– Jeśli mamy mówić o aferze taśmowej z udziałem Kaczyńskiego połączonej z zeznaniami Nowaczyka, to niech każdy ją opowiada jak chce, byle się zastanowił co się tak naprawdę działo za kurtyną. Myślę że Patryk Jaki nie spodziewał się, że czwartkowe przesłuchanie Nowaczyka będzie końcem całej opowieści, którą zbudował tworząc komisję – mówi w rozmowie z naTemat Iwona Szpala, dziennikarka "Gazety Wyborczej”.
Iwona Szpala, dziennikarka "Gazety Wyborczej”: – To są dwie kwestie, które mnie jako dziennikarkę od zawsze fascynowały. Czyli reprywatyzacja, która działa się na oczach wszystkich na bardzo wątpliwych zasadach oraz to, co środowisko Porozumienia Centrum, a obecnie PiS zrobiło z nieruchomościami, które otrzymało pod szyldem Fundacji Prasowej Solidarności na prowadzenie działalności medialnej. Pierwszy tekst na ten temat napisałam z Bogdanem Wróblewskim w 2008 roku.
Co jakiś czas wracałam do tematu, bo wciąż wiele się dzieje wokół tych nieruchomości. W przypadku Srebrnej chodzi o bardzo atrakcyjną działkę w samym centrum stolicy. Rozumiem, że ktoś kto dysponuje tym terenem chciałby to jakoś wykorzystać. Natomiast nie rozumiem, dlaczego środowisko, które miało się zajmować wydawaniem gazet, książek, robieniem telewizji, zajęło się wynajmowaniem nieruchomości i zbieraniem czynszów, a teraz poszło w deweloperkę. Bo to jest sprawa obecnej Srebrnej.
Nagle afera reprywatyzacyjna połączyła się z aferą wokół taśm prezesa Kaczyńskiego i spółki Srebrna.
Te afery połączyły się przez roszczenia, bo o tym, że do Srebrnej 16 są roszczenia, wszyscy, którzy chcieli wiedzieć, wiedzieli od kilku ładnych lat. PiS powinno to wiedzieć co najmniej od roku 2002, 2003, kiedy to Marek M., jeden z głównych graczy na rynku odzyskiwania nieruchomości poszedł do ratusza ze swoją listą 50 adresów, na początku której była Srebrna 16.
PiS twierdzi oczywiście, że spółka Srebrna nie ma związków z partią, ale przecież wszyscy wiemy, że dziś udziały w Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego, który jest właścicielem Srebrnej, ma m.in pani Basia, czyli sekretarka prezesa PiS. Jego asystent, tudzież inne osoby związane ze środowiskiem PiS, są we władzach spółki. To model stosowany od lat. Ciągiem dalszym tej sprawy była teoria Jakuba Rudnickiego, który jest wprawdzie oskarżony przez prokuraturę o łapówkarstwo, ale który uparcie twierdzi od ponad roku, że jego zatrudnienie w ratuszu nie było przypadkowe.
Dokładnie. Ale najpierw Jakub Rudnicki bez szczegółów opisał te wszystkie okoliczności w listach, które porozsyłał po wielu ważnych instytucjach. Taki list wysłał m.in. do Kancelarii Premiera. Ujawniliśmy to z Wojtkiem Czuchnowskim, w marcu 2018 r. Wcześniej weryfikowaliśmy informacje podane przez Rudnickiego, okazało się, że rodzina Rudnickich była rzeczywiście w świetnych stosunkach ze środowiskiem Kamińskiego i Wąsika, jest możliwe, że to oni polecili go do pracy w Biurze Gospodarki Nieruchomościami warszawskiego Ratusza. Wreszcie, Rudnicki twierdzi, że w 2016 r. podjął współpracę z CBA. Nikt temu nie zaprzecza, chociaż PiS pozwał nas za te artykuły do sądu.
Korespondencja Rudnickiego była cytowana nie tylko na łamach "Gazety Wyborczej”, ale również na portalu braci Karnowskich, czyli wPolityce.pl. Czytaliśmy tam, że Maciej Wąsik, Mariusz Kamiński i chyba pan Ernest Bejda domagali się, żeby Jakub Rudnicki coś zrobił ze Srebrną. My nie wiedzieliśmy, co ma zrobić pan Rudnicki, urzędnik Biura Gospodarowania Nieruchomościami odpowiedzialny za reprywatyzację, bo nie mamy z nim kontaktu. Ale ciąg dalszy dopowiedział w czwartek mec. Nowaczyk. Oczywiście to jest też osoba zaplątana w aferę reprywatyzacyjną, podobnie jak Rudnicki. On zeznał jednak pod przysięgą przed komisją, że ówczesny dyrektor BGN miał "wyczyścić” działkę przy Srebrnej.
PiS zaprzecza.
Politycy PiS zasiadający w komisji argumentowali, że to niemożliwe, bo jak dyrektor ma coś czyścić, przecież on nie jest od tego. Ale tutaj nie chodziło o to, że on ma fizycznie coś wyczyścić, tylko - jak rozumiem o to - że Jakub Rudnicki, który ma pełny dostęp do dokumentacji, czyli do map geodezyjnych, hipotek itd., ma sprawdzić, kto na tej działce przed wojną funkcjonował. A trochę tych właścicieli było. On miał zebrać tą wiedzę do kupy i poprzez Nowaczyka to wyczyścić. Dzisiaj wygląda to dramatycznie, ale wtedy być może rzeczywiście chcieli zaspokoić byłych właścicieli by mieć czystą działkę.
To się wszystko w jednym momencie skoncentrowało. Mamy więc dwie strony tej samej monety. Po jednej stronie jest PO i fatalny nadzór nad BGN, a po drugiej stronie są działacze PiS zainteresowani bezpośrednio w wyczyszczeniu - jak twierdzi Nowaczyk - gruntu przy Srebrnej. W czwartek przed komisją padło zresztą konkretne nazwisko brata ministra Jacka Sasina, który miał mieć informację o tym, jakie grunty skarbu państwa znajdują się "pod roszczeniami”. Jest to teoretycznie możliwe ponieważ Jacek Sasin jako wojewoda miał dostęp do tych rejestrów.
Nowaczyk wymienił kilka innych nazwisk. Jak bardzo, według ciebie, środowisko PiS może być umoczone w tą aferę?
Nie mam pojęcia, ale zaczyna to wyglądać bardzo nieciekawie. Moim zdaniem w czwartek obserwowaliśmy koniec komisji reprywatyzacyjnej w modelu: PiS o czystych rękach i złodziejska Platforma. Choć oczywiście należy włożyć w nawias to, kim jest Nowaczyk, pomimo jego potężnej wiedzy.
Zeznania Nowaczyka przykuły też uwagę publiczności w tej sferze alkoholowo-obyczajowej. Czy te wątki mogą mieć znaczenie, takie jakie miały np. słynne ośmiorniczki dla PO?
Mamy kilka poziomów tej afery. Jest poziom głęboki, dla tych, którzy chcą się wgryźć w temat i zapewniam, że te mechanizmy, które opisywałam, są wstrząsające z punktu widzenia postrzegania państwa. I są symbole takie jak "ja cię nie mogę” czy pijaństwa i całowanie psa. Dla mnie pan Kamiński może się całować z kim chce. Ale jeśli to, co mówił Nowczyk, jest prawdą, to mnie przeraża to, że osoba na tak wysokim stanowisku w ten sposób się zachowuje.
Jeśli mamy mówić o aferze taśmowej z udziałem Kaczyńskiego połączonej z zeznaniami Nowaczyka, to niech każdy ją opowiada jak chce, byle się zastanowi, co się tak naprawdę działo za kurtyną. Myślę że Patryk Jaki nie spodziewał się, że czwartkowe przesłuchanie Nowaczyka, będzie końcem całej opowieści, którą zbudował tworząc komisję.