W rozmowie z naTemat.pl Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej komentuje atak Krystyny Pawłowicz, najnowszą odsłonę "reformy" wymiaru sprawiedliwości, oraz sprawę ewentualnego pozbawienia jej immunitetu.
W rozmowie z naTemat.pl Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej komentuje atak Krystyny Pawłowicz, najnowszą odsłonę "reformy" wymiaru sprawiedliwości, oraz sprawę ewentualnego pozbawienia jej immunitetu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Mam wrażenie, że PiS zależało na tym, by najwięcej mówiło się o słowach pani Pawłowicz. Po to, by odwrócić uwagę od tego, co działo się na komisji sprawiedliwości. Polska jest w toku negocjacji z KE, grozi nam utrata miliardów euro z kolejnego unijnego budżetu, a PiS i tak proponuje ustawę, która jeszcze mocniej niszczy niezależny wymiar sprawiedliwości… To droga, która jest niebezpieczna dla Polski, a na koniec może okazać się niezwykle kosztowna dla wszystkich obywateli – mówi #TYLKONATEMAT Kamila Gasiuk-Pihowicz.

REKLAMA
Frans Timmermans podczas ostatniej wizyty w Warszawie wielokrotnie chwalił rząd PiS za nawiązanie dialogu. Spotkania z przedstawicielami rządu, prezydenta i Julią Przyłębską pomogły rozwiązać polskie problemy z Unią Europejską?
Nie sądzę. Co więcej, działania rządzących temu przeczą i idą w zupełnie odwrotnym kierunku. Wręcz zwiększają groźbę utraty lub ograniczenia środków z kolejnego budżetu Unii Europejskiej. Mamy procedowaną właśnie ustawę, którą można nazwać "ustawą o prezydenckiej kontroli nad Sądem Najwyższym". Prace nad nią są prowadzone w sposób, który pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość wcale się nie cofnęło, a jedynie boi się podejść do dyskusji o zmianach w sposób jawny.
Debata nad tym projektem była prowadzona jedynie na komisji sprawiedliwości, choć jest to ustawa o charakterze ustrojowym i powinniśmy nad nią debatować na posiedzeniu plenarnym. Przewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz ograniczył czas na wypowiedzi do jednej minuty. A dalsze prace nad nią będą prowadzone jeszcze na tym posiedzeniu. Mamy do czynienia z kolejnym projektem, który prowadzi do upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości.
Czyli nie wierzy pani w tę płynącą z koalicji rządzącej narrację, iż wystarczy wprowadzić jakiekolwiek zmiany w ustawach tworzących ustrój wymiaru sprawiedliwości, by Komisja Europejska uznała to za ten jakże pożądany dialog?
To narracja, która jest skierowana tylko do elektoratu PiS, Solidarnej Polski i Porozumienia. Chodzi o to, by uspokajać ich wyborców. W rzeczywistości sytuacja Polski jest bardzo zła. O ile procedura z art. 7 TUE może zostać zablokowana przez Węgry, to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że realnie grozi naszemu krajowi utrata miliardów euro z nowego unijnego budżetu.
Właśnie o tym powinniśmy najwięcej mówić. To jest niestety realna groźba. Bo tą walką z wymiarem sprawiedliwości obecny rząd tak zniszczył opinię Polski, że nasza pozycja negocjacyjna przed rozmowami o budżecie jest najsłabsza od momentu przystąpienia do UE. Wskutek działań PiS Polacy mogą stracić konkretne pieniądze. A przecież wszyscy wiemy, jak środki unijne służą Polsce. Tych pieniędzy z Brukseli będzie niestety płynęło dużo mniej, jeśli PiS nie przestanie łamać polskiej Konstytucji i nie usunie dublerów z Trybunału Konstytucyjnego, oraz jeśli nie odpolityczni KRS i jeśli nie powstrzyma czystki w Sądzie Najwyższym.
Na pewno tej wojny z Brukselą nie zakończą działania, które podejmuje koalicja rządząca i twierdzi, iż to odpowiedź na wątpliwości Unii Europejskiej?
W Brukseli są świetni prawnicy, którzy naprawdę potrafią czytać ze zrozumieniem polskie ustawy. A przecież na przykład ten nowy projekt o Sądzie Najwyższym mówi, że prezydent będzie miał całkowitą dowolność w wyznaczeniu osoby pełniącej obowiązki I prezesa Sądu Najwyższego po tym, gdy PiS wreszcie usunie prof. Małgorzatę Gersdorf. Co więcej, ten prezydencki namiestnik będzie kierował SN właściwie bez żadnego ograniczenia czasowego. Zakończy swoje rządy dopiero, gdy większość sędziów SN będą stanowiły osoby wskazane przez podporządkowaną PiS Krajową Radę Sądownictwa.
Te fakty mówią same za siebie. PiS nie podejmuje szczerego dialogu z UE, bo w tym samym czasie domyka system ręcznego sterowania wymiarem sprawiedliwości. PiS realnie w niczym nie ustępuje. Łatają teraz wyłącznie luki, które wcześniej przeoczyli.
Jest pani pewna, że w Komisji Europejskiej też tak na to spojrzą? Wieloletnie przykłady z Węgier pokazują przecież, że UE czasem wystarczają tylko pozory uczynienia kroku wstecz.
Naprawdę bardzo chciałabym, by Polska uniknęła jakichkolwiek sankcji. Jednak musimy zdawać sprawę z tego, co się dzieje. Procedurę związaną z art. 7 TUE być może rzeczywiście zablokowałyby Węgry, ale ta wspomniana już przeze mnie utrata miliardów euro nadal Polsce grozi. Polska od ponad dwóch lat znajduje się na unijnym marginesie. Nie mam wątpliwości, że jeśli obecny rząd realnie nie zaprzestanie niszczenia fundamentów państwa prawa, to kraje które więcej wpłacają do wspólnej kasy niż z niej dostają nie będą chciały wspierać unijnymi środkami państwa w którym łamane są podstawowe zasady praworządności.
Oczywiście nie stracimy raczej całego wsparcia, ale straty będą szły w miliardy, a może w dziesiątki miliardów euro. To poważnie odbije się na portfelach wielu Polaków. Rządy PiS powinniśmy więc w przyszłości również ocenić na podstawie tego, ile wynegocjują dla Polski w kolejnym unijnym budżecie.
W czwartek Sejm zajmie się nie tylko poprawkami do "reformy" sądownictwa, ale też zagłosuje w sprawie uchylenia pani immunitetu. Jest pani gotowa na jego utratę?
Sądzę, że to próba zastraszenia. Nie tylko mnie. Chodzi także o wywołanie tzw. efektu mrożącego wśród innych polityków opozycji. Bo przecież miałabym odpowiadać za zdawanie bardzo konkretnych pytań z mównicy sejmowej.
No właśnie... Proszę przypomnieć naszym czytelnikom, za co Dawid Jackiewicz z PiS chce panią postawić przed sądem.
Wszystko dotyczy wydarzeń z lipca, a dokładnie jednego z moich wystąpień w sprawie Sądu Najwyższego. Przypomniałam wówczas, dramatyczny wypadek i – jak stwierdziła prokuratura - przypadek obrony koniecznej z udziałem pana Dawida Jackiewicza. Ale okoliczności umorzenia sprawy – a pamiętajmy, że prokuratury praktycznie nigdy nie umarzają takich spraw, tylko przekazują decyzje sądowi – mogą budzić publiczny niepokój i każą stawiać pytania, czy było to właściwe.
Zwracałam uwagę, że tylko 3 proc. podobnych spraw umarzanych jest na etapie prokuratorskim, a 97 proc. takich przypadków trafia do sądu. Jednak polityk PiS miał szczęście i znalazł się w tym szalenie wąskim gronie osób, wobec których sama prokuratura zdecydowała się umorzyć postępowanie. Przy czym większość czynności prokuratorskich była prowadzona właśnie za poprzednich rządów PiS. To już wówczas budziło poważne kontrowersje wśród opinii publicznej i wywoływało wiele pytań.
Wskazywałam na tym przykładzie na ryzyka i kontrowersje jakie może wywoływać podporządkowanie niektórych instytucji wpływom polityków. Ja zawsze poruszam najtrudniejsze kwestie. O sprawie Dawida Jackiewicza mówiłam w interesie publicznym. Nie dam się teraz zastraszyć. Nadal będę pytała i mówiła wprost. Nie przestraszą mnie pozwami na gigantyczne kwoty i innymi działaniami.
Jeszcze większy problem ma Stanisław Gawłowski. Sejm zdecyduje w sprawie zgody na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie...
To zupełnie inna sprawa. Przecież Stanisław Gawłowski sam zrzekł się immunitetu, więc nie ma potrzeby podejmowania bardziej drastycznych działań. W tej sprawie mam wrażenie, że PiS działa głównie z myślą o własnym interesie politycznym. Chodzi im tylko o wykorzystanie tej sprawy, a nie o jej rzetelne wyjaśnienie.
Jakiego wyniku głosowania w tej sprawie pani się spodziewa? Możliwa jest powtórka ze sprawy senatora Koguta?
Ostatecznie przekonamy się jutro, co się stanie podczas głosowania.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tego, co działo się na wtorkowym posiedzeniu komisji sprawiedliwości... Czy wchodząc do polityki przypuszczała pani, że kiedyś usłyszy w Sejmie takie słowa, jak te, które wypowiedziała Krystyna Pawłowicz?
Te słowa nigdy nie powinny paść z ust żadnego parlamentarzysty. Dlatego skieruję w tej sprawie wniosek do komisji etyki. Jednak tak naprawdę nie o mnie tu chodzi. Najważniejsze jest głośne mówienie o tym, co dzieje się w Sejmie, bo tu właśnie niszczy się resztki niezależnego wymiaru sprawiedliwości. To mnie martwi bardziej niż słowa Krystyny Pawłowicz, którym nie mam ochoty poświęcać czasu.
Mam wrażenie, że PiS zależało na tym, by najwięcej mówiło się o słowach pani Pawłowicz. Po to, by odwrócić uwagę od tego, co działo się na komisji sprawiedliwości. Polska jest w toku negocjacji z KE, grozi nam utrata miliardów euro z kolejnego unijnego budżetu, opinia Polski w UE legła w gruzach, a PiS i tak proponuje ustawę, która jeszcze mocniej niszczy niezależny wymiar sprawiedliwości… To droga, która jest niebezpieczna dla Polski, a na koniec może okazać się niezwykle kosztowna dla wszystkich obywateli.