Małgorzata Sadurska, która w Kancelarii Prezydenta pilnowała interesów PiS idzie do zarządu PZU; Maria Pereira, żona Samuela, wiceszefa publicystki TVP Info jest przymierzana na rzeczniczkę Trybunału Konstytucyjnego; Andrzej Zielonacki, były członek komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego został właśnie nowym sędzią Trybunału. To tylko niektóre awanse na tapecie władzy z ostatnich dni. Co łączy wyróżnionych? Są "nasi”, oddani, swoi, lojalni, odpowiednio sformatowani... Czyli nigdy nie zdradzą partii, bo prawie wszystko jej zawdzięczają.
Termin "nasizm”, ewentualnie "nasizm-kalizm” rozpowszechnił prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz. "Co zrobi nasz, co służy naszym, to jest dobre – co nie naszym, złe. I kto nie nasz – zły. Jeśli mnie Państwo spytacie, co jest najgorsze w III RP, to powiem, że właśnie to” - opisywał RAZ w jednym ze swoich felietonów.
"Nasizm", TKM i BMW
Z tym terminem łączy się swojskie "Teraz K.. my”, którego użył niegdyś Jarosław Kaczyński wyjaśniając powody, dla których nie startował w wyborach do Sejmu z listy AWS, mimo że uczestniczył w powoływaniu tej formacji. Stwierdził wtedy, że w AWS zbyt wielką rolę odgrywa nieformalna partia "TKM”. Tę "partię” miała cechować chęć zajęcia stanowisk rządowych i korzystania z układów stworzonych przez poprzedników, zamiast dokonywania reform. Sam Jarosław Kaczyński wskazuje, że określenie "TKM” wymyślił Marek Kuchciński, obecny marszałek Sejmu.
Kolejnym bliskoznacznym terminem jest BMW - Bierny Mierny ale Wierny", określenie - jak podaje wikipedia - ukute w okresie PRL-u dla opisania charakterystyki uprzywilejowanej w owym okresie warstwy społecznej tzw. nomenklatury. "Dobry fachowiec, ale bezpartyjny" - taki z kolei tekst, autorstwa Mieczysława F.Rakowskiego, ujmujący się za ludźmi, którym karierę blokował fakt, iż nie należeli do PZPR, opublikowała w 1971 roku "Polityka”.
Lenin pisał że kadry decydują o wszystkim. W PRL był tzw. awans społeczny. Ale korzenie zjawiska, o którym piszemy, sięgają zapewne do początków historii polityki.
Prezes stawia na oddane kadry
W Prawie i Sprawiedliwości są przekonani, że przetrwali bo w ciężkich czasach opozycji okopali się wokół tzw. zakonu Porozumienia Centrum, czyli swoistej "partii w partii", której trzon stanowili najwierniejsi z wiernych "żołnierzy” Jarosława Kaczyńskiego. Prezes nauczony tamtym doświadczeniem, ale także doświadczeniem pierwszych swoich rządów, wręcz filozofię rządzenia PiS oparł na "nasizmie”, na wiernych kadrach, wedle starej jak świat antynomii „My kontra oni”. "My jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO”…
"Nasizm", to największa choroba polskiej polityki. To prawda, że inne partie także opierały się często na wypróbowanych, partyjnych kadrach. Też awansowały zastępy swoich "Misiewiczów”, ale na pewno nie na na tak ogromną skalę jak dzieje się to obecnie. Kryteria kompetencji liczyły się jednak bardziej niż legitymacja partyjna. Albo przynajmniej na równi. Ale przede wszystkim żadna z byłych partii rządzących nie uczyniła "nasizmu” filozofią swoich rządów.
Ludzie PiS, którzy piastują ważne stanowiska z rekomendacji partii są często rodzinnie związani z liderami PiS, by wspomnieć choćby Jana Marię Tomaszewskiego, kuzyna Jarosława Kaczyńskiego, o którym mówi się, że jest kadrowym w TVP, Witolda Ziobro, brata Zbigniewa, który "wypłynął" w kontekście doradcy prezesa PZU i szarej eminencji, czy wspomnianej już Marii Pereiry, spokrewnionej z Marią Kaczyńską.
"Misiewiczów" przybywa każdego dnia
"Puls Biznesu” pisał na początku roku, czyli raptem po półtora roku rządów PiS o liście tysiąca ludzi tej partii pozatrudnianych na państwowych synekurach. "Mam dużo kolegów i koleżanek, więc możemy tutaj porozmawiać sobie dłużej na ten temat – żartowała sobie wtedy premier Beata Szydło.
Warto przypomnieć, że w 2012 roku "PB” opublikował dwie listy działaczy PO i PSL, członków ich rodzin i znajomych na państwowym garnuszku. Każda składała się z ponad 400 nazwisk.
Ten sam dziennik napisał ostatnio o bliskich znajomych Szydło, którzy weszli do Rady Nadzorczej Pekao. Dziennikarze wymienili m.in. Sabinę Bigos-Jaworowską, dyrektor szpitala powiatowego w Oświęcimiu, czy Michała Kaszyńskiego, który razem z mężem Szydło działa w jednym z oświęcimskich stowarzyszeń i innych "znajomych królika". "Królikami" byli w tym przypadki m.in minister Ziobro i wicepremier Morawiecki. Wiele pisze się też o tzw. układzie sycowskim, za którym ma stać szefowa kancelarii premier Szydło Beata Kempa.
Wszystkie te nominacje odbywają się bez zażenowania po tym jak prezes Kaczyński ogłosił publicznie, że taka jest aktualna filozofia jego rządów. Przypomnijmy, że w kwietniowym wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego”, pytany o to, dlaczego PiS oddaje sporo władzy takim ludziom, jak Bartłomiej Misiewicz, odparł bez ogródek: – Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk, którzy realizują nasz program.
"Nasizm" to oficjalna filozofia PiS
Indagowany, dlaczego PiS krytykowało przeciwników za rozdawanie intratnych stanowisk wśród niekompetentnych "swoich", a teraz postępuje w podobny sposób, tłumaczył: – W latach 2005-2007 wprowadziliśmy bardzo zobiektywizowane konkursy, w których decydowały czysto merytoryczne kategorie. Skończyło się to fatalnie. Wprowadziliśmy do spółek całą rzeszę ludzi, którzy mieli co najmniej doktorat z ekonomii albo prawa związanego z gospodarką, i natychmiast byli oni pochłaniani przez patologiczny system funkcjonujący w tych spółkach.
Jeszcze bardziej obrazowo przedstawił ten mechanizm za pierwszych rządów PiS obecny prezes TVP Jacek Kurski (cytat za "Gazetą Wyborczą"). – Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
Władza absolutna deprawuje absolutnie
Ówczesny premier Jarosław Kaczyński miał wtedy jeszcze hamulce i skrytykował Kurskiego za te słowa wypowiedziane na zjeździe PiS w Gdańsku. – Bardzo ostrych słów użyłem, rozmawiając na ten temat [o wypowiedziach podczas zjazdu gdańskiego PiS - red.] z kolegą Kurskim, chociaż on przeczył jakoby ten cytat był dokładny. Jeszcze raz powtarzam - całkowicie nie akceptuję tego sposobu uprawiania polityki – grzmiał wówczas Kaczyński.
W kwietniowym wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" w oparach hipokryzji Kaczyński wyjaśniał, że ten system (oparty na wiernych kadrach), który wdraża jego partia też ma mankamenty" i jednak "zmusza jego formację do naprawiania pewnych sytuacji poprzez stosowanie kryterium kompetencji". – Tyle że nie jest to łatwe, bo od 1989 r. życie społeczne było poddawane procesowi demoralizacji. To niestety widać w postawach ludzi – ocenił.
Niestety prezes PiS nie zauważył, że teraz demoralizowane są kadry PiS. Największą wadą filozofii "nasizmu” jest to, że to broń obosieczna, o czym świadczą stare cytaty i wypowiedzi polityków, którzy ją piętnowali, a potem brali udział w skokach na synekury. "Nowe" kadry PiS w spółkach, zamienią się szybko w syte koty. Poza tym każda władza deprawuje, ale władza absolutna deprawuje absolutnie.