Podkomisji smoleńskiej chciałam zadać pytanie o to, kto zabił. Bo skoro 96 osób "poległo" w Smoleńsku, to znaczy, że ktoś je zgładził. Niestety okazało się, że członkowie podkomisji nie są gotowi na ujawnienie PRAWDY.
Ta konferencja prasowa nie powinna się odbyć. Członkowie podkomisji smoleńskiej Macierewicza przyszli tylko po to, by wygłosić oświadczenia przed publicznością, do której zredukowali dziennikarzy. Stanowczo odmówili odpowiedzi na wszelkie pytania. Dlaczego?
Kosztowne hobby
Ludzie mają różne zainteresowania. Jedni czytają książki, drudzy zbierają znaczki, a jeszcze inni bawią się w amatorskie badanie katastrof lotniczych. Podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza należy do tej trzeciej kategorii – problem w tym, że ta zabawa będzie nas kosztować aż 3 558 287 zł tylko w 2016 roku, a sama podkomisja jest ciałem państwowym.
Członkowie podkomisji pobierają pieniądze za godzinę. Stawka przewodniczącego to 100 złotych, inni członkowie pobierają od 25 zł do 87,5 zł za każdą godzinę, którą poświęcają podkomisji. Niestety nie wiadomo kiedy podkomisja zakończy działalność . To może być jeszcze pół roku, rok, albo nawet trzy lata, więc na razie nie można oszacować kosztów, jakie poniesiemy płacąc członkom. Ci podzielili się na zespoły robocze, którymi, jak zwrócił uwagę Maciej Lasek, kierują m.in. architekt i specjalista od wytrzymałości betonu.
Tajemnicze kompetencje członków podkomisji
Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy i jakie katastrofy lotnicze badali wcześniej członkowie podkomisji smoleńskiej Macierewicza. To probierz ich kompetencji, dający kontekst ich wypowiedziom. Jest to jedno z kilku pytań, które 7 marca 2016 r. zadaliśmy Ministerstwu Obrony Narodowej i samej podkomisji drogą e-mailową. Niestety MON i podkomisja od pół roku milczą jak zaklęte, mimo iż to złamanie prawa prasowego.
To samo pytanie chciałam dziś zadać na konferencji, na którą po kilkudziesięciu minutach trzymania dziennikarzy stłoczonych w korytarzu, pracownicy MON wreszcie wpuścili media. Tam znowu umieścili dziennikarzy na niewielkiej przestrzeni. Bardziej wytrzymali stali przez dwie godziny, inni musieli usiąść na podłodze i z dołu patrzeć na członków podkomisji siedzących za stołem prezydialnym.
Członkowie podkomisji przygotowali prezentację z kiepskim nagłośnieniem (słychać było co drugie słowo) z kompilacją teorii spiskowych, które już dawno zostały zdementowane przez Komisję Laska. Dziennikarze - statyści mogli dodatkowo pooglądać na ekranach wielkie twarze premiera Donalda Tuska i Władimira Putina.
Banalność tragicznej katastrofy
Tymczasem fakty są takie, że samolot z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie zszedł na zabójczą wysokość 20 metrów, choć minimum bezpieczeństwa przy tak gęstej mgle wynosiło 120 metrów. Gdy od uderzenia w brzozę odpadła końcówka skrzydła stracił równowagę, przekręcił się do góry kołami, a wszystko i wszyscy, którzy nie byli przypięci, wylądowali na suficie. Odwrócony samolot zderzył się z ziemią. Dach jest najsłabszą konstrukcyjnie częścią samolotu. Brutalnie rzecz ujmując, samolot "rozsmarował się" po ziemi aż do poziomu podłogi. Nikt nie mógł przeżyć tej katastrofy.
Międzynarodowe organizacje lotnicze są pewne, że był to smutny, ale banalny przykład katastrofy typu CFIT, czyli kontrolowanego lotu ku ziemi. Wątpliwości ma za to partia Prawo i Sprawiedliwość, która na insynuacjach ws. przyczyn katastrofy od lat zbija kapitał polityczny, choć nie jest w tej sprawie bez winy.
Polityka insynuacji
Zaskoczenia nie było. Podkomisja smoleńska skończyła na aluzjach i niedopowiedzeniach. Skoro jej członkowie, którzy w poprzedniej kadencji również działali przy Macierewiczu, sugerują zamach, to po kilku latach powinni wreszcie pokazać palcem kto zabił prezydenta i 95 innych "poległych".
Dziś minister Macierewicz powiedział, że podkomisja "nie jest od wskazywania winnych. Okazało się też, że dziennikarze, wbrew zapowiedziom przed konferencją, jednak nie mogą zadać jego ludziom żadnych pytań.
Asystentką posła Karskiego (PiS), tego, który w 2008 roku chciał ukarania pilota Pietruczuka za to, że odmówił niebezpiecznego lądowania z prezydentem Lechem Kaczyńskim, została właśnie odtwórczyni głównej roli w filmie o zamachu, prywatnie partnerka kuzyna Jarosława Kaczyńskiego. Niestety niektórym opłaca się, by Polska jeszcze długo tkwiła w smoleńskiej mgle.