Jak zarabiać na swoich pasjach? Pracowała w służbach mundurowych, zainwestowała w siebie – odniosła sukces
Artykuł powstał we współpracy z ING Bankiem Śląskim
15 czerwca 2015, 13:37·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 czerwca 2015, 13:37
Klaudia Pingot to „konkretna babka”. Jej historia dowodzi, że nawet mała inwestycja to szansa na ogromny sukces. Żeby założyć swoją firmę, Klaudia musiała poświęcić czas i pieniądze. – Biznes to zmaterializowane pomysły – mówi. Dziś Pingot jest trenerką biznesu i ma własną firmę szkoleniową. Własnym doświadczeniem udowadnia, że warto spełniać swoje. – Warto inwestować w siebie na różnych poziomach – intelektualnym, finansowym i osobistym. – przekonuje Klaudia, bo na zmiany, nawet te największe, nigdy nie jest za późno.
Reklama.
Klaudia o inwestowaniu w siebie, spełnianiu marzeń i o realizacji pasji wie niemal wszystko. Wie także, że trzeba wszystko planować, by móc na swoich marzeniach zarabiać. – Mamy trzy rodzaje inwestycji - czasu, energii i pieniędzy. Ktoś nie ma pieniędzy, musi poświęcić dużo czasu i energii, ktoś nie ma czasu, musi zainwestować pieniądze i cudzą energię. Trzeba dobrze to zbalansować – radzi Pingot osobom, które dopiero zastanawiają się nad zmianami w życiu.
Pieniądze przydały się chociażby na zakup drogiego sprzętu czy dodatkowe podniesienie kompetencji. Takie inicjatywy mogą ostatecznie przynieść korzyści nie tylko materialne, ale też znacznie przewyższające to, co musimy oddać. Pingot dodaje także, że choć nie każda inwestycja przynosi zwrot w postaci pieniędzy, czasem są rzeczy ważniejsze, jak budowanie wiarygodności i wizerunku osoby, której można zaufać. Absolutnie, żadna inwestycja w siebie, nigdy nie jest stracona.
Inwestycja w siebie
Piękno życia polega na bogactwie doświadczeń. Klaudia Pingot, która wyznaję tę zasadę, mogłaby stać się wzorcem dla niejednej kobiety, pragnącej życiowego zwrotu. Przez lata pracowała w służbach mundurowych, szkoląc się w najlepszych placówkach w Polsce i za granicą. Zorganizowana, ale też podporządkowana systemowi i wytycznym. Pewnego dnia postanowiła zmienić swoje zawodowe życie. I sama stać się swoim głównym dowodzącym. Od kilku lat prowadzi własną działalność szkoleniową jako trener, coach i mówca motywacyjny. Specjalizuje się w psychologii sukcesu, psychologii uważności oraz mowie ciała.
- Na początku najwięcej zainwestowałam w zmianę profesji - mówi Pingot. Pani Klaudia szkoliła się najpierw sama, by potem móc szkolić innych. Inwestowała w siebie. Mówi, że najtrudniej zacząć. Potem można zauważyć efekt kuli śnieżnej. W sumie trwało to trzy lata. W tym czasie Pingot założyła firmę, napisała dwie książki. Po tym, jak się wyszkoliłam, inwestowałam w tworzenie Smart Coaching, następnie w całą markę. Na to wszystko trzeba mieć środki finansowe, bo przecież każdy startujący biznes potrzebuje zastrzyku gotówki.
- Biznes to zmaterializowane pomysły. Trzeba czasem podeprzeć się pożyczką, kredytem, jeśli to jedyny sposób zmaterializowania pomysłów – mówi Klaudia. A pomysłów ma wiele. Pieniądze z pożyczki przydały się chociażby na zakup drogiego sprzętu, który trenerka wykorzystuje podczas szkoleń. Gdy pytam, po co jej dość kosztowne gadżety, bez zawahania odpowiada: - To sprzęt do nietypowych szkoleń, które nazwaliśmy Misjami Szkoleniowymi. Zauważyłam na rynku znudzenie tradycyjnymi szkoleniami, więc tworzymy gry a'la James Bond, które jednocześnie mają uczyć uczestników umiejętności komunikacji, negocjacji, kreatywnego myślenia. To jednak kosztuje.
Wielkie zmiany
- Co skłoniło mnie do założenia własnego biznesu? Z jednej strony pragnienie zmian, a z drugiej głos rozsądku: ile można żyć planami i wytycznymi, które nie są moje? Wcześniej pracowałam w Komendzie Głównej Policji. Praca w Centralnym Biurze Śledczym czy w Biurze Weryfikacji Kredytowej jako oficer może się wielu osobom wydać atrakcyjna i bezpieczna. Po części tak jest, ale sądzę, że praca powinna być pasją i odpowiadać aktualnym potrzebom. Wiele osób nie wierzy w to, że można zarabiać na swoich pasjach. A szkoda, bo to pozbawia je spojrzenia na swoje marzenia jak na konkretne cele. Przez to marzenia zawsze pozostają w sferze marzeń.
Klaudia nie miała zamiaru rezygnować z marzeń i jak mówi - trzeba traktować je jak misję do spełnienia. Pewnego dnia, podczas długiej podróży służbowej, miała dużo czasu na przemyślenia. Wtedy też zrozumiała, że czas na wielkie zmiany. - Pomyślałam, że zainwestowałam 10 lat w budowanie swojej kariery w Policji, a kompletnie nie czuję tej pracy. Z drugiej strony nie potrafiłam robić nic innego. Dziś, na samą myśl o tej podróży, ma ochotę się uśmiechnąć. Dodaje jednak, że wiele ludzi żyje w takim przekonaniu całe życie, że na coś ich nie stać, że czegoś nie potrafią. - Bzdura!
“Jestem konkretną babką”
Dziś Klaudię Pingot firmy w całej Polsce chcą zatrudniać po to, aby pomagała budować im zespoły pracowników. Szkolić i pokazywać, jak ważne jest inwestowanie w siebie i swój rozwój, ale także - jak ważne są relacje międzyludzkie. Jest też znakomitym przykładem na to, że warto stawiać na swoim. Jak to zrobić? - Jestem konkretną babką (może dlatego napisała książkę „SpecBabka”?), zatem odpowiem w prosty i praktyczny sposób. Po pierwsze: pozwolić sobie na marzenia. Po drugie: przestać pozwalać sobie tylko marzyć i zacząć wreszcie planować. Po trzecie: unikać magicznego myślenia, a zastosować strategiczne działanie.
Do rozkręcania biznesu trzeba serca i emocji, czasem wariackiego podejścia. Do stabilizacji - systematycznego, cierpliwego działania. Nikt nie ma w sobie tych trzech cech osobowości na raz. Co wtedy robić? Najgorzej wychodzi, gdy na siłę próbujemy wszystko zrobić sami. Pingot przyznaje, że trzeba korzystać ze wsparcia innych, jak realizować swoje osobiste i finansowe plany, aby zyskać jak najwięcej. - Jestem pewna, że koło swojej 50-tki wpadnę na kolejny pomysł i wtedy go zrealizuję - kończy.