Do mediów przedostał się przede wszystkim oryginalny komunikat autorstwa posła PiS Arkadiusza Mularczyka, że "chańbą jest pracować dla wyborczej". To miał być argument w dyskusji, dlaczego parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości we wczorajszym głosowaniu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy sprzeciwili się rezolucji w sprawie Turcji. Tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana i należy się jej przyjrzeć.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Chodzi o rezolucję wzywającą turecki reżim Recepa Tayyipa Erdoğana m.in. do uwolnienia opozycjonistów, dziennikarzy i innych więźniów politycznych. Dokument został przyjęty, poparło go 113 osób, a 45 członków Zgromadzenia było przeciwko. Wśród tych drugich znalazło się 6 posłów z PiS. Jeden z nich, Arkadiusz Mularczyk, gdy na Twitterze zaprezentowano nazwiska głosujących przeciw z podpisem "lista hańby", zareagował emocjonalnie, zapominając o zasadach ortografii. A potem, w swojej ripoście o "miszczach z Wyborczej", znów się nie popisał.
Nieco więcej Mularczyk wyjaśnił w rozmowie z Polską Agencją Prasową. – Uznaliśmy, że będziemy głosować przeciwko, ponieważ jest to raport, który przykłada takie same standardy funkcjonowania państwa jakie należałoby przyłożyć do krajów, które funkcjonują w stabilizacji i pokoju, a tak nie jest – stwierdził poseł PiS, co brzmi nieco kuriozalnie. Bo niby dlaczego można przymykać oko na łamanie praw człowieka w Turcji? Dlaczego świat miałby przyzwalać na zamykanie w więzieniach polityków opozycji oraz niewygodnych dla władz dziennikarzy? Bo nie można do Turcji "przykładać takich samych standardów", jak do Polski, czy jakiegokolwiek innego kraju w Europie?
Cztery argumenty przeciw
Wśród głosujących przeciwko rezolucji był poseł PiS Włodzimierz Bernacki, profesor politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. On w rozmowie z naTemat był w stanie przedstawić więcej argumentów niż te o "chańbie" i "przykładaniu standardów". Jak tłumaczył, są cztery istotne powody, dla których posłowie PiS rezolucji nie poparli. – Po pierwsze, trzeba pamiętać, że Turcja już jest objęta procedurą postmonitoringową. W związku z tym uznaliśmy, że rozpoczynanie czegoś, co już teraz jest kontynuowane z punktu widzenia formalno-prawnego jest zbyteczne – tłumaczy prof. Bernacki.
Do kolejnych jego argumentów przejdziemy za moment; warto bowiem w tym miejscu oddać głos posłowi Nowoczesnej, Krzysztofowi Truskolaskiemu, który głosował za rezolucją. A on pyta wprost: "Procedura postmonitoringu? A co ona dała do tej pory".
– Ja nie miałem żadnych wątpliwości, że należy zagłosować za tą rezolucją. Przecież ten dokument mówi o poszanowaniu praw człowieka, zwolnieniu z aresztów dziennikarzy i polityków opozycji. Jak moglibyśmy głosować przeciwko? – pyta Truskolaski w rozmowie z naTemat.
Poseł Bernacki zaś argumentuje, że na sytuację w Turcji należy spojrzeć znacznie szerzej. – Turcja to przecież także miejsce, gdzie ostatnio dokonał się zamach stanu, który przecież spotkał się ze zdecydowanie negatywną reakcją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przypomnę, że w tej sprawie płynęło wiele słów wsparcia z Zachodu wobec prezydenta Erdoğana – tłumaczy prof. Włodzimierz Bernacki. Jednocześnie zwraca uwagę na otoczenie Turcji: sytuację w Syrii i Iraku, ataki Państwa Islamskiego.
"Nie ma mowy o żadnym relatywizmie"
Dopytuję, czy to oznacza, iż można się godzić na relatywizm w przestrzeganiu praw człowieka, na "handel wartościami demokratycznymi" – jak to określa opozycja.
I to rzeczywiście należy wziąć pod uwagę – Rosja, odkąd wycofała swoich przedstawicieli ze Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie podlega już żadnemu nadzorowi ze strony tego gremium. Moskwa robi co chce w kwestii wyborów, opozycji, czy organizacji pozarządowych.
Przyjaciele, których łączy wiele
Ale nie można też zapominać o tym, o czym prof. Bernacki nie wspomniał: o pewnych więzach, jakie łączą PiS i Turcję. Równo rok temu Witold Waszczykowski mówił o przyjaźni z Ankarą i był gorącym orędownikiem jej wstąpienia do Unii Europejskiej, co wywołało zdumienie wielu osób – właśnie ze względu na łamanie praw człowieka przez tureckie władze.
Później, gdy UE miała pretensje wobec polityki polskich władz, szef MSZ zgłosił takie żądanie, jakby Turcja już w Unii była.
– W głosowaniu nad rezolucją PiS wykazał solidarność z tureckimi przede wszystkim dlatego, że posłowie tej partii są członkami tej samej frakcji, co przejmująca pełną kontrolę nad Turcją Partia Sprawiedliwości i Rozwoju Erdoğana. Ta frakcja Konserwatystów staje się coraz dziwniejsza, bo przecież PiS zasiada w niej obok Brytyjczyków, którzy opowiedzieli się za Brexitem – przypomina poseł Krzysztof Truskolaski. A przecież, jak pisaliśmy, analogii między Polską pod rządami Prawa i Sprawiedliwości oraz Turcją pod rządami Partia Sprawiedliwości i Rozwoju da się znaleźć niemało. Od wczoraj – o jedną więcej.
Reklama.
Krzysztof Truskolaski
poseł Nowoczesnej
Temu, co się dzieje w Turcji, należy się głośno sprzeciwić, bo tam łamane są prawa człowieka. Na szczęście podobnie uznała większość członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Konieczne są szybkie konkretne działania i monitoring. Po ostatnim referendum, w którym Erdoğan zdobył praktycznie nieograniczoną władzę, demokracja w Turcji zagrożona jest jeszcze bardziej.
prof. Włodzimierz Bernacki
politolog UJ, poseł PiS
Nie ma mowy o żadnym relatywizmie. Trzeba pamiętać o tym, że tego typu rezolucja to jest wypychanie Turcji z takiej przestrzeni stabilności, a to na pewno nie służy całej Europie. I trzeba też brać pod uwagę, że z punktu widzenia Rady Europy są dwa ważne państwa: Rosja i Turcja. Rosja już z RE nie rozmawia (Moskwa nie wysyła swoich delegacji na posiedzenia ZP RE od czasu, gdy po aneksji Krymu Zgromadzenie odebrało parlamentarzystom z Rosji prawo głosu – przyp. red.), Turcja zaś od rozmów się nie uchyla. I tu jest pewien paradoks – Turcja już dzisiaj mogłaby wycofać swoich parlamentarzystów z RE i wtedy już wszelkie działania kontrolne przestałyby być możliwe. Bo przecież ten kraj jest już objęty procedurą postmonitoringową, więc po co jeszcze nowy monitoring?