
Jego nazwisko do tej pory w kontekście sprawy katastrofy smoleńskiej raczej nie padało. Przedstawiciele PiS w gronie "winnych" wymieniali dotąd obok Donalda Tuska m.in. Radosława Sikorskiego, Bogdana Klicha, Tomasza Arabskiego, Jerzego Millera, Ewę Kopacz. O ówczesnym ministrze infrastruktury raczej nikt nie wspominał. Do teraz. Wieczorem Antoni Macierewicz poinformował o "kluczowej postaci" jaką w kwietniu 2010 r. miał być polityk PO Cezary Grabarczyk.
Szef MON pojawił się w studiu Telewizji Republika od razu po zakończonych uroczystościach 90. miesięcznicy smoleńskiej. To na nich Jarosław Kaczyński po raz pierwszy w swojej wypowiedzi pozostawił furtkę: że "prawda" o Smoleńsku jednak nie zostanie ujawniona. Wcześniej zawsze deklarował: "będzie prawda, nie będzie kłamstwa smoleńskiego". Wieczorem Antoni Macierewicz w rozmowie z Katarzyną Gójską w programie "W punkt" dokonał interpretacji słów prezesa PiS. Szef MON zapewnił widzów Telewizji Republika zapewnił, że nie ma obaw: na wiosnę "prawda" zostanie ujawniona wraz z prezentacją "dojścia do prawdy".
Sądzę, że dzisiaj mogę już państwu zagwarantować, że przedstawimy odpowiedź, że nie pozostawimy państwa w niepewności, że materiały, jakimi dysponujemy, pozwalają na jasne zdefiniowanie sytuacji jak doszło do tragedii smoleńskiej i kto za to odpowiada.
Macierewicz poinformował, że do prokuratury trafiły właśnie z ministerstwa dokumenty dotyczące decyzji o badaniu katastrofy według zasad wynikających z konwencji chicagowskiej.
Trzecie nazwisko to "nowość" na liście rzekomo winnych. Chodzi o ówczesnego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, którego Macierewicz na antenie Telewizji Republika opisywał w aurze tajemniczości.
(...) I trzecia postać, niesłychanie istotna, być może nawet kluczowa, chociaż ciągle trzymająca się z tyłu tych dramatycznych wydarzeń. Mało kto zdaje sobie sprawę jak istotną rolę odegrał pan Cezary Grabarczyk, ówczesny minister infrastruktury, zwierzchnik pana Edmunda Klicha z kolei, który był tą osobą, poprzez którą działano na szkodę wyjaśnienia tragedii smoleńskiej w ciągu pierwszych tygodni. On (E. Klich – przyp. red.) był tą główną twarzą, która realizowała te zadania. Ale nie on decydował, on był tylko realizatorem decyzji przede wszystkim Donalda Tuska i pana Cezarego Grabarczyka.
Te trzy osoby (wraz z Bogdanem Klichem – przyp. red.) odegrały kluczową rolę.
Jego zdaniem, nie ma wątpliwości, iż przekazanie prokuraturze rzekomo nowych materiałów to ruch, którym Macierewicz próbuje przykryć fakt, iż w kwestii Smoleńska wykazał się nieudolnością.
Wygląda na to, że legła w gruzach cała operacja prowadzona przez Antoniego Macierewicza. Wczoraj wyraził to nawet Jarosław Kaczyński, przyznając niemal wprost, iż zwątpił, że uda się osiągnąć cele, które wcześniej były wyznaczone. Oznacza to, że Antoni Macierewicz zawiódł. W związku z tym będzie teraz szukał takich zastępczych motywów swojej działalności. Nie udało mu się sprowadzić wraku, nie udało mu się jak na razie uruchomić śledztwa o charakterze międzynarodowym, nie złożył skargi do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, powołana przez niego podkomisja została zdekompletowana i nie ma osiągnięć, które mogłyby być przedstawione opinii publicznej.
Spór o to, czy należało w 2010 r. korzystać z konwencji chicagowskiej przy badaniu katastrofy prezydenckiego Tupolewa, trwa właściwie od samego początku. Teraz poszukiwaniem odpowiedzi na to pytanie zajmie się prokuratura zarządzana przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Tylko czy będzie miała w ogóle co badać, skoro minister Antoni Macierewicz o politykach PO mówi tak, jakby już istniał akt oskarżenia.
