Krystyna Łuczak-Surówka nie chce być wdową smoleńską. Ona żyje, ma pasje i tym inspiruje.
Krystyna Łuczak-Surówka nie chce być wdową smoleńską. Ona żyje, ma pasje i tym inspiruje. Fot. Screen z FB Krystyny Łuczak-Surówki

Ukryłam się w miejscu, gdzie nie ma telewizora. Jest za to cisza, las, a nad ranem witają mnie sarny. W te kwietniowe dni najbardziej potrzebuje spokoju – w przeddzień katastrofy smoleńskiej napisała Krystyna Łuczak-Surówka, wdowa po BOR-owcu. Cierpi, ale nie chce być tylko wdową smoleńską. – Przede mną nowy wiatr zmian. Czuje to – twierdzi.

REKLAMA
Ale dajcie też żyć innym
Żona Jacka Surówki, funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu, rzadko zabiera głos. Do tej pory zrobiła wyjątek, gdy w październiku 2010 roku "Gazeta Polska" napisał, że po katastrofie mąż do niej jeszcze dzwonił. Zdementowała te informacje. Kolejny raz nie wytrzymała w listopadzie ubiegłego roku. Kiedy to dotarła do niej wieść o ekshumacjach. Zrobiła jeszcze wyjątek dziś, dla Joanny Racewicz, także wdowy po funkcjonariuszu BOR. W jej programie poruszająco powiedziała: – Nie dziwię się (zmęczonym katastrofą – red.), myślę, że wszyscy jesteśmy zmęczeni. Jakbyś mnie zapytała (Joanna Racewicz – red.) o idealny prezent, to wybrałabym tę pałeczkę z filmu"Faceci w czerni", która kasowała pamięć.
Plany przerwała katastrofa. Prawie...
Oczywiście nie brakuje głosów hejterów. To przez nich i innych ciekawskich przestała chodzić na grób męża. – Mnie robiono zdjęcia, łapano za rękę, płakałam. Jak można przekraczać tę granicę, nagabywać nad grobem – żaliła się. Woli więc zaszyć się w lesie i iść na spacer, jak to robili razem. Wbrew pozorom, mundurowy i jej artystyczna dusza pasowali do siebie. Zresztą poznali się w liceum plastycznym w Krakowie. Jacek Surówka miał talent malarski po ojcu, a po matce odziedziczył uzdolnienia sportowe. Trenował sztuki walki. Wybrał karierę w jednostce w Krakowie, później został BOR-owcem. Jednak małżeństwo miało już plany na czasy po karierze wojskowej. Jacek Surówka zaczął studiować pedagogikę specjalną, a nawet pracował jako wolontariusz w Centrum Rehabilitacji, Edukacji i Opieki TPD "Helenów". Kupili także dom w Milanówku. Plany te przerwała katastrofa smoleńska, prawie...
Radość z remontowania psiego domku
Przykład Łuczak-Surówki może działać na wiele osób dotkniętych tragedią. Nie tylko tą 10 kwietnia. Jej wola walki o "normalne" życie imponuje, bo straciła w jednym tygodniu nie tylko męża, ale i dziecko. Wdowa po BOR-owcu sama usiłuje dokończyć remont domu. A w nim otacza się zwierzętami. Pies "Pan Józef", czarny mieszaniec, należy do jednych z ulubieńców. Może jego właścicielka tego nie przyzna, ale taki wniosek można wyciągnąć na podstawie zdjęć zamieszczanych na Facebooku. To Józef najczęściej pojawia się w kadrze.
Radość znajduje też w codziennych czynnościach. Chociażby, gdy maluje "hauhaus" dla swoich psów. Remont dachu na psim domku musi poczekać mniej kryzysowe czasów, ale na Facebooku dodaje – "A parapetówkę będziemy robić codziennie, a co!".
Słabość do piękna
Na swój profil wrzuca zdjęcia z codziennego życia. I te w wyzywającej sukience, spod której widać tatuaż, i takie w roboczym kombinezonie, aby przekonać się, jak zaciera się beton. Czuje też słabość do ładnych samochodów.
Piękno jest jej pasją i pracą. W niej znajduje najwięcej motywacji. Wykłada na Akademii Sztuk Pięknych. Dlatego lubi 1 października, bo to dla niej symboliczny początek roku. "Kiedy mówię rok, mam na myśli nie rok kalendarzowy, a rok akademicki. Moja miłość do designu sprawiła, że jestem wykładowcą. Dla mnie każdy kolejny rok zaczyna się właśnie w październiku" – napisała na swoim portalu.
Październik to ważna data z innego też powodu. Przed pięcioma laty ruszył portal DESIGN BY PL. Dzieli się na nim swoim uwielbieniem dla polskiego wzornictwa. Wykładowczyni ASP cieszy się poważaniem, dlatego też została zaproszona do jury NEW LOOK DESIGN REFRESH.
Idealistka, która czasem wpada w popłoch
O sobie z nutką autoironii dodaje, że jest idealistką. Bo chciałaby, aby 10 kwietnia w całej Polsce niesione były transparenty "Wieczny odpoczynek racz im dać Panie". W tym dniu najbardziej potrzebny jest spokój, podobnie jak 10-tego każdego miesiąca. Trudno nie zgodzić się, że jest idealistką, bowiem nie domagała się milionów za śmierć męża. Dodaje, że przywykła, iż musi być silna. Dlatego czasem wpada w popłoch, gdy się odsłania. Tak było w rozmowie z Joanną Racewicz, chociaż już poza wizją. Po tym spotkaniu podzieliła się swoją refleksją – "Jestem kobietą, która umie wspominać przeszłość, ale nią nie żyje (...) Przede mną nowy wiatr zmian. Czuję to".