Jarosław Kaczyński podzielił Polaków. Znowu. Tym razem prezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził, że istnieje w Polsce "tradycja zdrady narodowej", która "jest w genach niektórych ludzi, tych najgorszego sortu". Skąd u prezesa takie poczucie wyższości? To nie tylko efekt jego politycznej drogi – Kaczyński po prostu tak został wychowany.
"W Polsce jest zła tradycja zdrady narodowej, to jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu, oni są teraz bardzo aktywni" – obwieścił Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Telewizji Republika. Dodał jeszcze, że "trzeba z tym skończyć", choć oczywiście nie powiedział jak ma zamiar to zrobić. Internauci wybuchnęli oburzeniem, a na Twitterze dominował hashtag #najgorszysortPolaków.
Pointa 40 minut
Ale to zdanie Kaczyńskiego to tylko spointowanie rozmowy, jej streszczenie. Bo prezes zajmował się dzieleniem Polaków na lepszych i gorszych przez większość z 40 minut rozmowy. Zaczynając od nazywania demokratycznie działających partii "jakimiś wynalazkami" i obrońcami postkomuny, przez sugerowanie, że Niemcy przygotowują grunt pod eksterminację Polaków podobną do tej z czasów II wojny światowej, po uzurpowanie prawa do oceniania kto posiada "trochę honoru", a kto nie.
Kaczyński robi to z kilku powodów. Pierwszy jest polityczny, wynikający ze strategii, podyktowany partyjnym interesem. Na razie "Dobra zmiana" wygląda tak, że wiceministrem infrastruktury zostaje pirat drogowy, szefem ARMiR człowiek z zarzutami korupcyjnymi, szefem PKP PRL-owski donosiciel, a do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej wchodzi proputinowski współpracownik Mateusza Piskorskiego.
"Dobra zmiana" po PiSowsku
Nowa jakość rządzenia to z kolei grupa byłych członków PZPR w najbliższym otoczeniu prezesa: Stanisław Piotrowicz, który został twarzą walki o Trybunał, a Wojciecha Jasińskiego wybrano na szefa sejmowej komisji finansów. W Senacie analogiczną funkcję będzie pełnił Grzegorz Bierecki, którego firmę niedawno znowu odwiedziła ABW.
Do tego zaczął się proces wycofywania z obietnic: 500 złotych, ale nie na każde dziecko, do tego opodatkowane i wliczone do dochodu, więc najbiedniejsi mogą stracić zasiłki. Wcześniejsze emerytury tak, ale nawet o 30 procent niższe. Kwota wolna od podatku tak, ale wprowadzana stopniowo i zależna od dochodu. I tak dalej, i tak dalej.
"Dobra ściema"
Tak więc jeśli zaczyna się okazywać, że "Dobra zmiana" była "dobrą ściemą", a fakty są przeciw nowej władzy, trzeba wejść na inny poziom argumentacji. Nie oparty na faktach, ale na emocjach, na ludzkiej potrzebie przynależenia do tych lepszych. Prezes robi tak od dawna, to jeden z jego modus operandi działalności politycznej.
Każdy pamięta "my stoimy tu gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO". Albo wypominanie, że Donald Tusk wychował się na gdańskim podwórku, w niekoniecznie dobrym towarzystwie, co rzekomo ma wpływ na jego działalność polityczną.
Tak go wychowano
I tutaj przechodzimy do drugiej przyczyny "najgorszego sortu Polaków". To przeszłość prezesa, jego wychowanie. Jak obszernie opisuje w swojej biografii prezesa Michał Krzymowski, Kaczyński nie wychowywał się na podwórku. Jadwiga Kaczyńska dbała, by bracia nie szwendali się po ulicach. Zaraz po szkole wracali do domu i czytali książki lub chodzili do kina. Nie utrzymywali też raczej kontaktów z rówieśnikami, towarzyszem ich zabaw bywał czasami Jan Maria Tomaszewski.
Co więcej, bracia Kaczyńscy nie tylko nie mieli kontaktu z rówieśnikami, ale też od dziecka wpajano im, że są tymi lepszymi. Bo się nie biją, bo nie łażą po ulicach, bo czytają książki, bo mają dobre stopnie. Jarosławowi Kaczyńskiemu od dzieciństwa wpajano podział na lepszych i gorszych. Dzisiaj widać to w jego politycznej działalności.
Ciężar historii
Jadwiga Kaczyńska sporo opowiadała też bliźniakom o rodzinnej historii, pełnej uczestników powstań, przedwojennych inteligentów, prowadzących salony wypełnione znamienitymi postaciami. Sama mówiła, jak wyglądała jej praca jako sanitariuszki podczas Powstania Warszawskiego. Taka historia to nie tylko powód do dumy, ale też wyzwanie, które wywołuje potrzebę dorównania przodkom.
Nie udało się w latach 70. i 80. (Jarosławowi, bo Lech był ważną postacią "Solidarności"), więc trzeba nadrobić teraz. A że nie ma wroga, który chce nam odebrać wolność, to trzeba go stworzyć. Zarówno w Polsce (ów "najgorszy sort"), jak i za granicą (Niemcy szykujący kolejną eksterminację).
Agenda prezesa
I to wszystko byłoby zaledwie przykre, gdyby mówił to lider największej partii opozycyjnej. Ale dzisiaj to nieformalny przywódca państwa, który steruje prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu i większością parlamentarną. Dzisiaj minął miesiąc od inauguracji nowego Sejmu i ten miesiąc pokazuje, że Kaczyński ma władzę absolutną. Nikt ze wspomnianej grupy najważniejszych (formalnie) polityków w państwie nie jest mu się w stanie sprzeciwić. Są jak marionetki.
A to oznacza, że teraz oficjalną agendą polityczną naszego kraju są poglądy Jarosława Kaczyńskiego. To próba stworzenia nowej Polski, w której nie będzie miejsca dla "najgorszego sortu Polaków".