SUV-y coupé nie wszystkim muszą się podobać. To takie trochę dziwolągi, które mają nawiązywać do sportowego klimatu. Miałem okazję sprawdzić według mnie najbardziej odjechaną propozycję z tej motoryzacyjnej półki. Audi SQ8 na początku mnie zachwyciło. Tylko z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej "ale".
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Audi SQ8 na zdjęciach, pomyślałem, że to absurdalny kolos. I w sumie nie powinien mnie dziwić, przecież jeździłem niedawno równie dużym Porsche Cayenne Coupé, też bardzo mocnym i usportowionym. Tyle że SQ8 przypomina mi… wielką krowę.
Z tymi wymiarami to jednak bardziej złudzenie, bo SQ8 wcale nie jest większe od Q7, które też zalicza się do potężnych aut. Oba modele mają długość nieco ponad pięciu metrów, a jednak ta nowsza propozycja z rodziny Audi wizualnie przytłacza. Podobne wrażenie mam patrząc na "zwykłe" Q8.
Skoro to takie monstrum, jakim cudem wpisuje się w klimat coupé? To zasługa ściętego dachu i nisko osadzonej sylwetki. SQ8 nawet nie wygląda jak typowy SUV, bo w czasie testów usłyszałem od kogoś, że to… muskularne kombi. Poza tym auto wygląda bardzo agresywnie, a wszelkie zagięcia na karoserii tylko dodają mu charakteru. Ogromny grill, gustownie wyprofilowane światła i 22-calowe koła idealnie wpisują się w całość.
SQ8 ma w środku wszystko, co potrzebne na krótsze i dłuższe trasy, a za kierownicą wrażenie wielkości trochę zanika. Czułem się jak w normalnym SUV-ie, nie większym niż Q5. Ścięta sylwetka mogła sprawić, że miejsca z tyłu będzie za mało, ale nic z tego. Podobnie jak Porsche, Audi wyprofilowało swój wóz idealnie. I pasażerowie mogą czuć się po królewsku.
Dwa wielkie dotykowe ekrany w technologii haptycznej pozwalają na sprawną obsługę wszystkich multimediów i dodatkowych funkcji. Miałem do dyspozycji bogato wyposażoną wersję, więc rozsiadałem się w sportowych, wentylowanych i ogrzewanych fotelach, a całość rozświetlał mi pakiet oświetlenia Ambiente. Ostatnio tak komfortowo czułem się, gdy do testów wpadł mi Range Rover Velar.
Najmocniejszy diesel w Europie
Najciekawiej jest pod maską. To w zasadzie gwóźdź programu, ale zapewne i przynęta na potencjalnych klientów, którzy szukają czegoś oryginalnego. 4-litrowe, wysokoprężne V8, do tego 435 KM i absurdalne 900 Nm. To najmocniejsza taka opcja w Europie.
Brzmi świetnie, ale tylko na papierze. Kiedy wciskałem gaz, słyszałem jedynie nieśmiały pomruk, a wydawało mi się, że pod maską mam potwora. To trochę niedosyt, bo ta cisza zupełnie nie pasuje do tego auta. Jechałem gigantem, którego bulgotanie słychać trochę tylko z zewnątrz.
Jeśli chodzi o benzynową opcję, w Polsce musimy obejść się smakiem. Audi niedawno pokazało takie wersje SQ8, ale tylko na rynek amerykański.
Nie sądziłem, że 4-litrowego diesla uznam za oszczędnego. Producent podaje, że w trybie mieszanym spalanie wyniesie niecałe 8 litrów. U mnie wyszło nieco ponad 10 litrów, ale dalej tragedii nie ma. Przy 140 km/h wynik spalania zatrzymał się na 10 l. A w miejskich korkach na 15. SQ8 zatankowane pod korek pokazuje zasięg na ponad 700 km.
Same wrażenia z jazdy, to temat nawet na oddzielny artykuł. Technologicznie SQ8 jest multimedialną "zabawką", która na każdym kroku wyręcza kierowcę. Auto tak naprawdę samo przewiduje, co stanie się na drodze. I przywołuje do porządku, kiedy nie trzymamy toru jazdy czy zbyt szybko podjedziemy do pojazdu przed nami.
Takie pakiety bezpieczeństwa są już standardem, ale w Audi działają wyjątkowo sprawnie. I co ważne - nie są irytujące, co miałem okazję sprawdzić choćby w modelu Q3.
SQ8 ma kilka trybów jazdy. Każdy inaczej dysponuje mocą i reguluje pneumatyczne zawieszenie. Najwięcej zabawy jest oczywiście z opcją "dynamic", która w połączeniu z napędem quattro, zamienia auto w agresywne monstrum. Błyskawicznie reaguje na gaz i rozpędza pojazd do setki w 4,8 sekundy. To świetny wynik, biorąc pod uwagę, że ten SUV waży ponad 2 tony.
W trybie "comfort" staje się z kolei śpiącym niedźwiedziem. Niby dalej robi wrażenie, ale musi się rozbudzić, żeby pokazać pełną moc. Prędkość maksymalna SQ8 została elektronicznie ograniczona do 250 km/h.
Napiszę wam wprost: SQ8 świetnie się prowadzi. Ma czuły układ kierowniczy, a cztery skrętne koła w dodatkowej opcji i stabilizacja przechyłu poprawiają przyczepność na zakrętach. Opcjonalne ceramiczne hamulce działają jak żylety, a jazda w nocy ze światłami HD Matrix LED to jak przeskok o jedną epokę, co potwierdziło już wielu kierowców.
I generalnie mamy do czynienia z dopracowanym w każdym calu autem. Rumakowanie trochę skończyło się, kiedy zjechałem w godzinach szczytu na parking podziemny w galerii handlowej, ale czujniki i kamery pozwalają sprawnie zaparkować. Jeśli oczywiście uda się znaleźć miejsce dla tego "czołgu".
Auto w wersji bazowej kosztuje od pół miliona złotych w górę, a testowany model z dodatkami to wydatek kolejnych dziesiątek i setek tysięcy złotych. Tak jak zaznaczałem, miałem w nim praktycznie wszystko, więc przy konfiguracji można nieco pożonglować ceną. Nie każdy chce mieć ogrzewanie postojowe, przeszklony dach czy czterostrefową klimatyzację.
No i tak się SQ8 długo zachwycałem. Potem włączył mi się rozsądek i zastanawiam się do teraz: dla kogo to jest auto? Poszukiwacze sportowych wrażeń kupią raczej coś typowo sportowego. Krawaciarzowi do jazdy na co dzień wystarczy potężne auto, ale niekoniecznie z parametrami, przy których szczęka opada.
Coś po środku? Ojciec rodziny, którego stać na Porsche 911, ale nigdy nie postawi go w swoim garażu. Bo musi zapakować żonę, dzieciaki i stos bagaży. To dla mnie idealny klient na SQ8.
Na koniec dodam, bo być może nie wiecie: jest coś jeszcze bardziej odlotowego niż SQ8. To nowsze RSQ8, o którym do niedawna krążyły legendy, ale naprawdę powstało. Jak wygląda, możecie zobaczyć na stronie Audi.
Audi SQ8 na plus i minus:
+ Wnętrze. Dopracowane i przestronne
+ Spalanie wypadło względnie przyzwoicie
+ Elektroniczne systemy naprawdę wspierają, a nie przeszkadzają
+ Obsługa multimediów. Dwa dotykowe ekrany sprawdzają się
- Silnik jest za cichy. To nie pasuje do tego auta
- Trochę zbyt ospały poza trybem "dynamic"