
Dobra zmiana wymiotła z policji aż kilkunastu oficerów w stopniu generała. Fakt – to co najmniej dwa razy mniej niż w wojsku, ale trzeba pamiętać, że wśród funkcjonariuszy policji jest o wiele mniej generałów niż wśród żołnierzy. A do tego jeszcze gruchnęła plotka, że stanowisko zamierza opuścić najważniejszy z generałów w tej służbie – Komendant Główny Policji.
Ustawa o policji mówi jasno, że przełożonym wszystkich policjantów jest Komendant Główny. To on jest liderem, on odpowiada za policję oraz za cały ten segment związany z bezpieczeństwem i porządkiem publicznym, który policji podlega. Natomiast jeśli on nie ma wpływu na to, co się dzieje w policji lub ten wpływ jest mocno ograniczony, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby złożył rezygnację. Dziś wszystko wskazuje na to, że wiele zmian personalnych, czy systemowych dokonuje się poza Komendantem Głównym. A takie ubezwłasnowolnienie pierwszego policjanta w państwie może pociągać za sobą jego frustrację.
To wymaga nie tylko czasu, ale i pieniędzy. Dlatego strasznym błędem jest odsyłanie na emeryturę stosunkowo młodych ludzi, którzy mogliby z powodzeniem jeszcze pracować dla państwa. A jedynym powodem przymuszania ich do odejścia ze służby jest zazwyczaj to, że rok czy dwa przepracowali jeszcze w czasach PRL.
Dementujemy informację, jakoby komendant główny Policji, nadinsp. Jarosław Szymczyk, złożył rezygnację.
W połowie kraju brakuje kandydatów do policji, szczególnie w regionach, gdzie średnie płace na rynku są wyższe. Po co przychodzić do policji za 2300 zł, przechodzić wcale nie takie łatwe szkolenie, narażać życie i zdrowie na służbie. Do tego dochodzą różne plany w sprawie uprawnień emerytalnych – to sprawia, że w tym zawodzie nie ma już nic pewnego, żadnej stabilności.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
