Ileż to oburzenia ostatnio było na lidera Kabaretu Moralnego Niepokoju? Ileż to epitetów poleciało w kierunku twórców "Ucha prezesa" na prawicowych portalach? A wystarczy odnaleźć w internecie stare odcinki "Posiedzeń rządu", aby zobaczyć, jak bardzo kabaret naigrywał się z Donalda Tuska i jego gabinetu. No i jak wiele Robertowi Górskiemu udało się przewidzieć.
Po latach najbardziej zadziwia to, co powinno być normalne – że ten program co tydzień był emitowany na antenie
Telewizji Polskiej i nikomu nie przyszło do głowy, aby go zdjąć z ramówki. Wręcz przeciwnie: gdy kończono cykl, w związku z dymisją
Donalda Tuska i jego wyjazdem do Brukseli, sam bohater satyrycznego programu pojawił się u boku autora kabaretu i uścisnął mu dłoń. Wyobrażacie sobie, że dziś prawdziwy prezes PiS Jarosław Kaczyński przychodzi do prezesa z "Ucha" i wymieniają serdeczne uściski? Ciężko to sobie wyobrazić, prawda?
Wprawdzie początkowo, gdy na YouTube.com pojawiły się pierwsze odcinki politycznego serialu kabaretowego, nie brakowało opinii, iż
"Ucho" ociepla wizerunek i prezesa, i pozostałych działaczy PiS. Na początku Jarosław Kaczyński
miał do serialu tylko jedną uwagę – że koty nie piją mleka. Potem jednak z odcinka na odcinek uwag ze strony prawicy przybywało. Krystyna Pawłowicz szybko rozszyfrowała, że
jest to atak na PiS, a już zupełnie się obraziła, gdy
do "Ucha" trafiła postać, której pani poseł jest pierwowzorem. Pełne zdemaskowanie serialu nastąpiło, gdy
"Ucho prezesa" zrecenzował Ryszard Makowski – przed laty satyryk kabaretu OTTO, niedawno twórca
Studia YaYo w TVP. Serial ten nazywa "pasem transmisyjnym michnikowszczyzny", którego celem jest "sponiewieranie prezesa i nielubianej władzy".
I tu właśnie warto sięgnąć do przeszłości, gdy Robert Górski przez wiele lat w ramach nadawanych na żywo w TVP programów "Kabaretowy Klub Dwójki" a potem "Dzięki Bogu już weekend" organizował "Posiedzenia rządu". On sam jako Donald Tusk był stałym elementem, pozostali członkowie gabinetu zmieniali się w zależności od tego, jakie kabarety były zaproszone do programu. No i Górski po Tusku jechał równo... Co chwilę były przytyki do tego, że rząd Tuska nie realizuje złożonych obietnic, że premiera interesuje tylko "
haratanie w gałę", że jak leci poparcie w sondażach, to jedynym pomysłem na poprawę sytuacji jest rekonstrukcja rządu, a jak już zbliżają się wybory, to jedynym programem PO jest straszenie PiS-em.
I to "straszenie PiS-em" przewijało się przez wiele odcinków, bo – proszę sobie przypomnieć – to był jeden z istotniejszych elementów działań rządu koalicji PO-PSL. I, trzeba przyznać, że teraz, gdy PiS doszedł do władzy sporo z tego, co było tylko elementem kabaretowej wyobraźni się sprawdza.
W odcinku z 2013 r., dotyczącym rekonstrukcji rządu Donalda Tuska, kabaretowy premier opowiadał nowym ministrom, kto jest swój, a kto nie. Na magnetycznych tablicach umieszczał zdjęcia politycznych przeciwników. I dziś, po latach, przeciera się oczy ze zdziwienia. Choćby dlatego, że obok prezesa PiS umieścił Antoniego Macierewicza ("jak widzi zdjęcie uśmiechniętego Putina, sam się uśmiecha"), który wówczas raczej był nieco schowany, aby nie szkodzić wizerunkowi partii. Tuż pod wizerunkiem obecnego szefa MON znalazło się zdjęcie Beaty Szydło, o której wtedy, 4 lata temu, nikt by nie powiedział, że może być kandydatką na premiera. A nieco niżej Górski zawiesił zdjęcie Mariusza Błaszczaka.
Robert Górski odtwarzając postać Donalda Tuska nie szczędził swojemu pierwowzorowi uszczypliwości, wytykając mu bezczynność, niesłowność i opieranie polityki głównie na PR-ze. Zresztą, ówczesna opozycja chętnie korzystała z kabaretowego przekazu i dokładała swoje, mówiąc o "harataniu w gałę" w wykonaniu premiera (
gorzej, gdy jakieś żarty dotyczyły PiS-u – wtedy były nieśmieszne). Mimo złośliwości ze strony Górskiego, Tusk się nie obraził i pojawił się na chwilę w ostatnim odcinku z "Posiedzenia rządu", w którym naigrywano się z jego słabej znajomości angielskiego.