Jest wiele osób przekonanych, że Andrzej Lepper nie targnąłby się na swoje życie. Były szef Samoobrony zmarł 5 sierpnia 2011 roku, miał 57 lat. Ciało polityka znalazł w łazience, w siedzibie partii, jego zięć. Lekarz nie miał wątpliwości, że było to samobójstwo. Prokuratorskie dochodzenie nie wykazało, aby ktokolwiek inny mógł mieć w tym udział. Jako motyw wskazano kłopoty finansowe. Ale jest rzesza osób, które tej wersji nie przyjmują do wiadomości. A wątpliwości w tej kwestii powracają, gdy okazuje się, że przed laty Lepper całkiem celnie przewidział przyszłość.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W samobójstwo nie uwierzył i nie uwierzy jeden z najbliższych współpracowników Leppera sprzed lat, Sławomir Izdebski. To za jego sprawą raz po raz odżywają spekulacje, komu mogło zależeć na milczeniu byłego wicepremiera. Wiosną złożył w prokuraturze wniosek o to, by wznowiła postępowanie w sprawie śmierci polityka. Powodem wznowienia miałyby być "nowe okoliczności". Izdebski przekonywał, że ma nagranie dokonane niedługo przed śmiercią Leppera. Wynika z niego, że szef Samoobrony koniecznie chciał się spotkać z Jarosławem Kaczyńskim.
Na chłopski rozum – komu w 2011 roku mogłoby zależeć na śmierci Andrzeja Leppera? To było 4 lata po tym, jak jego partia znalazła się poza Sejmem. Ani Samoobrona nic wówczas nie znaczyła na politycznej scenie, ani pogróżkami Leppera nikt się już nie przejmował. Pozostawał w cieniu – zapomniany, opuszczony. Kariery robili najwyżej niektórzy ludzie, jacy parę lat wcześniej stali u jego boku. Ryszard Czarnecki zrzucił biało-czerwony krawat Samoobrony i karnie stał u boku Jarosława Kaczyńskiego.
Przedziwną drogę obrał były rzecznik Samoobrony, Mateusz Piskorski. Założył prokremlowską partię Zmiana, publicznie pochwalał Władimira Putina i nie miał nic przeciwko zagarnięciu Krymu przez Rosję. Jego kariera potwierdzałaby pojawiające się już przed laty informacje o powiązaniach Samoobrony choćby z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Ale Lepper? Pozostał z boku. Nawet jeśli jeszcze organizował jakieś konferencje prasowe, to nikt na nie nie przychodził, bo i jego rewelacji prawie nikt nie traktował już wtedy poważnie. Komu Lepper mógł wadzić?
"Był niewygodny, więc go zlikwidowano" – takich komentarzy w sieci przybywa za każdym razem, gdy ktoś odkryje jakieś stare nagranie lub jakąś dawną wypowiedź Andrzeja Leppera. Bo co jakiś czas okazuje się, że chłopski trybun, który trafił do wielkiej polityki, przy całej swojej prostocie był niezłym obserwatorem.
Trybunał i sądy
Już 10 lat temu Lepper mówił, na czym najbardziej zależy prezesowi PiS: na pełni władzy. A to mogło zagwarantować – w wyobrażeniu Jarosława Kaczyńskiego i według relacji byłego wicepremiera – tylko przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.
Czy nie taki właśnie scenariusz realizuje właśnie PiS, odkąd w 2015 r. objęło samodzielne rządy? Ale do pełni władzy, oprócz obsadzonego fotela w Pałacu Prezydenckim, oprócz zdobytych wszelkich możliwych stanowisk, jakie tyko rząd może obsadzić, potrzeba czegoś jeszcze. Przynajmniej w tej "wizji" Leppera na temat prezesa PiS.
Media
Wywiad szefa Samoobrony dla "Polityki" pochodzi z początku sierpnia 2007 roku. Leppera już w rządzie PiS nie było, prezes Kaczyński poszukiwał posłów z innych partii, mogących uratować jego gabinet. Były wicepremier raczej nie przewidywał, że dojdzie do przyspieszonych wyborów – uważał, że PiS dzięki "kwitom" przetrwa i dobierze się m.in. do mediów. – To ma być taka Polska, w której kto jest dla niego niewygodny, ten jest odstrzelony. Kiedyś mówił nam o liście dziennikarzy, którzy go krytykują i których trzeba odstrzelić – opowiadał Lepper Jackowi Żakowskiemu.
I – jak wynika z ówczesnych przewidywań Leppera – zdobytej władzy prezes Kaczyński łatwo nie odda.
– Dla Kaczyńskiego polityka to jest droga po trupach do władzy. (...) Całe jego życie to władza. Ma wizję swojej władzy na lata – przekonywał szef Samoobrony, ale wtedy nikt nie wziął tego serio, bo chwilę później jednak rozpisano przedterminowe wybory i PiS władzę stracił. Teraz, gdy wrócił, słowa o kontroli nad mediami nie brzmią już jak urojenia kiepskiego proroka.
Talibowie w Klewkach
Takich momentów w politycznej karierze Leppera było dużo więcej. Niejednokrotnie mówił coś tak nieprawdopodobnego, że nikt o zdrowych zmysłach nie potraktowałby tego poważnie. Tak było choćby w słynnej sprawie "Talibów w Klewkach".
Ale gdy międzynarodowe organizacje chroniące prawa człowieka zaalarmowały zachodnie media, że w warmińsko-mazurskiem CIA mogła mieć tajne więzienia, gdzie torturowano podejrzanych o terroryzm, okazało się, że rzeczywiście coś na rzeczy było. Później istnienie więzień CIA w Polsce potwierdził m.in. raport sporządzony przez Senat USA, a Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Polsce wypłacenie dwóm więźniom CIA przetrzymywanym na terenie naszego kraju 230 tysięcy euro. W opowieści Leppera było jednak wiele sprzeczności – przede wszystkim nie chodziło o Klewki, lecz o Stare Kiejkuty. To kilkadziesiąt kilometrów różnicy.
Nowoczesna i KOD
Dar przewidywania? Czy może – jak woleliby zwolennicy spiskowej teorii dziejów – dowód na to, że wszystko jest ukartowane? W 2005 roku Lepper mówił, że powstaje "nowy układ" z udziałem Władysława Frasyniuka pod patronatem Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego. "A nad nimi dwoma – guru ekonomii polskiej: Balcerowicz!" – mówił wtedy szef Samoobrony, co dziś odczytywane jest przez wiele osób na prawicy jako proroctwo powstania Komitetu Obrony Demokracji oraz Nowoczesnej Ryszarda Petru.
Wiadomo, Lepper "jeździł" po Balcerowiczu od zawsze. Na tym zbudował wręcz swój sens istnienia. W tym proroctwie też wiele się nie zgadza, ale ponieważ zgadza się choć trochę – to nagranie sprzed 12 lat wciąż żyje w internecie. Tak jak i wiele innych, w których Lepper oskarżeniami rzucał na lewo i prawo.
A skoro Lepper tak wiele przewidział (lub – jak kto woli – "przewidział"), to znaczy, że i wiele wiedział. Skoro zaś tyle wiedział, to dla wielu był niewygodny. Skoro był niewygodny, to... Te emocje pewnie prędko nie opadną. Parę miesięcy temu Tomasz Sekielski obiecał, że przyjrzy się sprawie śmierci Leppera, aby sprawdzić, ile jest prawdy w tych wszystkich rewelacjach. Na "Teorię spisku" poświęconą liderowi Samoobrony wciąż czekamy.
Reklama.
Andrzej Lepper
szef Samoobrony, wicepremier w rządzie PiS w latach 2006-2007
(...) wyjdzie to, co chcieli zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym. Kontrola nad Trybunałem to jest wielkie marzenie Jarosława.
Rozmawiał z wami o tym?
Nieraz. Najpierw miała być zmiana ustawy o Trybunale. Tak, żeby przewodniczącego prezydent wybierał z trzech kandydatów. Nie z dwóch. Wie pan, o co chodzi?
Żeby mieć swojego.
(...)Czyli będzie miał takie składy orzekające, jakie mu będą na rękę. Bo prezes Trybunału ustala skład sądzący. Ich prezes już dopilnuje, żeby w ważnych sprawach orzekali sędziowie, którzy nie zawiodą PiS. (...) O to idzie gra teraz. Dyspozycyjny Sejm, dyspozycyjny Senat, dyspozycyjni sędziowie, swój prezydent, swoje służby i media. Celem jest pełnia władzy. Sam mi mówił, że do Trybunału da takich ludzi, którzy nie zawiodą.
Andrzej Lepper w rozmowie z Jackiem Żakowskim w "Polityce", 7 sierpnia 2007 r.
Andrzej Lepper
szef Samoobrony, wicepremier w rządzie PiS w latach 2006-2007
To są potwory polityczne. Tam w ogóle nie ma człowieczeństwa. Zwłaszcza w Jarosławie. (...) on sobie zaplanował Polskę swoich marzeń. I się przed niczym nie cofnie, żeby się te marzenia spełniły.
Zwierzał się panu z tych marzeń?
Główne marzenie jest jedno. Żeby wszystko zostało podporządkowane jego wizji. Za wszelką cenę. A jego narzędziem są kwity. (...)
Ja dawniej myślałem, że dla nich celem jest prezydentura. Ale nie. Wiem od tego człowieka z bliskiego otoczenia Ziobry, że im chodzi o władzę przez następne kadencje. Przynajmniej jeszcze dwie. Następne dziesięć lat chcą rządzić.
Andrzej Lepper w rozmowie z Jackiem Żakowskim w "Polityce", 7 sierpnia 2007 r.