"Błagam, tylko niech ta bramka nie zapika". To bramkofobia – strach przed wychodzeniem ze sklepu

Bartosz Godziński
Wystarczy raz włączyć alarm w sklepie i poczuć na sobie wzrok wszystkich dookoła, by już zawsze przechodzić przez bramkę z przyspieszonym biciem serca. Osób, które robią zakupy z duszą na ramieniu, choć sumienie mają czyste, jest całkiem sporo. Bramki grozy budzą lęk – to nie tylko wina technologii, ale i ochroniarzy.
Niepozorne bramki w sklepie potrafią napsuć krwi klientom Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Przypadłość wydaje się błaha dla osób, które tego nie przeżyły, ale przyznajmy, że nikt nie lubi publicznej kompromitacji. Lęk, który czuliśmy świecąc oczami przy tablicy w szkole, ma swój odpowiednik w dorosłym życiu. To "bramkofobia", którą trudno pokonać - jak nerwicę natręctw.

Nieraz przecież słyszeliśmy o osobach, które zostały niesłusznie aresztowane za rzekomą kradzież. Nikt też nie chce skończyć skatowanym w kanciapie ochroniarzy jak w filmie "Supermarket". A bramki w centrach handlowych pikają co chwilę...
"Supermarket" - zwiastun filmu YouTube
Lęk przed włączeniem alarmu w sklepie
Ta odnoga technofobii dotyka osoby na całym świecie od lat. Użytkowniczki forum Kafetria pisały o swoich lękach już w 2006 roku, dyskusja jest też toczona za granicą. W 2009 roku powstał poniekąd przerażający artykuł o sensorach... wykrywających strach (!), które mogą być wykorzystywane w bramach np. przeciwko terrorystom na lotniskach.


Nie trzeba jednak szukać takich osób w internecie. Jeśli samemu ze stoickim spokojem przechodzimy przez bramki, to zapytajmy swoich znajomych czy też są tak wyluzowani.
– Bramki w sklepach to czyste zło. Generalnie za każdym razem czuję strach, a wzięło się to stąd, że kiedyś cały czas przy mnie pikały i musiałam się tłumaczyć. Okazało się, że alarm wywoływały metalowe klamry w butach – mówiła mi Iza. – Potem sytuacja i tak się powtarzała - ochroniarz dobrał mi się w końcu do portfela i w środku był przylepiony czujnik chroniący przed kradzieżą.

Podobnej traumy nabawiła się również Andżelika. Miała naklejkę z czipem w płaszczu. – Zawsze musiałam się rozbierać przy ochroniarzu. W końcu znalazłam felerną metkę – mówi. Raz włączyła alarm przez swoją nieuwagę. – Przymierzałam okulary przeciwsłoneczne i zapomniałam ich zdjąć z głowy. Najadłam się wstydu przy wyjściu i teraz za każdym razem sprawdzam, czy nic przypadkiem nie wzięłam – dodaje. Źle się też czuje w towarzystwie podejrzliwych ochroniarzy.

Z kolei Agata notorycznie "pikała" ze względu na kurtkę. – Okazało się, że jakaś blaszka była zaszyta w tak absurdalny sposób, że dopiero za którymś razem z kolei udało się to znaleźć jakiemuś pomocnego ochroniarzowi – opowiada.

Bramki grozy to też zasługa samych pracowników sklepów
Doceniam pracę ochroniarzy - z pewnością codziennie mają pełne ręce roboty, bo złodziei w Polsce nie brakuje, a za przeoczonego rabusia są karani. Jednak niektórzy pracownicy sklepów z góry traktują klientów jak przestępców.

Oczywiście padło też na mnie. Wychodząc z pewnego sklepu z multimediami "zapikałem" jak szalony. A że miałem otwartą torbę z zakupami, to dla ochroniarza było to równoznaczne z tym, że kradnę. Uratował mnie paragon i fakt, że kasjer kazał mi go wziąć ze sobą.
Rozmawiam z kobietą, która kiedyś pracowała w sieciówce odzieżowej. – Gdy ktoś pilnował "przodu sklepu", czyli części z wejściem, dostawał pilocik do bramek – opowiada. – Czasem używałam go losowo. Kierownik lubił jak dużo się pikało, bo "czułe" bramki odstraszały potencjalnych złodziei – wyjaśnia była pracownica.

Kiedy kręcił się jakiś podejrzany typ po sklepie i niczego nie kupował to naciskałam guzik, włączał się alarm i sprawdzaliśmy czy czegoś nie wyniósł. Dotyczyło to też grup nastolatek, par, ogólnie ludzi, którzy mieli ze sobą torby, kręcili się jakiś czas i nic nie brali.

Czasem alarm włącza się nie z kaprysu pracownika, ale złego rozmagnesowania lub odbezpieczenia czipa przez sprzedawcę.

– Ubrania czy książki mają często małe zabezpieczenia, które przy kasach się dezaktywuje, ale i tak najlepiej je urwać i wyrzucić. Jeśli tego nie zrobimy to pod wpływem deszczu lub tarcia mogą znów się namagnesować – przestrzega mnie były pracownik sklepu z multimediami. Zdradza też, że niektóre zabezpieczenia czy bramki... to zwykłe atrapy.

W zeszłym roku pisaliśmy o nadgorliwych ochroniarzach. Pamiętajmy, że nie mają prawa nas przeszukiwać. Może to zrobić wyłącznie policja, a on ma prawo zatrzymać nas do czasu jej przyjazdu. Ochroniarz może uprzejmie poprosić o okazanie torby, ale klient nie musi się na to zgadzać.

Podsumowując - najlepiej zawsze brać paragon, a po przyjściu do domu wyciąć wszelkie metki i odkleić czipy. Jest wtedy duża szansa, że unikniemy niepotrzebnego stresu.