Matka poruszyła niebo i ziemię, by nie dopuścić do ekshumacji ciała córki. Przypominała, że nawet w PRL władza uszanowała wolę matki Grzegorza Przemyka i odpuściła planowaną ekshumację. 11 osób, które pospieszyły ze wsparciem, zostało zatrzymanych przez policję. Staną przed sądem, grozi im do roku więzienia. To, co mówią po nocnej wizycie na Starym Cmentarzu w Łodzi, jest po prostu dojmująco smutne.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Nie udało się obronić
– Stała się rzecz ohydna i haniebna. Pod osłoną nocy grzebano w czyjejś pamięci, w czyjejś nie zabliźnionej ranie. Deptano ziemię na cmentarzu a razem z nią godność. I to jest najpodlejsze, co się stało – opowiada w rozmowie z naTemat Rafał Suszek, naukowiec z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z 11 zatrzymanych na cmentarzu. Od razu podkreśla, że ich przyjście przed grób Joanny Agackiej-Indeckiej odbyło się za wiedzą i zgodą rodziny tragicznie zmarłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Świadkowie ekshumacji na łódzkim cmentarzu mówią przejmującym o widoku, którego zapomnieć się nie da. Nad grobem Joanny Agackiej-Indeckiej ustawiono biały namiot, w środku solidnie oświetlony. W środku widać było osoby w białych kombinezonach, prawdopodobnie patomorfologów, oraz w cywilu, najpewniej śledczych. Na krzesełku przed namiotem siedziała zaś elegancko ubrana 81-letnia mama ofiary katastrofy smoleńskiej, również adwokat, Elżbieta Agacka-Gajdowska. Potem i ona weszła do namiotu. Była z jakąś młodszą kobietą.
Namiot, w którym dokonywano ekshumacji Joanny Agackiej-Indeckiej. Fot. Klementyna Suchanow
Rafał Suszek obecność 11 protestujących osób nazywa "próbą obrony godności zarówno osób zmarłych, jak i ich żyjących bliskich". Odpiera przy tym pojawiające się zarzuty, że pojawili się na cmentarzu wbrew woli rodziny byłej prezes NRA. – Kilka dni przed ekshumacją dotarła do nas osoba, która poinformowała nas o planowanych działaniach i umożliwiła kontakt z mamą tragicznie zmarłej pani mecenas. Myśmy się oddali do jej dyspozycji. Na działanie zdecydowaliśmy się dopiero wtedy, gdy uzyskaliśmy jej zrozumienie i aprobatę dla naszej próby przeciwstawieniu się temu złu – wyjaśnia Rafał Suszek.
Nie robiliśmy scen
Grupa kilkunastu osób weszła na teren łódzkiego Starego Cmentarza w poniedziałek po godz. 22.00 od strony cmentarza prawosławnego. Wiadomo było bowiem tylko tyle, jaka jest data planowanej ekshumacji, o godzinie żadnej nie poinformowano. Tuż przed 1.00 w nocy 11 osób znalazło się blisko grobu byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Gdy zauważyli ich żandarmi, byli zaskoczeni. Zaczęli ich odpychać od grobu, byli brutalni.
Iwona Wyszogrodzka, jedna z 11 zatrzymanych na Starym Cmentarzu w Łodzi, nocą prowadziła na Facebooku transmisję z tego zdarzenia.
– Gdy nas zatrzymywano, wyjaśniano, że podstawą prawną jest to, iż jestem na cmentarzu w godzinach jego zamknięcia. I tylko na takiej podstawie zastosowano środki przymusu bezpośredniego, czyli siłą nas wyniesiono z cmentarza do suki. My nie robiliśmy przy tym żadnych scen, no bo to nie to miejsce – opowiada Rafał Suszek. Najpierw w radiowozie, a potem na łódzkim komisariacie spędził w sumie ponad 2 godziny (niektórzy byli zatrzymani od 1.00 w nocy do 4.00 nad ranem). Oficjalny zarzut jaki usłyszał dotyczy "naruszenia miru domowego". W sumie 11 osób stanie przed sądem z art. 193 kodeksu karnego. Za "bezprawne wdarcie się na cmentarz" grozi im do roku więzienia.
Teren wokół namiotu początkowo otoczony był głównie przez Żandarmerię Wojskową, policjantów było tylko paru. Dopiero potem - jak opisuje Rafał Suszek - pojawiło się kilkudziesięciu funkcjonariuszy prewencji, którzy po prostu siłą wynieśli z cmentarza osoby protestujące.
Zanim to się stało, protestujący próbowali tłumaczyć, dlaczego są na cmentarzu. I kto tak naprawdę łamie tu prawo.
Fot. Klementyna Suchanow
Jak by się sami czuli
– Mówiłem tym chłopakom w czerwonych beretach, z orzełkami na tych beretach, że to przecież jest takie proste do zrozumienia. To nie jest Konstytucja, trójpodział władzy, checks and balances (mechanizmy kontroli i równowagi – przyp. red.), to nie są pojęcia, od których łatwo się zdystansować. To jest coś, co jest bliskie i znane każdemu człowiekowi, bo przecież wszyscy mamy rodziny i mamy zmarłych. Więc polecałem im pod rozwagę, by następnego 1 listopada pochylili się nad grobem kogoś bliskiego i powrócili myślą do tego, czemu tej nocy asystowali – opowiada Rafał Suszek.
– Oni widzieli matkę nad tym grobem... – Rafałowi Suszkowi łamie się głos. – To tak nie może być – dodaje ze ściśniętym gardłem, wyraźnie zawiedziony tym, że pomoc kilku osób w próbie powstrzymania ekshumacji, spokojna rozmowa z funkcjonariuszami Żandarmerii, nie dała nic.
Nawet komunistyczni prokuratorzy uszanowali 81-letnia Elżbieta Agacka-Gajdowska robiła wszystko, co tylko w mocy prawnej, by nie dopuścić do ekshumacji ciała córki. W ubiegłym roku warszawski sąd polecił prokuraturze wstrzymanie tych ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, których rodziny nie wyrażają na to zgody. Chodziło o rozstrzygnięcie, czy brak możliwości odwołania się od decyzji o ekshumacji nie łamie przepisów Konstytucji. Orzeczenie sądu zostało zignorowane. Elżbieta Agacka-Gajdowska pisała do Prokuratury Krajowej wniosek za wnioskiem, by zrezygnować z ekshumacji. W rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" adwokat wskazywała, że nie ma najmniejszych wątpliwości, iż w grobie na Starym Cmentarzu leży jej córka.
Bez uszanowania woli
Wsparcia udzieliło też środowisko łódzkich adwokatów. Tuż przed przedstawionym rodzinie terminem ekshumacji Joanny Agackiej-Indeckiej (napisano przy tym: "Na niniejsze postanowienie zażalenie nie przysługuje") Prezydium Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi przyjęło specjalne oświadczenie. Wyrażono w nim "głęboki sprzeciw". Padają też słowa żalu, że nie istnieją żadne środki prawne, aby zapobiec temu wydarzeniu.
Uchwała Prezydium Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi z dnia 20 kwietnia 2018 r.
W związku z planowaną na dzień 24 kwietnia 2018 r. przez Prokuraturę ekshumacją ciała śp. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej adw. Joanny Agackiej - Indeckiej łączymy się w bólu z rodziną naszej zmarłej Koleżanki.
Jako samorząd adwokacki, w którym znajduje się wielu przyjaciół tragicznie zmarłej Pani Prezes, nie dysponujemy żadnymi środkami prawnymi, które pozwoliłyby zapobiec temu wydarzeniu.
Wyrażamy głęboki sprzeciw, wobec podjęcia i realizacji przez Prokuraturę czynności ekshumacyjnych naszej Koleżanki bez uszanowania woli Jej najbliższej Rodziny.
Wielu łódzkich adwokatów nocą stanęło przed bramą Starego Cmentarza, towarzyszyły im osoby z Obywateli RP. Palili znicze, trzymali białe róże. Pojawiła się też tabliczka z apelem: "Uszanujcie zmarłych". Nie uszanowali.
Gorzej niż dzicy
Rafał Suszek mówi, że próbował sobie jakoś racjonalnie poukładać w głowie to wszystko, co dzieje się wokół ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej, które przecież w wielu przypadkach przeprowadzane są wbrew woli osób najbliższych (mówili o tym niedawno Krystyna Łuczak-Surówka, Izabella Sariusz-Skąpska czy Paweł Deresz).
– Tam, na cmentarzu powiedziałem żandarmom: Panowie, jesteście żołnierzami, stwierdzicie więc bez trudu, że na pierwszy rzut oka nasza akcja była taktycznie pozbawiona sensu. Ale tak się właśnie walczy o ludzką godność – obywatelki i obywatele są zobowiązani to czynić zawsze, zwłaszcza jednak wtedy, gdy z tej wycofuje się państwo – podsumowuje Rafał Suszek.
Grób Joanny Agackiej-Indeckiej pozostanie pusty do czasu ponownego pochówku. Ok. godz. 4.30 ciało byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej zostało wywiezione z Łodzi do Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie. To była już 80. ekshumowana ofiara katastrofy smoleńskiej. Finał tych czynności coraz bliżej – ekshumacje ominą tylko tych, których ciała przed pogrzebem w 2010 r. zostały spopielone. Na kremację zdecydowały się wówczas cztery rodziny.
Ze szczerą goryczą konstatuję, że nie udało nam się. Nie udało nam się obronić mogiły pani mecenas, tak jak wcześniej nie udało nam się obronić mogiły pani Jolanty Szymanek-Deresz. Ale - to moim zdaniem cholernie ważne - dzięki naszej obecności mama pani mecenas miała wokół siebie nie tylko hieny cmentarne wysłane do egzekucji tego niecnego postanowienia lub po prostu osoby, które bezrefleksyjnie wykonywały czyjeś rozkazy, ale też miała ludzi, którzy byli z nią w pewnej wspólnocie kultury i wrażliwości.
Rafał Suszek
Zarzut o naruszeniu miru to jest jakiś rechot sprawiedliwości. Art. 193 to przestępstwo przeciwko wolności. Przecież to brzmi groteskowo. Kto był na tym cmentarzu w imię wolności, a kto działał jej wbrew?
Rafał Suszek
Starałem się im uświadomić, jak by się sami czuli, gdyby ktoś im przed nosem wyciągał z grobu kogoś bliskiego i nie pozwalał go obronić. No i potem, gdyby musieli odwiedzać pustą mogiłę...
Ale Pan wie, że - przepraszam za przedmiotowe określenie - Pan rozmawiał z "narzędziem". To byli wyłącznie ludzie wykonujący czyjeś polecenia...
I właśnie z tymi ludźmi warto było rozmawiać. Bo ja nie mam żadnej naiwnej nadziei, że mógłbym przekonać politycznych zleceniodawców tego zdarzenia. Natomiast ci chłopcy w czerwonych beretach naprawdę słuchali. Policjanci też słuchali i wyrażali nieudawane zrozumienie dla nas i obrzydzenie tym, co się tam stało.
Mec. Elżbieta Agacka-Gajdowska
To moje jedyne dziecko. Była jedną z kilkunastu ofiar, których tożsamość była ustalona ponad wszelką wątpliwość. Moja córka miała jedynie ranę nad okiem i nie było żadnych wątpliwości co do jej tożsamości.
We wnioskach wskazywałam Prokuraturze Krajowej, że nawet w czasach głębokiego PRL-u, potrafiono uszanować wolę matki. Gdy zapadła decyzja o ekshumacji ciała Przemyka po jego morderstwie, matka zmarłego nie zgodziła się i prokuratorzy komunistyczni uszanowali tę decyzję. Czytaj więcej
"Dziennik Łódzki"
Rafał Suszek
Na początku pomyślałem, że to co się dzieje, jest takie dzikie ze strony obecnej władzy. Potem sobie jednak uświadomiłem, że to nie jest właściwa myśl. Przecież szacunek dla zmarłych jest archetypiczny. Obowiązuje i obowiązywał także w społecznościach, które były arogancko nazywane dzikimi.
Więc to nie jest dzicz, nie... To bardziej jest takie zachowanie, jakie w historii przejawiali różni najeźdźcy wobec członków podbitych plemion. Więc mamy do czynienia z łasymi na władzę najeźdźcami...