Wyjazdem do Egiptu Maja Plich, narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego, wywołała wiele skrajnych emocji.
Wyjazdem do Egiptu Maja Plich, narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego, wywołała wiele skrajnych emocji. Fot. Screen/Instagram/Maja Plich
Reklama.
Przez ten wyjazd do Egiptu, wszystkie oczy skierowały się właśnie na nią. A właściwie sama je na siebie skierowała. Maja Plich uwielbia bowiem zamieszczać swoje foty w sieci i wcale tego nie kryje. "Pomęczę Was trochę zdjęciami, ale uwielbiam uwieczniać każdą chwilę" – to jej słowa. Dzięki nim wiemy, że narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego uwielbia też luksus i blichtr, którymi chwali się na lewo i prawo. Że w Egipcie, owszem badała śmierć Magdy Żuk, ale złamała też czerwony paznokieć.
Niejeden internauta musiał się wtedy złapać za głowę. Niejeden uznał to, za przekroczenie pewnej granicy. Wpis co najmniej nie na miejscu, nie w tym czasie, nie przy takiej sprawie. "Żenada," "O, jak teraz sprawę Magdy rozwiązać jak w głowie tylko złamany paznokieć????", "Ewidentny brak profesjonalizmu i co gorsze. ...klasy" – tak skomentowali jej wpis. Bo Maja Plich najpierw zamieściła fotkę swojej dłoni po manicure. A potem komiczny rysunek, o tym, co ją tamtego dnia spotkało. Niektórzy jednak skojarzyli go ze śmiercią Polski. "Porażka, naprawdę" – ktoś zareagował.
logo
Fot. Screen/Facebook/Maja Plich
Nie wspominając o innym zdjęciu, które wzbudziło największe emocje w Polsce. Gdy Maja Plich sfotografowała się w oknie, z którego wyskoczyła Magda Żuk – tu pisaliśmy o oburzeniu, jakie to wywołało. Zresztą, gdy jak modelka pozuje do innego zdjęcia, jeden z internautów też uszczypliwie pyta: "Zdjęcie chyba z Marsa Alam. Na wczasach pani była?". Choć nie brak i takich, że piękna, jak zwykle. Fajnie ubrana. I w ogóle, pełen zachwyt.
logo
Nadają na tych samych falach
Bo Maja Plich zupełnie nie kojarzy się z pracą detektywa, choć – jak pisaliśmy w naTemat – to ona ma 98 proc. udziałów w agencji Rutkowskiego. Zupełnie inny obraz swojej osoby kreuje w sieci, idealnie pasujący do medialnego show, który wokół siebie robi Rutkowski. Widać, że jeśli chodzi o luksus, błysk fleszy, uwielbienie do bycia w centrum wszechświata, oboje nadają na tej samej fali.
Maja Plich do każdej foty pozuje niczym modelka na najwyższych szpilach świata – czy to ze święconką, w salonie swojej willi, u fryzjera, z synem. "Uwielbiam czerwony, a Wy?" – pyta zaczepnie internautów. I ciągle wręcz epatuje swoją miłością do narzeczonego. Pisze o motylach w sercu, o popołudniach we dwoje. "Od lat chłonę wiedzę od najlepszego nauczyciela i wyjątkowego człowieka. Jestem szczęśliwa" – to jej słowa. Pracy detektywa w tych wpisach raczej nie widać. Również z mediów docierają sygnały o operacjach plastycznych,
– Byłam najładniejsza w klasie, byłam przewodniczącą klasy, ulubienicą naszego dyrektora szkoły. Grałam w drużynie koszykarskiej, a na świadectwie miałam świetne oceny. Już w wieku 14 lat zostałam modelką, byłam finalistką konkursu Look of the Year, zostałam Miss Ziemi Piotrkowskiej – tak chwaliła się w mediach.
logo
Trudno się dziwić, że wielu Polaków właśnie tak ją odbiera? Dla wielu było zaskoczeniem, że pojechała do Egiptu zamiast Rutkowskiego że w ogóle z nim pracuje. Częściej słyszeli o operacjach plastycznych, o zagranicznych wojażach. A jednak to ona się dziwi.
"Opinie mojego wyglądu czy mojego życiowego partnera Krzysztofa Rutkowskiego są bardzo nie na miejscu. Nasza praca jest krytykowana, tak samo jak my" – pożaliła się już po powrocie z Egiptu. Musiała wszystkim przypomnieć, że jest licencjonowanym detektywem. A także magistrem psychologii.
Maja Plich

Zrobiłam licencję, zawsze w torebce noszę odznakę. Doszłam do wniosku, że Krzysztof dużo jeździ, ciężko być tylko z mężczyzną jeden dzień w ciągu tygodnia, więc z nim wyjeżdżam teraz i pracuję". Czytaj więcej

Siostra Ambasadorem Przedsiębiorczości Kobiet
Jest młodsza od Rutkowskiego o 25 lat. Zanim poznała detektywa zajmowała się biznesem. Pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego i jeszcze dziś można znaleźć w sieci jej firmę M And K Show Factory, która prowadziła działalność reklamową w Polsce i Wielkiej Brytanii. Razem z siostrą organizowały występy artystyczne na Wyspach.
Siostra, Kinga Plich jest businesswoman i dziennikarką, założyła magazyn Pangea Magazine, wydaje go w Wielkiej Brytanii i USA. "To eleganckie, dwujęzyczne pismo, skierowane do 20 milionów Polaków na emigracji oraz wszystkich zainteresowanych polską kulturą, historią czy współpracą biznesową" – czytamy na stronie pisma. W 2014 roku Kinga Plich otrzymała tytuł Ambasadora Przedsiębiorczości Kobiet, przyznany jej przez Polską Sieć Ambasadorów Przedsiębiorczości Kobiet.
Niedawno Maja Plich zareklamowała na swoim Facebooku nowego vloga siostry. O tym, jak Kinga podziwia Florydę z jachtu.
Prezentuje się jak arystokratka
To właśnie przez biznes z siostrą poznała Rutkowskiego. – Potrzebowałam pomocy detektywa prowadząc biznes w Anglii. Mój kolega, a jak się okazało także znajomy Krzysztofa Rutkowskiego zaproponował, że nas pozna. I tak się stało – mówiła pięć lat temu. Rutkowski był wtedy związany z inną kobietą, podobno przypadek, że akurat też z Tomaszowa Mazowieckiego, też z tej samej szkoły podstawowej, co Maja.
Maja Plich
Fakt, 2012 rok.

"Mam cudowną córeczkę i mimo sukcesów w biznesie ona jest moim największym osiągnięciem. Od lat brakuje mi mężczyzny, który byłby dla mnie oparciem i ochroną. Myślę, że Krzysztof potrafi to zapewnić. Jest bardzo męski i zarazem delikatny". Czytaj więcej

Maja Plich miała już wtedy 8-letnią córkę Kaję, którą media szybko odnalazły w Glasgow. Tabloidy obiegły potem zdjęcia, jak nowa narzeczona Rutkowskiego odprowadza ją do szkoły. Odnotowując już wtedy, że prezentuje się niczym arystokratka. Dziś z Rutkowskim ma jeszcze syna, Krzysztofa Jr, i bardzo lubi chwalić się nim w sieci. "Nasz artysta", "Nasz ukochany przystojniak" – pisze.
logo
Fot. Screen/Facebook/Maja Plich
"Pozując odpoczywam, relaksuję się. Czuję się piękna i spełniona. Potrafię, a przede wszystkim uwielbiam się zmieniać" – tak mówiła w jednym z wywiadów. Tego zamiłowania absolutnie nie ukrywa. Do tej pory nie bardzo jednak chwaliła się akcjami w pracy. Ale może przy nich nie trzeba takiego rozgłosu?