Tak, widzę jej zmarszczki – bo jak inaczej miałaby wyglądać 80-letnia kobieta? Widzę jednak także blask i zdrowie na jej wypielęgnowanej i zadbanej twarzy. Niektórzy zarzucają Daphe Selfe, jednej z najstarszych czynnych zawodowo modelek, stosowanie botoksu, ja jednak wierzę też w to, co mówi: a wielokrotnie już z buddyjskim spokojem tłumaczyła, że wierzy w siłę pielęgnacji, zdrowej diety, codziennych ćwiczeń, a po za tym... obiektyw lubi jej zmarszczki. Sztampa? Bo co ma powiedzieć? A gdyby nawet korzystała z takich zabiegów, to co w tym złego? Ty też przecież możesz! A nawet powinnaś.
Bo czym właściwie jest starość? Czy to naprawdę tylko zmarszczki, czy może jednak stan umysłu? Czy likwidując je za pomocą botoksu naprawdę staniemy się młodsi? A z drugiej strony – czy nie robiąc nic, będziemy piękni z natury?
O poszukiwaniu równowagi w życiu, o tym, że zmarszczki mogą być sexy oraz o sposobach na piękny wygląd w każdym wieku opowiada Joanna Jeziorska, która od prawie 20 lat odczarowuje myślenie o dobrej pielęgnacji.
Podobno kobiety boją się trzech rzeczy: myszy, pająków i… zmarszczek. I choć to pół żartem, pół serio – prawdą jest, że boimy się starości, tej nieprzyjemnej metamorfozy, której bez pytania dokonuje na nas matka natura…
Joanna Jeziorska: A matkę trzeba szanować… Jej nie oszukamy. A jeśli ktoś tak myśli – oszukuje przede wszystkim siebie. Życie, zwłaszcza dziś, daje nam wszystkim nieźle w kość: stres, zawrotne tempo, rosnące wymagania. To wszystko wpływa na to, że coraz wcześniej zauważamy zmiany na naszym ciele. Staro czują się niekiedy już trzydziestolatki. Twarz im smutnieje, cera szarzeje, blask gaśnie, oczy robią się mniejsze. Nie poznajemy się w lustrze, zaczynamy się bać, co będzie dalej…
To zmęczenie…
Czyli jeden z największych naszych wrogów. Co gorsze – atakuje niepostrzeżenie, podstępnie i bardzo szybko. Przełącza nas także często na irracjonalne myślenie i postrzeganie siebie. Dlatego zanim podejmiemy decyzję o ekspresowej beauty-inwazji na nasze strudzone życiem ciało, dajmy mu chwilę odpocząć.
Wiem, że to łatwo powiedzieć. Ale to absolutna podstawa pozytywnego nastawienia i do siebie, i do świata, ale także skutecznej potem pielęgnacji. Warto się na chwilę zatrzymać, zadbać przede wszystkim o spokój, wyciszyć się i spojrzeć w lustro z wyrozumiałością i pełną akceptacją. Czasem wystarczy po prostu się wyspać. Dopiero potem, przytomnie i rozsądnie, zaplanować sensowne działania, które pomogą spowolnić to szaleńcze tempo niechcianych zmian.
Czyli po pierwsze: nie bać się i myśleć, że najlepsze dopiero przed nami?
Właśnie tak. To już połowa sukcesu. Często zapominamy, że z wiekiem przybywa nam przecież nie tylko zmarszczek, ale i życiowej mądrości. W pewnym wieku gładkie czoło i wielkie oko naprawdę nie są jedynymi wyznacznikami atrakcyjności. Powie to pani każdy sensowny, dojrzały mężczyzna. Warto o tym pamiętać i warto z tej mądrości korzystać. A zmarszczki? Są nieodzowne! Tyle że one naprawdę siedzą głównie w naszej głowie. Jeśli ona będzie zdrowa, to zapewniam, że ze wszystkim innym sobie poradzimy. I wcale nie za pomocą skalpela.
Załóżmy więc, że jesteśmy wyspane, wyciszone, gotowe na współpracę z matką naturą. Fakty są takie: starzejemy się, zmarszczki są nieuniknione, nie zrezygnujemy z pracy, by leżeć i pachnieć, jesteśmy aktywne, świadome swej atrakcyjności, znamy swoją wartość, ale chcemy nieco bardziej zadbać o nasze ciało, skorzystać z nowych technologii i możliwości. Przychodzimy więc do pani…
…A ja wam mówię: zacznijmy od pielęgnacji - nie od szoku. Pomału, krok po kroku przygotowujmy naszą skórę do kolejnych etapów - w myśl zasady: od najlżejszych zabiegów do coraz bardziej intensywnych. Żaden mądry lekarz czy kosmetolog nie zaproponuje nikomu terapii szokowej. Żaden nie powie kobiecie, która przychodzi z odwodnioną, zniszczoną cerą, że jedno ostrzyknięcie wszystko od razu naprawi.
A czego powinniśmy się spodziewać? Jak powinien wyglądać ten plan inwestycji w urodę?
No właśnie - plan. A plan zakłada pewne czynności rozłożone w czasie. Przemyślane niepomijające żadnego etapu. A ten nasz plan nie jest na tydzień, miesiąc czy dwa. To osobisty program przynajmniej na kolejne 12 miesięcy, a potem na kolejne i na kolejne.
Zacznijmy od pracy z naszą skórą w domu. Złuszczajmy ją, nawilżajmy, natłuszczajmy, odżywiajmy za pomocą dobrze dobranych do naszych potrzeb kosmetyków. Nauczmy się, jak ją masować, jak oczyszczać, czym usuwać makijaż - niby podstawa, a wciąż wiele z nas ma z tym problem i twarz traktuje wodą i mydłem zamiast przekonać się do płynów miceralnych albo mleczka.
Dopiero wówczas, gdy nasza skóra jest przygotowana - odpowiednio, choć w sposób domowy - nawilżona, zregenerowana, możemy myśleć o kolejnych etapach, jakimi mogą się dla nas okazać np. różnego rodzaju nieinwazyjne mezoterapie, fale czy silniejsze kwasy złuszczające, których nie można użyć w domu. Ale najważniejsze jest to, by nie przesadzić. By nie chcieć w wieku prawie czterdziestki, pozbyć się wszystkich swoich zmarszczek. Ja naprawdę wierzę, że niektóre drobne linie dodają nam wdzięku – często namawiam wręcz panie do ich pozostawienia w spokoju. Co nie oznacza, że nie mamy zadbać o to, aby nie pojawiło się ich zbyt szybko więcej.
Twarz bez zmarszczek w pewnym wieku wygląda bardzo sztucznie, co widać na kilometr. Oczywiście można zasłaniać się opowieściami o dobrych genach, ale – proszę wierzyć – dziś większość zarówno kobiet, jak i mężczyzn – potrafi rozróżnić naturę od źle wstrzykniętego botoksu. Tak samo naturalny biust od nieproporcjonalnych implantów.
Jest pani przeciwniczką chirurgii plastycznej?
Nie samej w sobie. Są pewne defekty, z którymi poradzi sobie tylko chirurg plastyk. I są takie sytuacje, gdzie taki zabieg nie jest tylko zwyczajnym „widzimisie” pacjenta. Samą pielęgnacją i nieinwazyjnymi zabiegami nie usuniemy starych blizn czy rozległych i poważnych zmian skórnych, nie wyprostujemy przegrody nosowej czy nie odbudujemy usuniętej podczas mastektomii piersi.
Ale jeśli decydujemy się na zabiegi chirurgiczne tylko i wyłącznie dlatego, że np. nie chce nam się spróbować zmienić stylu życia albo podjąć kilku, a niekiedy kilkunastu zabiegów nieinwazyjnych, licząc tylko na szybkie i spektakularne rezultaty – to jestem zdecydowanie przeciwna.
Dziś wszystko ma dziać się szybko, efektywnie i efektownie. Takiego działania się od nas wymaga, dlaczego więc nie mielibyśmy wymagać tego samego od zbiegów?
Ponieważ szybki efekt nie jest tak dobry jak kompleksowy program. Systematyczność, konsekwencja i cierpliwość przyniosą zdecydowanie lepszy rezultat. Zabiegi medycyny estetycznej nie mogą być tylko przelotką albo jednorazowym zrywem. Jeden zabieg chirurgiczny, np. odsysania tłuszczu, wcale nie musi oznaczać lepszej jakości życia, jeśli nie zadbamy także o odpowiedni dla nas rodzaj sportu, diety, pielęgnacji.
Niewiele się mówi o tych pacjentkach, które wcale nie odzyskują poczucia wartości po zrobieniu sobie biustu.
Racja. Jednak dla wielu kobiet zrobienie takiego biustu to także coś więcej niż tylko nowy, seksowny „przód”. Znam dziewczyny, którym przez tego typu kompleksy rozpadały się małżeństwa, wstydziły się swojego ciała do tego stopnia, że wpadały w depresje, nie pozwalały dotykać się. Znam także facetów, którzy potrafili to zrozumieć i wręcz zafundować im zabieg chirurgiczny.
Zgadzam się. Są sytuacje, w których rzeczywiście dla kogoś za mały biust to seria niekończących się niepowodzeń, a nawet dramat. Jeśli jakość życia po zabiegu poprawia się i pacjent czuje się zwyczajnie szczęśliwszy, to nie widzę problemu.
To tak jak z pójściem do restauracji. Jedni jedzą w niej pysznego steka i popijają czerwonym winem, bo lubią i sprawia im to przyjemność, a inni tę samą przyjemność osiągną, jedząc fasolę strączkową i popijając ją wodą z cytryną.
Miarą różnych życiowych wyborów, także tych dotyczących troski o ciało, nie może być chwilowy trend czy moda. Nie ma przecież jednego kanonu piękna. Media próbują nam co prawda narzucać pewne trendy i wciąż dominuje w nich młodość, gibkość i śnieżnobiały uśmiech, ale moim zdaniem trzeba się przed tym bronić. Należy dopasować te trendy do siebie.
Na szczęście w ostatnim czasie nieco odważniej pokazuje się w różnych kampaniach także starsze, atrakcyjne kobiety, które nie wstydzą się swoich zmarszczek, dając jednocześnie dowód, że można być piękną w każdym wieku.
I bardzo dobrze. Ale proszę zauważyć, że mimo zmarszczek, z ich twarzy bije blask i świeżość. Bo niezależnie, czy wygląda się na pięć lat młodziej, czy bardziej dojrzale, chodzi o to, by nasza twarz była po prostu wypielęgnowana, w dobrej kondycji, zdrowa.
No dobrze, ale bądźmy też uczciwe – pielęgnacja nie oznacza przecież tylko dobrego kremu.
Oczywiście. Nie demonizujmy, że nie można się poprawiać. Bo można i nawet trzeba. Ale wszystko trzeba robić z głową tak, by nie zmieniać siebie w kogoś innego. Zresztą nie trudno o przykłady szokujących „estetycznych” metamorfoz. I szkoda zwłaszcza tych kobiet, które były piękne, a zwyczajnie oszpeciły się. W Internecie pełno jest zestawień „befor” – „after”. A w zasadzie antyprzykładów. Nie idźmy w tę stronę.
Co zatem pani proponuje?
Jeszcze raz powtarzam: trzeba mieć przemyślany program i nie traktujmy tego jak wyświechtanej i nic nie wartej, ogólnie brzmiącej rady. Nie można obudzić się w marcu i liczyć, że na koniec kwietnia będziemy o 10 lat młodsi, 10 kilo lżejsi i 200 procent jędrniejsi. Zmiany wprowadzajmy sensownie, krok po kroku, pomału – to tempo naprawdę nam się opłaci.
Zachęcam do profilaktyki nieinwazyjnej – tak, wymagającej nieco cierpliwości, a którą jednak wynagrodzą wspaniałe i przede wszystkim długotrwałe efekty. Od 18 lat podkreślam, że nie ma nic lepszego dla skóry niż regularne złuszczanie, nawilżanie i odżywianie, czyli np. mezoterapia, za pomocą której można wprowadzić w skórę różne substancje odżywcze.
Ta metoda mikronakłuć i wprowadzania witaminowych koktajli naprawdę potrafi zadziałać cuda na twarzy: rozjaśnić ją, spłycić głębokie zmarszczki, wyrównać koloryt i przywrócić skórze odpowiednie nawilżenie i sprężystość.
Czyli botoks jest passé?
Nie do końca, choć proponuję go tylko tam, gdzie naprawdę jest to konieczne i tylko w takich ilościach, by nie spowodować efektu maski. Ale przede wszystkim wówczas, gdy skóra jest na niego przygotowana. Botoks i kwas hialuronowy są wciąż najpopularniejszymi zabiegami, ale coraz więcej jest także skutecznych dla nich alternatyw – choćby zaawansowane technologicznie maszyny, za pomocą których – nie raniąc naskórka – można zagęścić skórę twarzy, ujędrnić ciało, a nawet pozbyć się nadmiaru tłuszczu w sposób zdecydowanie bezpieczniejszy niż tradycyjna liposukcja.
Wszystko jest dziś dla ludzi – najważniejsze, by umiejętnie z tego czerpać. A starość? Po takim programie i efektach, jakie zobaczysz, przestaniesz się nią martwić. Bo starość też może być piękna. Spójrzcie na zdjęcie Daphne!