
Tymczasem Jan T. Duda w swoich wypowiedziach przedstawia diagnozy sytuacji i snuje prognozy na przyszłość.
Liczę, że będzie kompromis i wszyscy się dogadają. Mam całkowite zaufanie do prezydenta w związku z ustawami, jakie przygotował. One zmieniają polskie sądy na lepsze.
Głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w dom przyjąć, nagich przyodziać - jeśli chodzi o uchodźców, to właśnie taka filozofia miłosierdzia mi przyświeca. Trzeba pamiętać przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Jestem katolikiem i wyznaję na ten temat chrześcijańskie, miłosierne podejście. Trzeba przyjąć uchodźców.
"Zrozumieliśmy to jako powołanie do pełnienia pewnej służby. Nasz syn miał obowiązek przyjąć to wskazanie Opatrzności" – tłumaczył profesor Jan T. Duda, jakby przekładał słowa z listu św. Pawła do Rzymian, iż "każda władza pochodzi od Boga" (nota bene – dalej w Piśmie Świętym padają słowa, że "kto przeciwstawia się władzy, burzy porządek ustanowiony przez Boga i sam ściąga na siebie karę", ale nie brnijmy w to, bo wnioski mogą być przedziwne). Generalnie – czas, kiedy uznawano, że królowie zasiadają na tronie z woli Boga, a nie z woli narodu, minął dawno i raczej bezpowrotnie.
Jak się okazało, prezesowi podpadła nie tylko pierwsza dama swoim tekstem: "panie prezesie, ja się pana nie boję", także ojciec prezydenta znalazł się na cenzurowanym.
Jarosława Kaczyńskiego irytowało także pomijanie jego roli w doprowadzeniu do wyboru prezydenta przez różne osoby z otoczenia Andrzeja Dudy, eksponujące w zamian wątki mesjanistyczne.
Historyk, badacz dziejów dyplomacji oraz protokołu dyplomatycznego dr Janusz Sibora przypomina sobie tylko jeden nieco podobny przypadek. – W Stanach Zjednoczonych, gdy trwała kadencja George'a Busha juniora od czasu do czasu głos w kwestiach politycznych zabierał George Bush senior. Ale po pierwsze wypowiadał się mało i dyskretnie, a po drugie - jego rola na scenie politycznej była zupełnie inna – zwraca uwagę ekspert w rozmowie z naTemat.
Oczywiście, że byli prezydenci w Stanach Zjednoczonych również zabierają głos w kwestiach dotyczących bieżącej polityki. Wręcz dobrym obyczajem jest, aby pewne projekty konsultować z byłymi prezydentami. Bez wątpienia George Bush senior był figurą polityczną i trudno się dziwić, że zabierał głos w kwestiach, które dotyczyły też decyzji podejmowanych przez jego syna. Ale generalnie, raczej tego unikał, by nie być posądzanym o to, że to on z tylnego fotela kieruje synem.
A przekładając to na nasze realia? – Ojciec prezydenta nie jest osobą publiczną. Jego wypowiedzi są zatem wyłącznie jego prywatnymi opiniami – podkreśla dr Sibora. Przy czym trzeba pamiętać, że Jan Tadeusz Duda, profesor nauk technicznych z Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie, od dawna jest zaangażowany w politykę. Wprawdzie nie na takim szczeblu jak syn, ale działa bardzo aktywnie. Jest samorządowcem, od 2014 r. zasiada w radzie sejmiku województwa małopolskiego, do którego został wybrany z list – bez niespodzianki – Prawa i Sprawiedliwości. I nie od dziś publicznie wypowiada się na tematy, które bardziej pasowałyby do pierwszej damy, a na które Agata Duda od dwóch lat dostojnie milczy.
A przecież Dudów w polityce jest jeszcze więcej. Zasiadający od dwóch lat w Sejmie poseł PiS Antoni Duda to młodszy brat Jana Tadeusza Dudy, a więc wujek prezydenta.
Sytuacja Andrzeja Dudy jest więc nie do pozazdroszczenia. I otoczenie prezydenta zdaje sobie sprawę, że kwestie rodzinne i wypowiedzi taty mogą ciążyć na wizerunku głowy państwa. Jak pisaliśmy, z nieoficjalnych informacji "Newsweeka" z pałacu przy Krakowskim Przedmieściu wynika, iż "Andrzej Duda nie ma odwagi prosić ojca, żeby przestał publicznie dzielić się swoimi przemyśleniami".