
Cały świat – łącznie z naszym krajem – ogarnięty został duchem internetowej przedsiębiorczości. Niemal każdego dnia powstają firmy, firemki i jednoosobowe organizacje, które pragną rozwiązać różnorakie problemy. Niski próg wejścia i historie o wielkich fortunach rozpalają wyobraźnię, ale jak pokazują realia, sukces osiąga zaledwie jeden na dziesięć start-upów.
Małe i średnie przedsiębiorstwa to filar każdej zdrowej, nowoczesnej gospodarki. Potwierdza to przykład naszego kraju – wartość PKB jest wytwarzana głównie przez firmy z tego sektora. Według opracowań Polskiej Agencji Przedsiębiorczości udział MŚP w PKB całej polskiej gospodarki jest największy spośród wszystkich źródeł i wynosi aż 47,3%.
Bez jakiegokolwiek wkładu finansowego i umiejętności rozsądnego zarządzania tymi środkami, większość firm idzie pod wodę w ciągu pierwszych 12 miesięcy. To z kolei powoduje dużą niechęć do podejmowania ryzyka biznesowego – niezbędnego w przypadku przedsięwzięć, które mogą albo się nie powieść, albo przynieść bardzo dużą stopę zwrotu.
Jeśli bank zdecyduje się na udzielenie rozkręcającej się firmie kredytu, będziemy poddawani realnej ocenie na podstawie twardych danych. Kurasiński podkreśla, że to dużo bardziej motywujące niż pieniądze, które otrzymujemy – w ramach wygranego konkursu czy właśnie od inwestora. – Mamy przed sobą wizję spłaty zobowiązania, co nie pozwala nam zapomnieć, że nasz start-up ma jeden, główny cel: musi zacząć w którymś momencie zarabiać – wyjaśnia specjalista. W jego odczuciu kontakt z inwestorem poddawany jest także – prócz realnej oceny wydatków i przychodów – próbie emocjonalnej.
Decydując się na inwestora, decydujemy się na wpuszczenie do przedsiębiorstwa osoby trzeciej, z którą zwyczajnie może nam się nie układać współpraca. Pożyczka bankowa wymaga konsekwentnego działania, ale niczego więcej. Mamy dowolność w podejmowaniu decyzji i kształtowaniu przedsiębiorstwa. Bank patrzy na nas poprzez parametry finansowe, natomiast inwestor dodatkowo angażuje się w biznes osobiście. To nie zawsze może się dobrze skończyć.
W przypadku Kurasińskiego sytuacja była podobna. – Pracowaliśmy nad narzędziem analitycznym o szerokich możliwościach przez blisko rok, ale nagle okazało się, że nikt nie chce zapłacić za nie nawet 50 złotych. Dla jasności – zakładaliśmy zyski na poziomie kilku tysięcy złotych od każdego klienta! – tłumaczy przedsiębiorca. W obliczu dramatycznie szybko kończących się środków firma postanowiła przeanalizować potrzeby rynku i okazało się, że dużo większe zapotrzebowanie występuje w przypadku analityki kanałów wideo w YouTube.
Nie da się prowadzić firmy cały czas za darmo, to oczywiste. Podjęcie odpowiedzialnej decyzji o pożyczeniu pieniędzy powinniśmy zaplanować na moment, w którym nasza działalność faktycznie ruszyła. Lepiej wstrzymać się do momentu, gdy mamy produkt, a pieniądze wykorzystać nie na stworzenie firmy, a raczej na jej dynamiczny rozwój.
Partnerem cyklu jest ING Bank Śląski
Zobacz inne artykuły z cyklu
