Kto jest winny galopującej epidemii koronawirusa w Polsce? Minister Jacek Sasin wskazuje tych medyków, którzy jego zdaniem na złość rządowi PiS lub z tchórzostwa uchylają się od walki z COVID–19. Co na to lekarze? – Wykazujemy się niezwykłą odwagą w obliczu zaniedbań rządu – mówi lek. Alek Biesiada z przychodni Radziszów pod Krakowem.
Lek. Alek Biesiada: Jest odwrotnie. Personel medyczny wykazuje się niezwykłą odwagą w obliczu zaniedbań epidemicznych rządu.
Ministrowi Sasinowi łatwo ocenia się cudze zachowanie zza szyb opancerzonej limuzyny, którą jeździ po Warszawie. Niestety poziom bezpieczeństwa personelu medycznego kilka miesięcy po wybuchu pandemii nadal urąga standardom, a to stwarza zagrożenie dla pacjentów.
Niestety własnymi siłami musimy załatwiać sobie podstawowe środki ochronne. Jestem młodym lekarzem, COVID pewnie przeszedłbym łagodnie. Ale po pracy w przychodni idę do pacjentów w hospicjum domowym. Tam zaś są ludzie o obniżonej odporności, dla których zakażenie oznaczałoby wyrok śmierci.
Dla mnie w wypowiedzi ministra Sasina pobrzmiewa teza, że albo robicie rządowi na złość, albo że strach części medyków to nie strach o pacjentów czy bliskich, ale o siebie.
Oczekuje pani, że skomentuję słowa eksperta od wyciągania rozwiązań już nawet nie z kapelusza, ale z koperty?
Jeśli pan minister naprawdę podejrzewa, że medycy za mało się angażują z powodu strachu, co nie jest prawdą, to razem z rządem może temu łatwo zaradzić: zapewnić nam działające środki ochrony osobistej, a nie atrapy, rotację w zakresie pracy np. pielęgniarek, powszechne testy dla medyków, przygotowanie oddziałów w zakresie izolacji pacjentów. Godziwe wynagrodzenie np. dla ratowników medycznych odzwierciedlające to, że pracują po kilkanaście godzin na dobę, też by nie zaszkodziło.
Medyków brakowało jeszcze przed wybuchem epidemii. Musimy pracować równolegle w kilku miejscach. Personel jest ściągany do szpitali zakaźnych. Walka toczy się już w każdej placówce medycznej, także na poziomie lekarza rodzinnego.
Jeśli przed epidemią musieliśmy dwoić się i troić, by jakoś to wszystko ogarnąć, to nie wiem jakiego słowa teraz użyć. Przede wszystkim jesteśmy bardzo, bardzo zmęczeni.
Ile pan spał ostatniej nocy?
6 godzin.
A jak długo pan pracował?
Około 12 godzin. Najpierw POZ, potem pacjenci hospicjum. Nie ma za bardzo czasu na cokolwiek poza pracą i snem.
W sieci lekarze wyrażają oburzenie słowami członka rządu. Lekarka psychiatra napisała, że czuje się tak, jakby min. Sasin napluł jej w twarz. Ma pan podobne odczucia?
Staram się nie denerwować tym, co robią politycy, bo inaczej bardzo szybko bym się wypalił. Podchodzę do sprawy zadaniowo, z dnia na dzień. Jednak nie jestem robotem – pod koniec dnia pojawiają się duże, negatywne, emocje. Wykończenie. Frustracja. Widzę, ilu ludzi nie uzyskuje pomocy, a ja nie jestem w stanie nic na to poradzić, nawet gdybym przyjmował pacjentów 24/7.
Ludzie też są zmęczeni. Przecież chorują nie tylko na koronawirusa. Inne dolegliwości nie zniknęły. Pacjenci będą tracić zdrowie i życie w wyniku braku dostępu do opieki medycznej. Nawet osoby z chorym sercem słyszą, że mają poczekać, ewentualnie, że dostępna jest tylko teleporada. Terminy długo wyczekiwanych operacji są odwoływane.
Myśli pani, że mnie to nie boli? Że nie denerwuję się tym, iż moi pacjenci miesiącami czekają na diagnostykę, a poważne choroby w tym czasie nie czekają? Rozumiem wściekłość i rozgoryczenie pacjentów. Ich złość jest jednak skierowana w niewłaściwym kierunku. Najłatwiej jest nakrzyczeć na rejestratorkę, znacznie trudniej na rząd.
Minister Sasin próbuje doprowadzić do tego, by społeczeństwo krzyczało na panie z rejestracji, zamiast rozliczać rząd z braku przygotowania do drugiej fali pandemii. Zapraszam pana ministra – jeden dzień w okienku rejestracji szpitala albo poradni…
Władza zapewnia, że się przygotowała.
A co ma mówić? Aktualizowana co tydzień rządowa strategia walki z koronawirusem to 6 kolorowych stron wypełnionych dużym drukiem. Przepraszam – jedna strona jest praktycznie pusta, bo to okładka.
Jak pan ocenia zawartość pozostałych 5?
Albo zawiera oczywistości, albo rozwiązanie problemów, które stworzył sam rząd. Podam przykład: w pewnym momencie rząd stwierdził, że lekarze mają diagnozować pacjentów w kierunku SARS-COV-2 posiłkując się zaleceniami z rozporządzenia. W dokumencie szumnie zwanym strategią się z tego wycofał i wrócił do tego, że jednak mamy leczyć na podstawie wiedzy medycznej.
Czego jako lekarz by pan oczekiwał od rządowej strategii?
Całościowego podejścia do epidemii. Co z pacjentami niecovidowymi? Co z opieką domową? Co z dostępem do świadczeń medycznych w weekendy? Co z leczeniem osób starszych?
Rząd nie opracował rozwiązań systemowych, system jest na granicy wytrzymałości. Dzwoni do nas z płaczem niesamodzielna, osiemdziesięcioparoletnia pacjentka – jej sześćdziesięcioletni syn, który robił jej zakupy, trafił na kwarantannę, a ona nie ma teraz co jeść. Dlaczego to ja wiszę na telefonie z pracownikiem socjalnym, dlaczego nie ma rozwiązań systemowych? Przecież mógłbym w tym czasie przyjmować kolejnego pacjenta. Takich sytuacji jest w Polsce multum.
Jest taka grupa na Facebooku, której członkowie skrzykują się, by pomagać w takich okolicznościach. Nazywa się Widzialna Ręka.
Słyszałem o tej grupie. Doceniam wysiłek jej członków. Widzi pani: rząd tak się przygotował na epidemię, że rozmawiamy o grupie na Facebooku.
Już kilka miesięcy temu władza powinna dać zielone światło – i pieniądze – by zatrudniać kolejnych pracowników pomocy społecznej i sanepidu. O lekarzach i pielęgniarkach nawet nie wspominam, bo ich brakuje, nie było więc nawet kogo dodatkowo zatrudnić, nawet gdyby rząd chciał.
Większość działań polityków jest chaotyczna, podejmowana za pięć dwunasta. Jako lekarz nie mogę się z tym pogodzić. Było wiadomo, że jesienią nadejdzie kolejna, znacznie groźniejsza fala zakażeń. Przyszła jesień. I co? Rządzący proponują wymówki, zamiast rozwiązań.
Gdyby mógł pan dać władzy proste 3 zalecenia, by poprawić walkę z epidemią, to byłyby to…?
Po pierwsze szybkie wyszkolenie i zatrudnienie ludzi, którzy zajmą się koordynacją działań w regionach. To oni powinni ogarniać ile jest wolnych łóżek, ile respiratorów, gdzie kierować pacjentów. Teraz decyzją ministra zdrowia zajmują się tym szpitale – tam także nie ma dodatkowego personelu. Czyli znów odciąga się od pracy lekarzy, pielęgniarki, diagnostów, administrację szpitala. To wielkie marnotrastwo, na które nie możemy sobie pozwolić.
W całym kraju rząd powinien zapewnić środki na zapewnienie asystentów medycznych. Przy przyjęciu każdego pacjenta z podejrzeniem lub rozpoznaniem COVID-19 lekarz traci do kilkunastu minut na przepisywnie jego adresu, numeru telefonu itp. nawet w kilku formularzach. Tym mogłyby się zająć osoby bez wykształcenia medycznego, a my w tym czasie moglibyśmy pomagać kolejnej osobie.
Druga rzecz: rząd powinien opracować plan dla pacjentów niecovidowych. Chodzi przede wszystkim o uproszczenie procedur dostępu do diagnostyki, tak by np. pacjent, który potrzebuje tomografii brzucha, nie musiał w celu uzyskania skierowania przechodzić przez ręce kilku lekarzy.
I wreszcie trzecia rekomendacja: powinna powstać strategia opieki nad seniorami. Już wiemy, że nie mamy na tyle szczepionek, by ich wszystkich zabezpieczyć przed grypą, wiemy też, że w DPS-ach wybuchają ogniska epidemii. Potrzebnych jest więcej pracowników socjalnych, którzy zaopiekują się tymi osobami. Starsi ludzie, którzy teraz się izolują, potrzebują też dostępu do opieki psychologicznej przez telefon, bo za chwilę obok epidemii koronawirusa będziemy mieli epidemię depresji.
Na Facebooku jest taka strona poszukująca wolontariuszy właśnie do tego, nazywa się Telefon Pogadania….
Czyli znów Facebook zamiast rządu? Kończmy już. Nie chcę się denerwować.
Niestety, występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego – chcę to wyraźnie powiedzieć: części, bo oczywiście bardzo wielu lekarzy i bardzo wiele pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki – ale część tych obowiązków wykonywać nie chce, czy to ze strachu przed epidemią.