
Kiedy podsunięto mi pomysł na przetestowanie skuteczności masażu lomi lomi, który miał zadziałać lepiej niż wizyta u psychoanalityka, wywróciłam oczami. Kolejna naciągana teoria o tym, że istnieją triki na najtrudniejsze życiowe sprawy – myślałam. Rozumiem, że dotykiem można wpływać na kondycję kręgosłupa, ale żeby od razu uzdrawiać głowę? Nie chciało mi się w to wierzyć. Mimo to, postanowiłam to sprawdzić. Jeśli w ramach pracy mam iść na masaż, zawsze jestem na tak! Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zbieranie materiałów do tekstu, skończy się dla mnie stanięciem oko w oko z najbardziej kłopotliwą i wstydliwą kwestią w moim życiu.
- Masaż lomi lomi był wśród hawajskich plemion rytuałem przygotowującym władcę do podjęcia ważnej dla plemienia decyzji. Wykonywany był w świątyniach przez Kahunów – hawajskich kapłanów, strażników wiedzy tajemnej. Wódz był masowany przez kilka godzin, by mógł oczyścić myśli i dotrzeć do swej pierwotnej siły i mądrości – opowiada Krzysztof.
Według Krzysztofa patrzenie i przetwarzanie tego, co widzimy jest dla mózgu bardzo absorbujące, dlatego odcina się od obrazów i bada rzeczywistość tylko dotykiem. - Za pomocą samego zmysłu dotyku staram się rozpoznać stan ciała klienta. Jak niewidomy, który musi szlifować tę umiejętność i do maksimum rozwinąć posługiwanie się tym jednym narzędziem. Dzięki temu wyczuliłem swój dotyk i mając pod palcami czyjeś ciało, potrafię znaleźć drobne punkty, detale, które decydują o końcowym efekcie masażu – tłumaczy.
Tuż przed wejściem na stół do masażu, dowiaduję się, że na masaż lomi lomi warto przyjść z intencją. Przed zabiegiem możemy skupić się na tym, co aktualnie nas trapi, co jest największym naszym zmartwieniem i co utrudnia nam osiągnięcie błogostanu psychicznego. W ten sposób wybierzemy sobie problem, który chcemy z siebie wyrzucić. - Przyszła do mnie kiedyś kobieta, która od lat nie mogła zajść w ciążę. Starali się z mężem o dziecko, sięgając po przeróżne medyczne metody. Może to zabrzmi zabawnie, ale udało im się dzięki mnie. Ta kobieta była skupiona przed masażem właśnie na tym, że jest bezpłodna i właśnie ten kłopot z jej ciała ustąpił. Po kilku tygodniach okazało się, że zbliżenie, które miało miejsce po wizycie u mnie, zaowocowało wyczekiwaną ciążą – opowiada Krzysztof.
Od tego momentu staram się jak najlepiej wykonać polecenie mojego dzisiejszego przewodnika – myślę, by nie myśleć. Jak to zrobić? - pytam sama siebie. Nie mam pojęcia, dlatego stwierdzam, że nie ma sensu o tym myśleć. By nie tracić czasu, od razu zaczynam układać w głowie pierwsze zdanie mojego tekstu. Po chwili mam już trzy pomysły. W tym czasie czuję, że Krzysztof zorientował się, że mam sztywny kark i bardzo chce, bym się rozluźniła. Odstawiam więc myśli o pierwszym akapicie artykułu, który czytasz i skupiam się na tym, by pozwolić masażyście wykonać swoje zadanie. W tym momencie Krzysztof przechodzi do masażu łopatek i okolic. Czy to oznacza, że kark mam już wyluzowany? Nie mam bladego pojęcia.
Po masażu Krzysztof pyta jak się czuję. Oczywiście, że doskonale – odpowiadam. Ale czy mam jakieś wnioski? Pierwsze o czym myślę, to że ten stan nie jest mi obcy. Kiedy zamknę oczy – dzięki niezwykłemu luzowi w ciele i pustce w głowie, przyjemnej muzyce, egzotycznym zapachom oraz wysokiej temperaturze w pomieszczeniu – przypominają mi się ostatnie wakacje. Czułam się tak każdego popołudnia, po kilku godzinach pływania i spacerów w pełnym słońcu na przemian.
Napisz do autorki: ewa.bukowiecka-janik@natemat.pl
