Podczas gdy walkę o rząd dusz w opozycji toczą Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru, a Front Demokratyczny na wszelki wypadek nie wpuszcza centrum i lewicy na scenę podczas manifestacji, z boku wyrasta nowa liderka. Niezwiązana z żadną partią, energiczna, zdeterminowana, ale i krytykowana. Marta Lempart – prawniczka, która zorganizowała Strajk Kobiet.
Był koniec września. – Lempart? Przez "e" na początku? – upewniali się gorączkowo członkowie różnych redakcji, gdy okazało się, że trzydziestolatka z Wrocławia wzywa kobiety do ogólnopolskiego strajku przeciwko projektowi totalnego zakazu przerywania ciąży, skierowanego do dalszych prac przez PiS.
Wyznaczyła datę na 3 października, nadając konkretny kształt pomysłowi rzuconemu w eter przez Krystynę Jandę. A potem, zasuwając niemal całą dobę, pomagała kobietom w całej Polsce rejestrować lokalne Strajki Kobiet.
Protestujące parasolkami odpędziły polityków, którzy pragnęli totalnie upaństwowić ich brzuchy. Ale to nie znaczy, że Lempart spoczęła na laurach. Oprócz zaangażowania na rzecz kobiet włączyła się lub zainicjowała inne działania polityczne (ale nie partyjne) – przeciw zmianie ustroju Polski przez władzę, ochronę praw osób LGBTQ i tzw. "kontrmiesięcznice". Działalność społeczna to dla niej nie pierwszyzna – we Wrocławiu od lat znana jest z pracy na rzecz osób z niepełnosprawnością. Potem włączyła się w protesty KOD i Obywateli RP.
Głos odkodowany
Niedziela, 15:00, Sejm. Trwa wielka opozycyjna manifestacja obywateli, którzy nie godzą się na upartyjnienie sądów. Kilkadziesiąt godzin wcześniej powołano Front Demokratyczny – wszyscy przeciw niszczeniu państwa przez władzę. Opozycja zgodnie ma żądać, by Polska pozostała w kręgu cywilizacji europejskiej. Okazuje się jednak, że na zgromadzeniu zgłoszonym przez KOD jest opozycja lepszego i gorszego sortu. Ten lepszy sort, czyli Platforma i .Nowoczesna, swobodnie przemawia ze sceny do protestującego tłumu. Gorszy sort – politycy centrum i lewicy – nie mogą mówić, tylko słuchać spod sceny.
Temu kuriozalnemu sortowaniu przeciwstawia się prof. Monika Płatek, wygłaszająca wystąpienie o prawie jako fundamencie państwa. Przełamując opór organizatorów z KOD niemal wciąga na scenę Martę Lempart. Skąd ten opór, skoro sama liderka Strajku Kobiet jest znana z angażowania się w inicjatywy Komitetu Obrony Demokracji?
– Oni po prostu gardzą lewicą – mówi mi anonimowo jeden ze świadków przepychanek pod sceną. – Tu nie chodzi o nic osobistego, jakieś zastrzeżenia akurat do Lempart. Przecież Razem, Inicjatywa Polska, SLD i Zieloni też nie dostali głosu – tłumaczy. – Gadają o zjednoczeniu, a jak przychodzi co do czego, robią selekcję. W walce z PiS te lewicowe kilkanaście procent głosów będzie na wagę złota, ale oni tego nie rozumieją, a po wyborach będzie zdziwienie i płacz... o ile oczywiście wolne wybory się odbędą – komentuje zgryźliwie świadek.
"Pali nam się Polska"
Sama Lempart zdaje się rozumieć, że zjednoczona opozycja, aby była skuteczna, nie może pozostać hasłem z transparentu, ale musi działać naprawdę. "Chcemy mieć świadomość, że naprawdę zrobiłyśmy wszystko, co można, żeby zakończyć rządy bezprawia i niesprawiedliwości. Bez oglądania się na sojusze i animozje (...)" – apelował kilka dni temu Strajk Kobiet.
"Kiedy dom się pali, nie dyskutujemy, kto co zrobił osiem lat temu, a czego nie zrobił, nie wypominamy sobie grzechów, nie konkurujemy na piękne słówka i miny, nie prężymy piersi do kamer, nie wybieramy się na urlop. Ratujemy, co się da. Przede wszystkim – ratujemy ludzi" – pisała Lempart wraz z koordynatorkami regionalnymi, zapraszając środowiska demokratyczne na pilną naradę, która odbyła się w niedzielę. Tym samym Lempart w kilkadziesiąt godzin dokonała czegoś, o czym przez kilka miesięcy KOD tylko mówił.
Za, a nawet przeciw
– Wiesz, co mnie wkurza w Marcie? – pyta jedna z działaczek kobiecych. I nie czekając na odpowiedź od razu odpowiada. – To, że myśli, że jest liderką Strajku Kobiet, choć przecież to był wielki wysiłek setek organizatorek i tysięcy uczestniczek. Rośnie nam drugi Kijowski z napompowanym ego – denerwuje się aktywistka. – Nikt jej nie odbiera tego, że wyznaczyła datę Strajku Kobiet, a potem to wszystko ogarniała. Ale to nie znaczy, że jest szefową ruchu kobiecego w Polsce, a chyba o tym zapomina – konkluduje.
Inna aktywistka krytykuje fakt, że za pośrednictwem Lempart Strajk Kobiet włączył się w tzw. kontrmiesięcznice, czyli protesty przeciwko zawłaszczaniu Krakowskiego Przedmieścia przez partię każdego dziesiątego dnia miesiąca. – To niepotrzebna wojna, na której wkrótce poleje się krew. Głosiciele zamachu smoleńskiego mogą protestować tak jak każdy, a to że uważam, że upadli na głowę nie ma żadnego znaczenia. Czy byłybyśmy zadowolone na przykład w sytuacji, gdyby neonaziści blokowali protesty kobiet? – pyta retorycznie. Jej głos nie jest odosobniony. Wątpliwości w sprawie udziału Strajku Kobiet w "kontrmiesięcznicach" ma więcej działaczek, ale nie podnoszą ich publicznie.
Ale Lempart ma też i oddane zwolenniczki. – To kobieta - ogień. Jest skuteczna. Mówi emocjami, a nie biurokratycznym bełkotem. Wie, czego chce, gdzie może ustąpić a co nie podlega dyskusji. Działa, a nie gada. Jest pragmatyczna, konkretna – wymienia jej zalety jedna z nich.
Dla innej Lempart, choć nie idealna, i tak jest lepsza od liderów opozycji parlamentarnej. – Nie zdziwię się, jeśli za kilkanaście miesięcy wyrośnie na konkurencję dla Tuska i Biedronia. Z litości nie będę nawet wspominać o Ryszardzie "Maderze" Petru czy Grzegorzu "konserwatywnym zwrocie" Schetynie. Lempart nie bierze urlopu w ciepłych krajach, gdy trzeba walczyć o Polskę – podsumowuje.
Reklama.
Marta Lempart
fragment wywiadu dla naTemat o Czarnym Poniedziałku (03.10.2016)
Zróbmy to! Nie oszukujmy się, że jak siedzimy w internecie, to jesteśmy z ludźmi - nie jesteśmy! Jeśli nie wychodzimy na ulice, a zamiast tego stukamy w klawiaturę, to równie dobrze moglibyśmy siedzieć na środku pustyni.Czytaj więcej
Marta Lempart
fragment wywiadu dla naTemat przed Strajkiem Kobiet, 27.09.2016
My, Polacy, jesteśmy narodem kompletnie nieobliczalnym. Wielokrotnie to pokazywaliśmy. Nigdy nie wiadomo co poruszy lawinę. To może być sprawa, która pozornie nie powinna wywrócić władzy. Ta polska nieobliczalność jest naszą siłą. Obecna władza nie docenia naszego groźnego potencjału.Czytaj więcej