czy tylko się nam to wmawia. Podkreśla też, że o kierunku dalszej ewolucji rynku muzyki nie do końca decydować będzie wola i opinia słuchaczy.
– Umówmy się, że tu nie do końca chodzi o to, czego my byśmy sobie życzyli, tylko na jakiej formie dystrybucji muzyki najwięcej i najskuteczniej zarabiać będzie machina przemysłu fonograficznego. To ten czynnik zdecyduje o sposobie, w jaki w przyszłości będziemy słuchać muzyki – ocenia nasz bloger.