Ależ to właśnie o to chodziło! Dziś wiele osób się dziwi, że efekty brukselskiego szczytu, na którym Donalda Tuska wybrano na drugą kadencję na stanowisku szefa RE, PiS przedstawia jako swój sukces. W logice PiS to naprawdę był sukces! Wyjaśnia to w rozmowie z naTemat były wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Paweł Zalewski do PiS należał w latach 2002-2007 i przez ten czas zdążył poznać reguły, jakimi rządzi się ta partia (choć zaznacza, że PiS dziś i PiS wtedy to zupełnie różne partie). Przez parę miesięcy był nawet zastępcą Jarosława Kaczyńskiego.
Pierwszy raz podpadł prezesowi, gdy w wywiadzie pozwolił sobie na krytykę minister Anny Fotygi. Wówczas został zawieszony, ale postępowanie dyscyplinarne umorzono. Później jednak Zalewski zażądał za wiele – wraz z Kazimierzem Ujazdowskim i Ludwikiem Dornem wysłał list do uczestników kongresu PiS, w którym zażądał zmiany sposobu zarządzania partią. Skończyło się to tak, że sam znalazł się poza PiS-em, a dwa lata później zdobył mandat w Parlamencie Europejskim już z list PO. Dziś wynik 27:1 w sprawie wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej obserwuje z innej perspektywy i w rozmowie z naTemat przyznaje, że dostrzega w tym logikę i wie, jaki jest cel Jarosława Kaczyńskiego.
To jest punkt zwrotny dla Polski. Oczywiście – dla PiS-u też, ale przede wszystkim dla całej Polski. Reakcja Beaty Szydło, że nie przyjmie konkluzji szczytu, pokazuje, że PiS sam stawia się poza Wspólnotą. I robi to zupełnie świadomie.
Świadomie? Czyli im właśnie o to chodziło?
Ależ oczywiście, że jest to działanie celowe. Rozumiem, że ich sposób myślenia był następujący: najpierw trzeba zrobić wszystko, żeby utrącić Tuska. Od początku jednak wiedzieli, że to jest mało realne. Celem głównym było więc rozwinięcie tego pomysłu z Saryuszem-Wolskim o uzyskanie uzasadnienia antyeuropejskiego kursu, jaki PiS podjął od razu po objęciu władzy.
Pamiętajmy, że zdecydowana większość Polaków jest zadowolona z obecności naszego kraju w Unii. Do tej pory PiS-owi brakowało właśnie uzasadnienia tej antyeuropejskiej polityki. Teraz mają – konflikt o Tuska był doskonałym pretekstem, by elektorat PiS zaakceptował konflikt z całą Unią Europejską.
Z całą Unią? Czyli zanosi się na coś więcej?
Myślę, że za chwilę Komisja Europejska wniesie kwestię przestrzegania praworządności w Polsce do Rady Europejskiej. Biorąc pod uwagę głosowanie w sprawie Tuska, wcale nie jestem pewien, że Węgrzy zablokują możliwość wprowadzenia sankcji wobec naszego kraju. I możliwe, że PiS już się na ten scenariusz szykuje – bo lepiej wykonać ruch wyprzedzający i pokazać, że Europa jest niemiecka, że Hollande i wszyscy inni przywódcy unijni są niemieckimi agentami. Wówczas jest uzasadnienie, dlaczego tak musimy się walczyć o godność, nawet nie licząc się z konsekwencjami finansowymi.
Pan przez ponad 5 lat był członkiem PiS-u, z wieloma politykami PiS-u jest Pan na "ty" – czy oni wszyscy naprawdę uważają, że Tusk to kandydat niemiecki, który "nie może funkcjonować z biało-czerwoną flagą"?
Absolutnie nie. Niewątpliwie, większość z nich ma świadomość, że polityka w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego jest tylko grą i udawaniem. Ale po prostu w tym funkcjonują, im to nie przeszkadza i przyzwyczaili się do tego. Oczywiście, że na przykład Jarek Gowin doskonale wie, na czym polega mistyfikacja PiS-u...
W oczach elektoratu umiarkowanej prawicy, na który ja też kiedyś liczyłem, zapewne Jarek Gowin straci. Ci mniej radykalni wyborcy PiS-u i tak już w większości opuścili tę partię, gdy Jarosław Kaczyński zaczął łamać konstytucję nie uznając orzeczeń Trybunału. A jeśli jacyś pozostali, to po awanturze z Tuskiem na pewno już odejdą, bo to już jest absolutna kompromitacja dla tego środowiska.
Czyli PiS-owi pozostaje się tylko radykalizować jeszcze bardziej?
Ale to jest jasne – ten kurs jest wytyczony. Oczywiście, że Jarosław Kaczyński będzie się coraz bardziej radykalizował i wprowadzał model państwa, którego na świecie nie ma, ja to nazywam "pisokraturą". Robi to konsekwentnie i wczoraj na tej drodze usunął kolejną przeszkodę, jaką jest emocjonalny związek części jego elektoratu z Unią Europejską. Lub przynajmniej usiłował usunąć – to pokaże czas.
Ale na Twitterze już pojawiły się głosy ze środowiska narodowców, że teraz czas na opuszczenie Unii.
Myślę, że do tego Jarosław Kaczyński się nie posunie. To już byłoby samobójstwo polityczne i oznaczałoby porażkę w następnych wyborach. Chociaż... W sumie mówię o wyborach według obecnie obowiązujących zasad bez eksperymentów w ordynacji wyborczej.
Dla Jarosława Kaczyńskiego Unia Europejska chyba nigdy nie była tym, czym jest dla większości Polaków – czymś co daje poczucie bezpieczeństwa i możliwość rozwoju. Dla niego Unia była raczej przeszkodą w realizowaniu tej transformacji Polski z demokracji do "pisokratury".
Czyli z punktu widzenia PiS-u ten szczyt rzeczywiście zakończył się sukcesem i to wszystko było przemyślane...
A czy ja powiedziałem, że to było nieprzemyślane? Oczywiście, że tak. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem, który ma dużo czasu na myślenie.
I wiedział, że to się może skończyć wynikiem 27:1?
Z jego punktu widzenia to nie ma żadnego znaczenia. Tu chodziło tylko o to, by wywołać w Brukseli spór, steatralizować go i wysłać odpowiedni sygnał dla wyborców w kraju.