Kończy się romans Mateusza Kusznierewicza z PiS. Jego projekt rejsu dookoła świata idzie na dno, a fundacja Navigare należąca do Kusznierewicza tonie w długach.
Kończy się romans Mateusza Kusznierewicza z PiS. Jego projekt rejsu dookoła świata idzie na dno, a fundacja Navigare należąca do Kusznierewicza tonie w długach. Fot. Dominik Werner / Agencja Gazeta
Reklama.
Mateusz Kusznierewicz roztaczał wielką wizję. Urzekła ona wielu, między innymi ministra kultury Piotra Glińskiego, który zapalił się do projektu "Polska 100". Pomysł kupna jachtu, na którym polska załoga przed dwa lata opłynęłaby kulę ziemską rozsławiając imię Polski po morzach i oceanach, tak się spodobał w sferach rządowych, że zadecydowano o tym, iż cały projekt zostanie sfinansowany przez Polską Fundację Narodową. Dodajmy, że pomysł wysoce kontrowersyjny, budzący sprzeciw nie tylko opozycji, ale i wielu polityków rządzącego PiS.
Przeciwnicy zwracali uwagę, że samo pływanie pod polską banderą Polski nie rozsławi. Zawijanie do portów też nie bardzo, w końcu jest wiele jednostek pływających pod biało-czerwoną flagą i zawijających nawet do tak ekskluzywnych marin, jak te na Bahama czy na Kubie. Zwracano uwagę na wysokie koszty przedsięwzięcia. W końcu kupno regatowego morskiego jachtu to nie byle co, za takie jednostki płaci się miliony złotych. Pojawiały się tu i ówdzie zapowiedzi, że jacht będzie brał udział także w regatach jachtów morskich, ale tu znów nie zabrakło krytyków. Dowodzili oni, że nie ma szans na udany start ekipy, która nigdy nie brała udziału w takiej imprezie. Żeglarstwo na tym poziomie to ciągła walka technologii, a jacht sprzed kilku lat jest tak samo zabytkiem, jak ORP Błyskawica stojący w gdyńskim porcie. Wygrać na nim można dopiero wtedy, gdy nowsze jednostki wycofają się z wyścigu.
Marzenia w cieniu polityki
Co tu dużo mówić, projekt nie spotkał się z powszechną akceptacją. Wiele osób zwracało uwagę na to, że Mateusz Kusznierewicz zaprzedał duszę Prawu i Sprawiedliwości. On sam zdawał się potwierdzać tę opinię. Wszak sam stwierdził w jednym z wywiadów, że popieranie Platformy Obywatelskiej przed kilkoma laty było z jego strony błędem. W domyśle między wierszami można było czytać, że teraz Kusznierewicz stanął po właściwiej stronie barykady. I choć on sam zarzekał się, że projekt jest całkowicie apolityczny, to internauci bezlitośnie wykpiwali najbardziej utytułowanego polskiego żeglarza twierdząc, że za rejs życia oddał własny kręgosłup moralny.
Dziś wszystko wskazuje na to, że nie tylko kręgosłup. Umowa między Polską Fundacją Narodową, a fundacją Navigare należącą do Kusznierewicza zakładała, że fundacja wykonuje wszystkie prace związane z projektem "Polska 100", w tym prace przy jachcie. A PFN miała opłacać wszystkie faktury przedstawione przez Navigare i kupić ten jacht od francuskiego właściciela. Problem w tym, ze Navigare wyłożyło setki tysięcy złotych z własnej kieszeni, a PFN – jak twierdzi rzecznik "Polska 100" Paweł Prus – nie zapłaciła jak na razie ani złotówki. I nie kupiła jachtu. Dziś PFN poinformowała, że w związku z niewypłacalnością Navigare zdecydowano o rozwiązaniu umowy. To brzmi jak okrutny żart, jeśli to PFN jest w rzeczywistości odpowiedzialna za utratę płynności finansowej fundacji Mateusza Kusznierewicza.
"Cnotę stracił, rubla nie zarobił"
Projekt "Polska 100" oprotestowali nawet niektórzy politycy PiS. Krystyna Pawłowicz wzywała Kusznierewicza, żeby "zrezygnował, jeśli ma odrobinę honoru". Dość powszechna też była krytyka ze strony opinii publicznej. Wiele osób zwracało uwagę, że z jednej strony rząd wydaje "miliony na łódkę i rejs", a z drugiej nie ma pieniędzy w budżecie na pomoc dla protestujących niepełnosprawnych w Sejmie. Doprawdy trudno uciec od stawiania tezy, że za kłopotami Kusznierewicza stoi decyzja polityczna. Wydaje się, że ktoś na górze uznał, że trzeba niepopularny projekt utrącić i wskazać winnego. W oświadczeniu, jakie dziś PFN przesłała do "Gazety Wyborczej" winny jest już wskazany – to fundacja Kusznierewicza, która "straciła wiarygodność i płynność finansową".
Złośliwi pytają, czy teraz Kusznierewicz będzie mówił, że wiązanie się z PiS było błędem z jego strony. "Cnotę stracił, a rubla nie zarobił" – śmieją się niektórzy. Mniej mściwi zastanawiają się, jakie szanse ma żeglarz w starciu z politycznym żywiołem. Jeśli okaże się prawdą, że to ktoś na Nowogrodzkiej uznał, iż trzeba utopić ten projekt, to pierwszą ofiarą niedoszłego rejsu będzie kapitan jachtu Mateusz Kusznierewicz. Już dziś Paweł Prus przyznaje, że projekt idzie na dno. Jeśli Polska Fundacja Narodowa nie wywiąże się ze swoich zobowiązań, to wraz z projektem na dno pójdzie też fundacja Navigare Mateusza Kusznierewicza.