Zawsze fascynowała ich broń i wojsko. Zapisali się do WOT, żeby bronić granic przed "zielonymi ludzikami". Teraz ze zdziwieniem czytają doniesienia prasowe, że niczym ORMO mają tłumić demonstracje totalnej opozycji.
Antoni Macierewicz z Mariuszem Błaszczakiem po cichu zawierają porozumienie o współpracy oddziałów Wojsk Obrony Terytorialnej z Policją. Szczegóły są objęte tajemnicą, ale wśród przeciwników "dobrej zmiany" zapanowało przekonanie, że w tajemnicy tworzy się współczesne oddziały ORMO. Spytaliśmy żołnierzy WOT o to, co o tym sądzą.
Zapisałeś się do ORMO?
Andrzej Kurek: Absolutnie nie. Dobrze, przyznam od razu, bo to pewnie i tak wyjdzie, nie głosowałem na Platformę i nie jestem zwolennikiem Nowoczesnej, ale uważam, że mają prawo mieć swoje poglądy, a ja nie zamierzam ich wybijać pałą.
Krzysztof Wesołowski: Moi rodzice wyjechali w latach 90. na wschód Polski i tam osiedli. Tata opowiadał mi o tym, co widział jako młody chłopak na ulicach Wrocławia, jak policja ganiała i pałowała ludzi walczących o wolną Polskę. Ja też się do ORMO nie zapisywałem.
Ale jesteście żołnierzami Wojsk Obrony Terytorialnej, które mają współpracować z Policją i już opozycja grzmi, że powstaje nowe ORMO.
AK: To jakieś szaleństwo. Już w zeszłym roku czytałem, że oddziały WOT będą używane do pałowania KOD-owców i co? Nikt z nas pały nawet na oczy nie widział, nikt nie jechał do Warszawy, przynajmniej z mojego oddziału i nie rozganiał demonstracji. To, co mówią politycy, trzeba podzielić przez dwa, albo i więcej.
Teraz to się może zmienić. Będziecie zamiast policjantów obstawiać miesięcznice smoleńskie?
KW: To jest tak: jesteśmy wojskiem i musimy wykonywać rozkazy. Dopóki ktoś nie wyda nam polecenia niezgodnego z prawem, to nie możemy odmawiać wykonania rozkazu. Z drugiej strony co jest złego w tym, że policjanci zabezpieczają trasę przemarszu ludzi chcących się w spokoju pomodlić?
Wiele osób od dawna mówi, że tu nie tyle o modlitwę chodzi, co o uprawianie polityki na grobach ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku.
KW: Też mi nowina. Politykę uprawia się na polach bitwy pod Cedynią, na Westerplatte i na placu Powstańców Warszawy.
A jednak na Krakowskim Przedmieściu wrogiem może okazać się sąsiad, a nie jakiś wróg zewnętrzny z zamierzchłej przeszłości.
KW: Jasne. Ale nikt nie popełnia przestępstwa. Jednym nie podoba się, że ktoś przemawia pod pałacem, innym nie podobają się transparenty opozycji. To się chyba nazywa demokracja, nie? Każdy może mieć swoje zdanie.
Zapytam inaczej: jeśli padnie rozkaz, będziecie tłumić demonstracje opozycji?
AK: Jestem przekonany, że do tego nie dojdzie. Nie chcę się dziś zastanawiać, co by było gdyby, bo to dyskusja akademicka. Nie po to wstępowałem do WOT, żeby mnie obrażano i wyzywano od ORMO.
KW: Mamy w plutonie kolegę, który sympatyzuje z KOD, więc myślę, że tłumienie demonstracji zaczniemy od kocówy. A tak poważnie, to politycy i media robią z igły widły. Ja nikogo za poglądy polityczne pałować nie zamierzam.
KW: A choćby ciebie. Wszystkich Polaków. Bardzo mi się nie spodobało to, co Rosjanie wyczyniali na Krymie i myślałem, że trzeba coś z tym zrobić. Gdy pojawiła się koncepcja obrony terytorialnej stwierdziłem, że to świetny pomysł.
Nazywają was wojskiem weekendowym.
AK: Jest w tym trochę racji. Szkolenia nie ma za wiele, ale pamiętajmy, ze ta formacja nie jest tak do końca regularną armią. Prowadzimy normalne życie, mamy rodziny, niektórzy już nawet poszli w dzieci, pracujemy. Wolny czas poświęcamy dla ojczyzny.
KW: Większość z nas ma za sobą etap "zabawy w wojsko". Jakieś grupy rekonstrukcyjne, organizacje strzeleckie czy grupy ASG.
Czyli strzelanie do siebie plastikowymi kulkami?
KW: ASG wymyślono w Japonii, gdzie po drugiej wojnie światowej w ten sposób szkolono organizacje paramilitarne. Śmierć jest udawana, repliki udają prawdziwą broń, ale taktyka walki jest jak najbardziej prawdziwa. Śmiem twierdzić, że chłopaki, którzy wcześniej biegali z ASG po lasach lepiej znają się na wojskowej robocie niż niejeden żołnierz służby czynnej.
Ale to jednak armia zawodowa jest stawiana na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o poziom wyszkolenia.
KW: Słyszałem, że w wielu jednostkach WP żołnierze tak często widzą broń na strzelnicy, jak ty jednorożce spacerujące po Warszawie. Nie mówię tu oczywiście o komandosach i tych, to jeżdżą na misje.
AK: W Afryce małe dzieci biegają z kałachami i nikt się nie pyta, czy umieją strzelać tylko ucieka, żeby nie oberwać. Tu działa statystyka, jak wywalisz magazynek to któryś pocisk musi trafić.
Nazywają was ORMO, armią weekendową, ale też szwadronami Antoniego. Fajnie być żołnierzem WOT?
AK: Nie mam z tym problemu. Minister Macierewicz poprawił to, co kiedyś się nazywało Narodowe Siły Rezerwowe i było kompletną porażką. Teraz przynajmniej coś się dzieje, powstają nowe plutony, mamy kadrę oficerską, odbywają się ćwiczenia. Mało, ale jednak.
I macie zacząć współdziałać z policją.
AK: Z policją, strażą pożarną, służbami medycznymi, samorządami i wszystkimi którym zależy na bezpieczeństwie Polaków. Co w tym złego? Policja nie łamie prawa o ile wiem, tylko stoi na jego straży.
Zatrzymywani na Krakowskim Przedmieściu twierdzą, że policjanci bezprawnie ich zatrzymują, legitymują bez powodu, szykanują.
KW: A policjanci piszą w raportach o napaści na funkcjonariusza. Prawda pewnie leży gdzieś po środku. Ale mnie w to nie mieszaj. Ja czuję się żołnierzem, nie jestem milicjantem.