Małgorzata Sadurska ma zamienić pracę w kancelarii prezydenta na intratną posadę w PZU
Małgorzata Sadurska ma zamienić pracę w kancelarii prezydenta na intratną posadę w PZU Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Reklama.
Teraz jedna z najbliższych współpracowniczek Andrzeja Dudy, szefowa jego kancelarii, w której była "oczami i uszami” prezesa Jarosława Kaczyńskiego ma zostać wiceszefową PZU. Politycy PiS nie widzą w spodziewanej nominacji Małgorzaty Sadurskiej niczego złego. Nie razi ich nie tylko własna hipokryzja, ale też brak kwalifikacji Sadurskiej do kierowania wielką państwową spółką.
"Chce się sprawdzić w biznesie"
Pamiętacie Stanisława Dobrzańskiego? To w latach 90. wpływowy polityk PSL. Ten były minister obrony narodowej po odejściu z polityki w 2001 r. został szefem Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Jego kolega z rządu – Wiesław Kaczmarek z SLD, ówczesny minister skarbu powiedział wówczas słynne zdanie tłumaczące decyzję Dobrzańskiego: "Staszek chciał się sprawdzić w biznesie”.
Podobną ścieżką awansu przeszło od tego czasu wielu nominatów różnych opcji politycznych. Oficjalnie politycy zarzekają się, że takie praktyki są naganne, ale faktycznie "załatwiactwo" kwitnie, a "posad dla znajomych królika" przybywa w zastraszającym tempie. – Nie ma przyzwolenia na to, żeby przechodzić do spółek skarbu państwa tylko dlatego, że ktoś kogoś zna - mówiła obecna szefowa kancelarii premier Szydło Beata Kempa, gdy posadę w Orlenie dostał Ostachowicz.
Już za obecnych rządów - były poseł PiS Wojciech Jasiński został prezesem Orlenu, do tej spółki trafił też były rzecznik PiS Marcin Mastalerek. Inny były poseł PiS Maks Kraczkowski wszedł do zarządu PKO BP. Niedawno pisaliśmy o przyjaciółce premier Beaty Szydło - Sabinie Bigos-Jaworowskiej, dyrektorce szpitala w Oświęcimiu, która została zgłoszona na członka rady nadzorczej banku Pekao. Skala zjawiska jest ogromna. "Puls Biznesu” wymienił niedawno tysiąc nazwisk osób, którymi PiS obsadził instytucje i spółki państwowe.
Najczęściej jedyne kwalifikacje takich nominatów, to legitymacje PiS w kieszeni. Ale przy okazji takich awansów - poza układaniem politycznych puzzli - liczy się przede wszystkim dostęp do prawdziwych konfitur władzy. Urzędnik wysokiego szczebla w rządzie czy w kancelarii prezydenta może liczyć na kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, a w zarządzie któregoś z państwowych kolosów Sadurska będzie zarabiała nawet kilkadziesiąt tysięcy. Przez rok można zarobić milion, a może i dwa.
"Typowy mechanizm nomenklatury"
W sieci drwią już z transferu Sadurskiej. "Nie wiedziałem, że pani M. Sadurska zna się na ubezpieczeniach. Do tej pory nie radziła sobie z funkcją Szefa Kancelarii Prezydenta RP, to dlaczego ma sobie poradzić w PZU ?" – pytają internauci. "Typowy mechanizm nomenklatury (jak w PRL). Nie radziła sobie w Kancelarii Prezydenta to dostała kopa w górę do zarządu PZU. A kwalifikacje przy tym zerowe!" - czytamy.
To nie pierwsza w ostatnich miesiącach zmiana na najwyższych stanowiskach w PZU. Wcześniej z fotelem prezesa pożegnał się Michał Krupiński. W kwietniu zastąpił go - kojarzony z Mateuszem Morawieckim - Paweł Surówka. Kilka dni temu z funkcji wiceprezesa PZU zrezygnował b. poseł PiS Andrzej Jaworski, w związku z tym Sadurska może zająć jego miejsce w zarządzie spółki. Prywatnie to bliski znajomy Sadurskiej, razem zakładali parlamentarny zespół do spraw przeciwdziałania ateizacji Polski.
Odejście Sadurskiej byłoby już kolejną zmianą w Kancelarii Prezydenta. Na początku maja rezygnację złożył dyrektor biura prasowego Marek Magierowski. Zastąpił go Krzysztof Łapiński. Magierowski został wiceministrem spraw zagranicznych, gdzie odpowiada za dyplomację ekonomiczną w relacjach z krajami Azji.
Kim jest Sadurska? Urodziła się w Puławach, pochodzi z Końskowoli. Jest absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Nie zrobiła jednak aplikacji. Odbyła natomiast studia podyplomowe w Lubelskiej Szkole Biznesu na kierunku Zarządzanie i Organizacja.
Pierwszą pracę podjęła w Miejskim Urzędzie Pracy w Lublinie, gdzie od 2000 roku była referentem w wydziale finansowo-księgowym. Z czasem zmieniła też otoczenie i awansowała do działu prawnego, a przez moment pełniła nawet funkcję rzecznika prasowego.
Kim jest Sadurska?
W 2005 dostała się pierwszy raz do Sejmu. Była najmłodszą posłanką PiS. Wielu posłów wspomina pierwsze sejmowe wystąpienie Sadurskiej, które dotyczyło owoców miękkich. W 2005 r. posłanka PiS pytała ówczesnego premiera, Kazimierza Marcinkiewicza, jak zamierza chronić ich rodzimą produkcję. Troska wynikała z faktu, że na lubelszczyźnie, skąd pochodzi Sadurska i gdzie wytwarza się większość krajowej produkcji malin, pojawiło się zagrożenie w postaci owoców miękkich importowanych między innymi z Chin.
W 2006 r. wybrano ją do Krajowej Rady Sądownictwa. Rok później przez 4,5 miesiąca pełniła funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W międzyczasie dwukrotnie kandydowała do Parlamentu Europejskiego. Bezskutecznie. W kręgi władzy w partii wprowadził ją Przemysław Gosiewski ( zginął w katastrofie pod Smoleńskiem), dzięki któremu zyskała przychylność prezesa. Głośno zrobiło się o niej jednak dopiero podczas kampanii Andrzeja Dudy, w której współuczestniczyła.
W Sejmie Wspólnie z Andrzejem Jaworskim założyli parlamentarny zespół do spraw przeciwdziałania ateizacji Polski. Sadurska była jego wiceprzewodniczącą. Zawsze charakteryzowała się radykalnymi poglądami.
Działała w Akcji Katolickiej. Była członkiem zespołu na rzecz Ochrony Życia, oraz Zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej. Pracowała przy zespole ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jest założycielką i członkiem Zarządu Towarzystwa Ochrony Dziedzictwa Kulturowego - Fara Końskowolska.
Często gościła w mediach o. Rydzyka. Uważa, że młodzież jest deprawowana, dzieci "seksualizowane", Kościół atakowany i prześladowany, a genderyzm groźny dla społeczeństwa.
W mediach szerokim echem odbiły się jej krytyczne wypowiedzi pod adresem konwencji antyprzemocowej, metody in vitro oraz przedstawienia "Golgota Picnic". W tej ostatniej sprawie złożyła nawet zawiadomienie do prokuratury. Od śledczych domagała się ścigania osób zaangażowanych w propagowanie tej sztuki w Polsce. Bo sztuka obraża jej uczucia religijne.
Sadurska poświęciła się całkowicie polityce. Nie ma męża, ani dzieci. W jednym z wywiadów mówiła,że lubi czytać amerykańskie thrillery prawnicze. – Ale ostatnio najczęściej czytam projekty ustaw – mówiła. Polityczna aktywność sprawia jednak, że pojawiają się inne ciekawe możliwości. – Kiedyś brałam udział w lubelskiej charytatywnej akcji "Taniec z VIP-ami". Stresu było dużo, ale zabawa dobra. No i cel słuszny – podkreślała.

Kilka lat temu – jak opisywała "Gazeta Krakowska" – w jednym z programów gościła razem z Jackiem Wilkiem z Kongresu Nowej Prawicy. Wilk mówił o wolnościowym programie, w którym to nie urzędnicy mówią, co ludzie mają robić, tylko obywatele sami o sobie decydują. Odpowiedź Sadurskiej była niefortunna.
"Dobrze wyda pieniądze Polaków"?
– Rozumiem, że pan skłania Polaków, by pieniądze, które mają oszczędzane na emerytury, to pan mówi niech sobie wydają na to, na co chcą. Czyli jak chcą, to teraz oszczędzają na emeryturę, a jak nie, to pokrywają potrzeby swojej rodziny. To jest proszę pana absurd – powiedziała, za co później oberwało się jej w internecie. "Absurdem jest to, że ta pani uważa że wyda cudze pieniądze lepiej niż ich właściciele" – brzmiał jeden z komentarzy.
Teraz w nagrodę za partyjną lojalność będzie mogła zarobić i wydawać ogromne pieniądze należące do nas wszystkich. I pewnie nikogo z polityków PiS jej spodziewany awans nie zniesmaczy, tak jak niegdyś awans Ostachowicza. A może jednak?