Polityczny rozkaz prezesa Kaczyńskiego, by ministrowie PiS przekazywali swoje nagrody na Caritas, nie mógł się spodobać o. Tadeuszowi Rydzykowi, szefowi Radia Maryja. Już wcześniej, od momentu zmian w rządzie, w toruńskich mediach słychać było zresztą pomruki niezadowolenia na partię rządzącą. Na razie kryzys został podobno zażegnany. Na tajnym spotkaniu z szefem PiS redemptorysta miał obiecać, że – w zamian za życzliwość rządu dla jego biznesów – powściągnie ambicje utworzenia własnej reprezentacji w Sejmie, ewentualnie narodowo-katolickiej partii. Czy zbliżająca się nowa wojna aborcyjna nie przekreśli jednak tego znaku pokoju?
Według portalu wp.pl, który ujawnił informację o tajnej naradzie Kaczyńskiego i Rydzyka, odnowiony sojusz PiS z szefem Radia Maryja ma polegać na tym, że urzędnicy związani z partią rządzącą mają znowu bardziej przyjaźnie spoglądać na inwestycje redemptorysty.
Znak pokoju
Kłopoty z uzyskaniem dotacji na biznesy Rydzyka, które pojawiły się po rekonstrukcji rządu, mają zostać wygaszone. Politycy PiS mają też uwzględniać głos szefa Radia Maryja w sprawie nowych ustaw. – Kłótnie i podziały zostaną zakończone, ponieważ ojciec Rydzyk wie, skąd płyną pieniądze – powiedziała wp.pl osoba znająca kulisy politycznych negocjacji z tzw. "ośrodkiem toruńskim".
Ale nadciągająca nowa wojna aborcyjna może pokrzyżować te plany. Wiadomo, że politycznie może ona PiS kosztować więcej, niż afera nagrodami. Partia rządząca jest w tej kwestii pod ogromną presją nie tylko "ośrodka toruńskiego" ale i Episkopatu. Z drugiej strony wie, że spełniając życzenie fundamentalistów katolickich, musi się liczyć z masowymi protestami.
Na razie zachowuje się więc kunktatorsko. Niedawno podczas posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny posłowie PiS zagłosowali za wstrzymaniem prac nad projektem "Zatrzymaj aborcję", który firmuje Kaja Godek. Ona sama wskazywała, że niektórzy politycy PiS "celowo” spóźnili się na głosowanie. Tu padło nazwisko posłanki PiS Haliny Szydełko, znanej działaczki Akcji Katolickiej, która nie raz występowała przeciwko aborcji.
Głosowanie całego Sejmu nad projektem Godek mogłoby odsłonić prawdziwe podziały w klubie PiS, bo miałoby dla środowisk narodowo-katolickich wymiar zero-jedynkowy: "kto jest za życiem, a kto przeciwko?". Ponadto ujawniłoby faktyczną siłę tych środowisk w Sejmie. Dodajmy, środowisk kojarzonych głównie z Rydzykiem i zmarginalizowanym politycznie Macierewiczem.
– Uważam, że to jest bardzo duża frakcja w PiS, która ma bardzo duży wpływ na wyniki wyborcze tej partii; zawsze tak było. Oni już kiedyś próbowali stworzyć swój klub w Sejmie, były takie zachęty, ale zawsze byli pacyfikowani – mówi w rozmowie z naTemat Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Nowoczesnej.
PiS w aborcyjnym potrzasku
Według Scheuring-Wielgus, PiS boi się tej grupy, dlatego będzie chciał uniknąć sytuacji, w której posłowie PiS musieliby opowiedzieć się za, albo przeciwko wejściu w życie projektu "Zatrzymaj aborcję".
– Moim zdaniem oni będą chcieli przeprowadzić ten projekt przez Trybunał Konstytucyjny, żeby nie maczać sobie w tym palców, żeby to Trybunał wziął na siebie odpowiedzialność. To jest temat, którego Kaczyński się boi. Byłam na tej komisji sejmowej, na której PiS głosował razem z Nowoczesną, PO oraz PSL, żeby projekt Kai Godek nie został zaopiniowany i widziałam, że oni się naprawdę boją – podkreśla.
Posłanka Nowoczesnej zgadza się jednak, że PiS znalazł się w sprawie aborcji w potrzasku. – Proszę zwrócić uwagę na to, jak stanowczo zachowuje się tutaj Kościół. Ale PiS będzie musiał jednak wykonać jakiś ruch. Nie wiem, czy to może doprowadzić do rozbicia klubu, które będzie widać z zewnątrz, ale na pewno doprowadzi to do bigosu wewnątrz ich reprezentacji w Sejmie – ocenia.
Dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dostrzega duży potencjał polityczny frakcji o. Rydzyka w PiS, ale nie sądzi, żeby przed wyborami mogła się ona wybić na niepodległość.
– Myślę, że prezes Kaczyński wciąż jeszcze trzyma klub PiS silną ręką. A posłowie są zainteresowani tym, jak będą wyglądały listy wyborcze i to na pewno będzie ich powstrzymywać przed wszelkimi separatystycznymi nastrojami – ocenia w rozmowie z naTemat Pietrzyk-Zieniewicz.
"Obrońcy życia" wystąp
Pytana, czy temat aborcji może być katalizatorem jakiegoś buntu, odparła że zbuntować mogą się co najwyżej pojedynczy posłowie. – Nasi parlamentarzyści są jednak w większości pragmatykami, a nie ideowcami. Gest Marka Jurka, który w 2007 roku zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu po głosowaniu nad zmianą konstytucji ws. ochrony życia, był wielkim zaskoczeniem dla wszystkich, ale nic nie wskazuje na to, by pojawili się jego naśladowcy w obecnym PiS – konstatuje.
Jej zdaniem prawdopodobnie wśród niektórych środowisk prawicowych jest oczekiwanie na pojawienie się "czegoś nowego" na scenie politycznej, ale na razie będzie się liczył "bój o teren” w wyborach samorządowych, a potem walka o miejsca na listach PiS do parlamentu. – Kłócić się będą, pokrzykiwać będą, ale nie sądzę, żeby mogło to spędzać prezesowi sen z powiek, choć sytuacja w kontekście aborcji jest rzeczywiście niewygodna – zaznacza Pietrzyk-Zieniewicz.
Media o. Rydzyka i zakon redemptorystów stanowią bardzo ważny ośrodek na politycznej mapie obozu "dobrej zmiany". O względy Rydzyka musiał zabiegać Mateusz Morawiecki, który udzielił w mediach biznesmena swojego pierwszego wywiadu po zaprzysiężeniu na szefa rządu i obiecywał "rechrystianizację Europy". Do "ośrodka toruńskiego" pielgrzymują zresztą wszyscy czołowi politycy PiS. To drugi najważniejszy adres w partii rządzącej zaraz po Nowogrodzkiej, ważniejszy od siedziby prezydenta Dudy, który popadł w niełaskę.
Ale dyrektor Radia Maryja zawsze miał na prawicy swoje szable. "Swoich" ministrów, posłów i żołnierzy w terenie. Miał ich w Akcji Wyborczej Solidarność, w "pierwszym PiS" oraz w obecnym PiS. Zapewne bez problemu mógłby, gdyby tylko zechciał zainspirować powstanie własnego klubu – oczywiście pod przewodnictwem jakiegoś zaprzyjaźnionego polityka. Potrzeba do tego raptem 15 parlamentarzystów.
Kogo należy zaliczyć do dworu Rydzyka? Niemal od zawsze z redemptorystą kojarzeni są oczywiście były szef MON Antoni Macierewicz (ma własne okienko w Telewizji Trwam, felieton "Głos Polski", ale ma też "wygaszone" struktury swojej partii Ruch Katolicko-Narodowy) i były minister środowiska Jan Szyszko (inny częsty gość mediów z Torunia). Obaj zostali niedawno odsunięci w PiS na boczny tor.
Szable "szarej eminencji" z Torunia
Ich dymisje z rządu musiały też zaboleć szefa Radia Maryja pod względem finansowym, bo z resortów, którymi kierowali, płynął szeroki strumień pieniędzy na przedsięwzięcia redemptorysty. Podległy Szyszce NFOŚiGW przekazał choćby kilkadziesiąt milionów złotych na toruńską geotermię.
Z grona "ministrów Rydzyka" wybronili się podczas ostatniej rekonstrukcji Beata Kempa, była szefowa kancelarii premier Szydło, a obecnie minister odpowiedzialna za pomoc uchodźcom (Rydzyk udzielał nawet ślubu jej córce).
Kempa jest też łączniczką między Rydzykiem a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro i jego partią Solidarna Polska, czyli koalicjantem PiS. Z "Toruniem" kojarzeni są także minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk oraz były wiceminister obrony Bartosz Kownacki (obaj świętowali w ubiegłym roku 26. urodziny Radia Maryja).
Dużą sympatią dyrektora Radia Maryja cieszy się też szef MON Mariusz Błaszczak, ale on – gdyby kiedyś musiał wybierać – będzie oczywiście zawsze lojalny wobec prezesa PiS. Na 26-leciu Radia Maryja z honorami witano także m.in Stanisława Piotrowicza, przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Razem z Rydzykiem świętowało kilku innych posłów PiS.
Jednak chyba najważniejszą osobą w klubie PiS kojarzoną z redemptorystą, jego "zbrojnym ramieniem" jest była spikerka Radia Maryja Anna Sobecka, która ostatnio zgłosiła "prośbę" do Prokuratora Generalnego o ściganie z urzędu polityków PO, którzy mieli się dopuścić zniesławienia o. Tadeusza Rydzyka. Chodzi o jeden z billboardów akcji "Konwój wstydu”, na którym znalazł się przekaz, że duchowny wziął 94 miliony złotych z państwowych dotacji.
Mimo obecnego paktu o nieagresji zbliżająca się wojna aborcyjna, z której – jak się wydaje – nie ma już odwrotu, może przyśpieszyć jakieś ruchy odśrodkowe w PiS, a w jakiejś perspektywie może doprowadzić do powstania nowej partii na prawo od PiS, odpowiednika polskiego Jobbiku. Partii, na miarę politycznych ambicji o. Rydzyka, takiej, która mogłaby otrzymać jego błogosławieństwo.
Jak pokazują analizy politykawsieci.pl, na czele takiego hipotetycznego ugrupowania wcale nie musiałby stanąć Antoni Macierewicz, ale młody poseł koła Wolni Solidarni Adam Andruszkiewicz, który zbudował imponującą armię 170 tysięcy mocno zaangażowanych fanów na Facebooku i który – jak pokazuje mapa powiązań w sieci – może liczyć na wsparcie nie tylko byłego szefa MON.
Macierewicz, czy Andruszkiewicz?
Anna Mierzyńska specjalistka od marketingu politycznego z Uniwersytetu w Białymstoku zwróciła niedawno uwagę, że parlamentarzyści: Adam Andruszkiewicz, Patryk Jaki, Krystyna Pawłowicz, Antoni Macierewicz i Anna Sobecka mogą liczyć na stałe i wzajemne wsparcie na Facebooku i Twitterze.
Ich popularność budują jednak nie tzw. PiS-owskie trolle, tylko zupełnie inna grupa kont, która nie promuje ani prezydenta Dudy, ani premiera Morawieckiego, uwielbia za to radykalnych publicystów i dziennikarzy.
To byłby zapewne zaczyn partii pod egidą Rydzyka. Ale na razie biznesmen żyje w symbiozie z PiS. I na pewno mu się to opłaca.