Jedne znamy bardziej, inne mniej, a innych w ogóle, bo siedzą cicho i mało kto w Polsce o nich słyszał. 130 posłanek w Sejmie i inne kobiety w polityce to ciągle mniejszość, ale i tak wystarczająca, by porównać ich siłę, chęć działania, czy niezależność. A nie wygląd. Piotr Bałtroczyk ze swoimi "brzydkimi stworami" PiS niech się schowa. Podział może być zupełnie inny. Bo jedne z kobiet niemal głośno krzyczą, co myślą. A inne to, czego oczekuje od nich partia.
Jak to, na przykład, jest, że sędzia Julia Przyłębska wypada gorzej w odbiorze społecznym niż sędzia Małgorzata Gersdorf? Owszem, nie jest to przykład stricte polityczny, ale przecież to politycy zadbali, by tak się właśnie stało w praktyce. I pięknie obrazuje skalę zjawiska. Taki czubek góry lodowej.
Nie schowa się ze strachu przed PiS
A zatem I Prezes Sądu Najwyższego, która mówi głośno, że społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, że na wszystkich prawnikach spoczywa obowiązek podtrzymywania albo może już ratowania demokratycznego państwa prawnego.
I choć partia rządząca coraz bardziej zaciska wokół niej pętlę, Małgorzata Gersdorf nie boi się i mówić głośno, że nie jest gorszym sortem, złodziejem, ani komuchem. Odważnie rozmawia z mediami i opowiada o tym, że nie schowa się ze strachu przed PiS.
Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego z nadania PiS, jest w tym porównaniu mniej wylewna, częściej pisano o niej, że ignoruje przepisy, nie mówiąc o łamaniu prawa. I choć wylewa się na nią morze krytyki, ona nic sobie z tego nie robi. A tekstem, który rzuciła do dziennikarzy podczas konferencji prasowej, przejdzie chyba do historii:
Inna klasa, inny styl, inna wola współpracy i działania.
Na straży interesu partyjnego
Tak praktycznie wygląda dziś damska strona polskiej sceny politycznej. Po prawej mamy Pawłowicz, Kempę, Zalewską. Gotowe na noże iść, by bronić swojej partii i prezesa PiS. Czy są niezależne? Pawłowicz pisze w sieci, co myśli, nie przebiera w słowach, potrafi obrazić i zmieszać niejednego z błotem. Kempa nie pozwoli dojść do głosu, wygłasza tyrady pochwalne pod adresem PiS. Zalewska jak taran idzie z reformą edukacji. Chce pokazać górze, że tak szybko ją wprowadzi?
Jest jeszcze Beata Mazurek, która zawsze stoi w cieniu Jarosława Kaczyńskiego i – jako rzeczniczka PiS – wylewnie odnosi się do niego, podobnie jak do premier, na Twitterze.
Rzuca też wiele złotych myśli, również dotyczących kobiet. Na przykład o samotnych matkach, które nie dostają 500+: "Powinny ustabilizować swoją sytuację rodzinną i mieć więcej dzieci”. Po prostu. Zero zainteresowania ich sytuacją. Niech sobie radzą.
To one są twarzą PiS. Choć w partii są młode kobiety, jak Małgorzata Wassermann, która dostała ogromny kredyt zaufania, by kierować komisją ds. Amber Gold. "Piękna, ale niebezpieczna" – odbierają ją ludzie.
Nie widać jednak, by te kobiety o coś walczyły, w coś się angażowały, przeciwko czemuś mówiły "nie" (żeby nie wspomnieć o prezydentowej Agacie Dudzie, która milczy cały czas), oprócz interesu partyjnego.
Posłanki Nowoczesnej obecne wszędzie
Po drugiej stronie jest cała grupa posłanek Nowoczesnej z Gasiuk-Pihowicz, Lubnauer, Scheuring-Wielgus, Schmidt. Głośne nazwiska, które są obecne w Sejmie dopiero od półtora roku, a jakże go przez ten czas zdominowały. Dziś to one bardziej rzucają się w oczy, częściej je słychać i widać niż posłanki PO. Tak naprawdę to one są bardziej wyraziste niż lider ich partii Ryszard Petru. Można nawet założyć, że bez nich raczej by go dziś nie było.
Choć co jakiś czas zdarzają im się wpadki i naród się śmieje, ale potrafią przyznać się do błędu i idą dalej. W różnym kontekście, ale to o nich najczęściej piszą prawicowe media. Półtora roku – prawdziwy sukces. Prawie zawsze, zresztą, występują razem.
Odważne, zdecydowane, konkretne. Walczą o prawa kobiet, o powstrzymanie reformy edukacji, chcą się zająć pedofilią w Kościele, zabierają głos w sprawach UE. Potrafią się kłócić, ale nie o sprawy partyjne. – Proszę nie nazywać protestu opozycji ciamajdanem, bo zacznę pana nazywać „Bredzińskim” – to ostatnie wystąpienie Scheuring-Wielgus w ostatniej "Kawie na Ławę” skierowane do Joachima Brudzińskiego, który kpił z protestu w Sejmie.
Po nich widać, że im się po prostu chce. Mają energię, której na próżno szukać u wielu innych.
Lempart do polityki
Kto wybija się w PO? Kopacz, Mucha, trudno powiedzieć, ale nowej gwardii nie widać. Choć uważa się, że ogromny potencjał ma Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Co prawda skrzyknęła tyle przeciwniczek antyaborcyjnych pomysłów PiS, to wciąż jest poza polityką. – PiS nie docenia tego, że Polacy są nieobliczalni – mówiła w wywiadzie dla naTemat.
Jej twarz bardziej jest dziś jednak znana niż niejednej posłanki. Każda partia ma takie twarze, które z niczym się nie kojarzą. Wielu Polaków zdziwiło się, na przykład, niedawno, że przewodniczącą sejmowej komisji ds. UE jest posłanka PiS Izabela Koc. Zważywszy, że tyle się ostatnio wokół Unii działo, jej głos powinien brzmieć wszędzie.
Gdyby o sile i niezależności miała decydować jeszcze zmienność barw czy poglądów liderką mogłaby zostać Magdalena Ogórek. Z SLD jej nie wyszło, ale dzięki PiS wyrosła na gwiazdę prorządowych mediów. Tylko w oczach wielu straciła wiarygodność. Czy z kobiecą siłą ma to wiele wspólnego, niech każdy oceni sam.
Napisz do autorki : katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Reklama.
Julia Przyłębska
"Wiem, że może nie chodzę tak często po mediach i państwo bardzo by chcieli zadać mi jakieś pytania, ale jak media zaczną ładnie i obiektywnie podchodzić do całości, to i moja osoba się od czasu do czasu pojawi".Czytaj więcej