Łukasz Szumowski odniósł się do zarzutów o nadużyciach przy zakupie sprzętu medycznego przez Ministerstwo Zdrowia. Szef resortu skrytykował zachowanie posłów PO Sławomira Nitrasa oraz Marcina Kierwińskiego oraz zapewnił, że nie czerpał z transakcji żadnych korzyści finansowych. – Oszukani jesteśmy wszyscy – stwierdził minister zdrowia.
Wydarzenie skomentował w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News sam minister zdrowia. – Trochę zadziwia mnie brak kultury. Zachowanie panów posłów, wykorzystanie swojej pozycji, blokowanie wejścia do ministerstwa dla ministra, który nie jest posłem, pokazuje rodzaj awanturnictwa – mówił Szumowski.
Afera z maseczkami w Ministerstwie Zdrowia
Minister zdrowia odniósł się także do oskarżeń o czerpanie korzyści finansowych z zamówienia maseczek bez atestów u swojego znajomego. Jak stwierdził, to "kompletny absurd". – Kupowaliśmy od tysiąca kontrahentów na miliony złotych i żadnej korzyści z tego nie czerpałem. Większości tych transakcji nawet nie znam – podkreślił Szumowski.
Dodał również, że "oszukani na maseczkach jesteśmy wszyscy". – Ministerstwo zdrowia, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i Naczelna Izba Lekarska, gdzie wspólnie z osobami dobrej woli chciała pomóc i dostarczyć maseczki do medyków, podobnie jak Spółki Skarbu Państwa. Wszyscy zostaliśmy oszukani, to nie jest niczyja wina. Nigdy nie było procedury sprawdzania produktów, które mają certyfikaty – mówił w "Gościu Wydarzeń" polityk.
Szumowski został również zapytany o ostrzeżenie od CBA w sprawie firmy znajomego. – ostrzeżenie dotyczyło tego, że nie ma doświadczenia w branży, podobnie jak wiele osób, które się do nas zgłaszały. W związku z tym, że były wątpliwości, że to świeżo założona firma, powiedzieliśmy, że nie zapłacimy, dopóki nie dostaniemy towaru. Maseczki są renomowanego producenta chińskiego, z certyfikatami, nikt nie podejrzewał, że to może być podróbka – tłumaczył minister zdrowia.
Zdaniem Szumowskiego nie było innego wyjścia, gdyż "nie było innej oferty". – Gdybym nie kupił tych maseczek i medycy by poumierali, natychmiast byłbym oskarżony, że mam krew na rękach, że odpowiadam za śmierć medyków, bo nie chciałem kupić produktu od człowieka, którego kiedyś spotkałem – stwierdził szef Ministerstwa Zdrowia.
SMS Sławomira Neumanna
Polityk odniósł się także do sprawy SMS-a z 16 marca do Janusza Cieszyńskiego od Sławomira Neumanna, w której polityk PO napisał: "Mam pytanie, czy macie jakieś przyspieszone procedury robienia certyfikatów na maseczki jednorazowe. Znajomy mnie pytał, bo może ściągnąć w normalnych cenach duże ilości i szybko, ale ten producent z Chin nie jest certyfikowany. Tutaj powiedzieli mu, że taka procedura trwa ok. 70 dni".
– SMS-y przychodziły od wielu osób. Bardzo dobrze, że Sławomir Neumann przysłał tego SMS-a. Jeśli w tamtym czasie miał coś do zaoferowania, to dobrze, że zgłosił się do ministerstwa – stwierdził Szumowski w odpowiedzi na pytanie Bogdana Rymanowskiego.
Jak dodał: "Fakt, że oferował szybką certyfikację maseczek przez firmę pokazuje, że uważał, że to ważne". – Wiele osób przysyłało do nas różne propozycje i to dobrze, bo pokazuje to, że ludzie się zjednoczyli, że chcieli pomagać. Każdą taką ofertę przesyłaliśmy do odpowiednich urzędników w ministerstwie, którzy to oceniali – dodał minister zdrowia.
Granty dla Marcina Szumowskiego
Szumowski został także zapytany w "Gościu Wydarzeń" o granty dla jego brata Marcina Szumowskiego. W kwietniu zrobiło się głośno o jego firmie, która dostała dofinansowanie w wysokości 22 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Pojawiły się zarzuty o nepotyzm.
Szumowski potwierdził, że będąc wiceministrem nauki, rozmawiał w sprawie brata z ówczesnym ministrem. – Powiedziałem, że mój brat działa w tej branży od wielu lat, dłużej niż ja w polityce, więc istnieje potencjalny konflikt interesów. Jarosław Gowin powiedział: "proszę się nie dotykać do NCBR" i nigdy nie podejmowałem w tym temacie decyzji. To jasne, klarowne i oczywiste – powiedział.
Minister zdrowia stwierdził jednak, że "nie ma nic do ukrycia", a wpływ na przyznanie grantów bratu "to byłby kryminał". – Sugerowanie przez posłów, że niezależni eksperci mogli mieć jakieś nieczyste interesy, to oskarżanie całego świata naukowego. W ogóle nie dotykałem się do żadnej sprawy z NCBR. Również w Narodowym Centrum Nauki, które nadzorowałem nie próbowałem i przez myśl mi nie przeszło, żeby jakkolwiek wpływać na wyniki ekspertów – podkreślił polityk.