Szef MON Antoni Macierewicz na antenie TVP Info zapowiedział, że podkomisja smoleńska zajmie się porównaniem niedawnego wypadku MiG-29 i katastrofy smoleńskiej. Nie wyjawił jakie są ku temu przesłanki i czego podkomisja miałaby dowieść. – Jest to oczywiście całkowicie nieracjonalne, ale można to złożyć na karb braku wiedzy i doświadczenia pana ministra Macierewicza i jego ekspertów – mówi m.in. w rozmowie z naTemat dr Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Dr Maciej Lasek: Jest to oczywiście całkowicie nieracjonalne, ale można to złożyć na karb braku wiedzy i doświadczenia pana ministra Macierewicza i jego ekspertów, którzy pracują w podkomisji przy MON. Wielokrotnie było już mówione, że żaden z tych panów nigdy nie badał wypadku lotniczego, ani nawet nie był na miejscu wypadku - włącznie z miejscem katastrofy smoleńskiej. Zresztą do miejsca wypadku MiG-a 29 też nie zostali zapewne dopuszczeni.
Czy porównanie tych wypadków może coś nowego wnieść dla wyjaśniania okoliczności katastrofy Smoleńskiej?
Zderzenia z ziemią są nieporównywalne, a szczególnie ten ostatni wypadek MiG-a 29. Przypomnę, że samolot Tu 154 M zderzył się z kilkoma przeszkodami w trakcie lotu, ale fragment skrzydła stracił po zderzeniu z drzewem (brzozą). Doprowadziło to do tego ze samolot się obracał. Do jego zniszczenia i śmierci 96 osób na pokładzie nie doprowadziło jednak zderzenie z drzewami, ale zderzenie z ziemią w pozycji odwróconej.
W tym marnej jakości materiale pokazanym w TVP Info widać, że samolot MiG 29 lądował, jak mówią piloci, "na lesie”. Widać tam przewrócone drzewa. Jak piloci uczą się latać na samolotach, to słyszą, że w sytuacji awaryjnej, gdy nie ma gdzie lądować należy lądować "na lesie” przyjmując wierzchołki drzew jako powierzchnię pasa. Samolot osiada na tych drzewach, a one łamiąc się w kierunku lotu amortyzują uderzenie.
Nawet laik tak to sobie wyobraża.
Dlatego myślę, że dużo większym problemem dla współpracowników pana Macierewicza jest to, że oni nie wiedzą co zrobić z rejestratorami lotu z TU 154, bo rejestratory wyraźnie wskazują ze ponad kilometr przed pasem samolot znalazł się na wysokości 6 metrów.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tego MiG-a 29. Macierewicz tłumaczy, że MiG 29 jest uszkodzony, ale skrzydła nie zostały oberwane i przekonuje, że "wielokrotnie lżejszy samolot zniszczył więcej drzew niż TU 154”.
Dobrze, że pan minister chociaż przyznaje, że Tu 154 zniszczył kilka drzew bo do niedawna jego eksperci twierdzili, że samolot przeleciał nad drzewami. Może to jakieś freudowskie przejęzyczenie. Powtórzę, że TU 154 zahaczył o drzewo końcówką skrzydła. Zostało ono odcięte. Prokuratura i biegli stwierdzili zresztą to samo. Samolot się obrócił i zderzył się potem z ziemią.
Pod względem konstrukcji TU 154 jest zupełnie inny niż MiG 29. W samolotach pasażerskich są zupełnie inne współczynniki obciążeń niż w samolotach myśliwskich. MiG 29 ma mniejszą rozpiętość skrzydeł, jest bardziej zwarty. Został stworzony po to by wykonywać bardzo ostre manewry. Jakbyśmy nawet postarali się przenieść gęstość samolotu MiG 29 i przeskalować go na rozpiętość TU 154, to samolot pasażerski musiałby być zdecydowanie mocniejszy i cięższy. To co mówi pan Macierewicz, to tylko zagrywki emocjonalne, które nie mają nic wspólnego z rzetelnym podejściem do procesu badawczego.
Niczego się nie spodziewam. Podkomisja udowodniła przez ostatnie dwa lata, że powiela tezy zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Zresztą większość ekspertów podkomisji wywodzi się jeszcze z zespołu Macierewicza. Mogę to podsumować tylko w jeden sposób. Każdy fakt, który jest dla nich niewygodny wymaga zastąpienia go kolejnym wybuchem. Chociażby w tym roku mieliśmy co najmniej dwa wybuchy, a więc rzekomo wybuch termobaryczny i jakiś tajemniczy skok temperatury na zewnątrz. Wcześniej słyszeliśmy o wybuchu w skrzydle. A więc niczego się nie spodziewam poza tym, że znowu dostarczą materiał, który będzie wprowadzał społeczeństwo w błąd.
No właśnie, może po prostu o to chodzi ministrowi Macierewiczowi. Katastrofa smoleńska stała się jego lejtmotywem politycznym, bez niej politycznie nie istnieje. Chce żeby cały czas mówiono o nawet najbardziej aberracyjnych teoriach, by temat żył, a publiczność, w tym dziennikarze i eksperci dają się w to wpuszczać.
Po zestrzeleniu boeinga MH17 na Ukrainie należącego do malezyjskich linii lotniczych. współpracownicy Macierewicza zaczęli od razu udowadniać, że w Tu 154 są przestrzeliny. Boję się, co jeszcze mogą wymyślić jeżeli - nie daj Boże - zdarzą się jakieś inne katastrofy. Pan generał Pytel powiedział chyba o co w tym wszystkim chodzi, że dla ministra Macierewicza katastrofa smoleńska jest użytecznym narzędziem politycznym.
Te działania służą tylko dzieleniu Polaków i być może zbijaniu kapitału politycznego. Ale dzisiaj - patrząc z perspektywy dwóch lat rządów PiS, i pracy podkomisji - zacytuję prezesa Kaczyńskiego, że "eksperci podkomisji nie zbliżyli się nawet o krok do prawdy", niż ta prawda, która została wyjaśniona.