Tęsknisz za "Chilling Adventures of Sabrina"? "Przeznaczenie: Saga Winx" raczej nie zapełni pustki w twoim życiu po serialu o czarownicach, demonach i czarnym kocie. Brakuje Ci "Pamiętników wampirów"? Już prędzej. Nowy hit Netflixa oparty na popularnej animacji "Klub Winx" mógł poszaleć z formą i stylem, ale uparcie trzyma się ram i konwencji. Mogło być pięknie, ale jest przeciętnie.
"Przeznaczenie: Saga Winx" to nowy serial Netflixa dla młodzieży oparty na popularnym serialu animowanym "Klub Winx"
Sześcioodcinkowa produkcja fantasy, w której główną rolę gra znana z "Chilling Adventures od Sabrina" Abigail Cowen, z miejsca stała się hitem Netflixa
Serial ogląda się szybko, łatwo i przyjemnie, ale "Przeznaczenie: Saga Winx" niestety ginie w morzu innych podobnych seriali
Czy hit Netflixa usatysfacjonuje fanów zakończonego niedawno serialu o czarownicy Sabrinie Spellman?
Pięć młodych wróżek, walki z potworami, szkoła dla uczniów ze specjalnymi mocami, nastoletnia przyjaźń, pierwsze miłości i intrygi oraz zdrady w hurtowej ilości. To w skrócie fabuła serialu "Przeznaczenie: Saga Winx". I – gdyby odjąć dwa pierwsze elementy, a akademię dla wróżek zastąpić zwykłym liceum – większości produkcji dla nastolatków: od "SKAM" po "Szkołę dla elit".
Jednak te najlepsze seriale dla młodych widzów czymś się wyróżniają. "Skins" – przekraczaniem norm obyczajowych, "Sex Education" – świeżym i edukacyjnym (jak w tytule) podejściem do seksu oraz łamaniem seksualnego tabu, "Chilling Adventures of Sabrina" (serial popsuł się po dwóch pierwszych świetnych sezonach) – kampem, produkcyjnym rozmachem i swobodnym miksowaniem gatunków, "Riverdale" – komiksowością i... fabularnym absurdem.
A czym wyróżnia się nowy hit Netflixa "Przeznaczenie Saga Winx"? Niestety... niczym. Chociaż nie można powiedzieć, że serialu z Abigail Cowen, jedną z gwiazd opowieści o Sabrinie, nie ogląda się przyjemnie. I szybko.
"Saga Winx" kontra "Klub Winx"
W 2004 roku na kanale Nickelodeon zadebiutował amerykańsko-włoski serial animowany "Klub Winx". Jego bohaterkami było sześć wróżek, które szkoliły swoje magiczne umiejętności w Alfei, akademii dla uzdolnionych. Animacja, która zakończyła się w 2019 roku (z półtoraroczną przerwą) stała się międzynarodowym hitem, a dziewczynki i nastolatki zabijały się o lalki, zeszyty i piórniki z logo "Klubu Winx".
Kwestią czasu był serial aktorski. Pierwsze plany pojawiły się w 2011 roku, ale zdjęcia na do "Przeznaczenia: Sagi Winx" rozpoczęły się dopiero osiem lat później. Nie obyło się bez zmian, które fankom i fanom "Klubu Winx" zupełnie się nie spodobały. Ba, powiedzmy to wprost – rozwścieczyły ich.
Przede wszystkim poszło o wróżki. W serialu Netflixa bohaterek jest pięć, nie sześć – zabrakło Tecny, wróżki specjalizującej się w technologii. Co dziwi, zważywszy na fakt, że bohaterowie – mimo że żyją w magicznym wymiarze zwanym Innoświatem – są uzależnieni od smartfonów i Instagrama, tak jak my, "niemagiczni".
Co więcej, zmieniono pochodzenie etniczne niektórych bohaterek. Musę, która była wzorowana na Lucy Liu, amerykańskiej gwieździe chińskiego pochodzenia, zagrała brytyjska Żydówka Elisha Applebaum. Z kolei Flora, wróżka Latynoska, została zastąpioną przez Terrę, białą wróżkę plus-size (Eliot Salt). Różnorodność pojawiła się w postaci Aishy – wodnej wróżki, którą zagrała czarnoskóra Precious Mustapha.
To nie jedyne zmiany w aktorskiej adaptacji uwielbianego "Klubu Winx". Serial ma inny klimat, scenografię, styl, mocno zmodyfikował też świat przedstawiony. Przed włączeniem pierwszego z sześciu odcinków "Przeznaczenia: Sagi Winx" warto więc pamiętać, że serial jedynie inspiruje się animowanym oryginałem, a nie jest jego wierną ekranizacją.
A tego fani animacji nie mogą wybaczyć. "Czy musicie ciągle psuć nasze ukochane bajki z dzieciństwa?", "To nie jest "Klub Winx, to zupełnie inny serial", "Nie oglądajcie tego" – piszą niezadowoleni fani na Twitterze. Jednak pomijając odstępstwa od serialu animowanego, potencjał, jakim jest historia młodych wróżek, został przez Netflix niestety zmarnowany.
Wróżki i Instagram
Pierwszy, krótki sezon "Sagi Winx" – jedynie sześć odcinków po około 50 minut – skupia się na 16-letniej Bloom, nowej uczennicy Alfei, która dopiero trzy miesiące temu dowiedziała się, że jest wróżką. Wychowana na Ziemi w rodzinie ludzi początkowo średnio radzi sobie w zupełnie dla niej obcym, magicznym świecie. Jej złego nastroju nie poprawia fakt, że nie potrafi kontrolować swojej mocy – ognia. Mocy, która okaże się wyjątkowo silna.
Rudowłosa, niepewna siebie Bloom, może liczyć na pomoc współlokatorek: Stelli (Hannah van der Westhuysen), wróżki światła, modnej i wyniosłej księżniczki Solarii, Aishy, zdyscyplinowanej i rozsądnej wróżki wody, Terry, rozgadanej i utalentowanej wróżki ziemi (oraz kuzynki Flory z "Klubu Winx") oraz Musy, zamkniętej w sobie wróżki, która kontroluje umysł i jest empatką.
Oczywiście są również chłopcy. Bloom szybko wpada w oko Sky (Danny Griffin), atletyczny były chłopak Stelli, Specjalista – czyli uczeń szkolony na wojownika – który po śmierci ojca został wychowany przez jednego z nauczycieli w Alfei Saula Silvę (gwiazda "Downton Abbey" Robert James-Collier). Jest jeszcze czarna owca Riven (Freddie Thorp) i zagubiony Dane (Theo Graham), którego orientacja seksualna rodzi w szkole pytania oraz Sam (Jacob Dudman), brat Terry, który potrafi przenikać przez ściany.
Życie w Alfei – na której czele stoi stanowcza dyrektorka Farah Dwling (Eve Best) nie różni się od nauki w normalnym liceum z internatem. Jedyna różnica? Uczą się w niej wróżki, a zamiast matematyki szkolą się jak okiełznać ogień, światło czy wodę. Za to po lekcjach uczniowie imprezują, piją piwo z czerwonych kubków, grają w piwnego ping-ponga, flirtują, zakochują się, zdradzają, instragramują, zawierają przyjaźnie i... zdobywają wrogów.
A wrogiem numer jeden okazuje się być jedna z uczennic pierwszego roku – inteligentna, bystra jak brzytwa i tajemnicza Beatrix (Sadie Soverall), która kontroluje elektryczność. Czy ma coś wspólnego ze Spalonymi, przerażającymi kreaturami, które niespodziewanie znowu pojawiły się w Innoświecie i zagrażają uczniom w Alfei oraz mordują kolejne oddziały wojsk?
Serial, jakich wiele
Pierwszy sezon "Sagi Winx" ma być początkiem całej serii i... tak właśnie wygląda. To jedynie wstęp do większej historii i zarys świata, który – jak się domyślamy – jest bardziej tajemniczy, różnorodny i niebezpieczny, niż się wydaje. W sześciu odcinkach nie dało się zmieścić za wiele, dlatego niektóre wątki są dopiero ledwo napoczęte. A mają spory potencjał, dlatego ciekawsze od "Przeznaczania" będą kolejne sezony. Oby.
Jednak abstrahując od fabuły, "Saga Winx" nie wyróżnia się również stylem czy klimatem. Najbliżej jej do "Pamiętników wampirów", zawiera elementy "Chilling Adventures of Sabrina" (ale to zupełnie inna para kaloszy i raczej pustki w sercach po tym serialu nie zapełni) i "Czarodziejek". To wszystko w dość poważnym stylu z okazjonalnym humorem, umiarkowanymi przekleństwami i krwistymi scenami jak z horroru.
Serial momentami sprawia wrażenie, jakby twórcy po prostu odhaczali kolejne elementy na liście pod tytułem "Co powinno znaleźć się w serialu fantasy dla nastolatków".
Główna bohaterka o olbrzymiej mocy, której pochodzenie jest owiane tajemnicą – jest. Przystojny chłopak, który do niej wzdycha, ale na drodze do ich szczęścia stoi wiele przeszkód – jest. Przyjaciel, który okazuje się być szpiegiem, trójkąt miłosny, kompromitujące wideo w internecie, muzyczne hity w tle – jest, jest, jest, jest.
"Saga Winx" na razie jest więc zwyczajnym przeciętniakiem, o którym łatwo zapomnieć. Nie oznacza to, że ogląda się ją bez przyjemności.
Fabuła, chociaż dość przewidywalna – ale ma kilka niezłych niespodzianek – wciąga, a Innoświat intryguje. Niestety bohaterzy są zarysowani jedynie po łebkach i trudno się z nimi utożsamić, a główna bohaterka Bloom (bardzo dobra Abigail Craven) jest... do bólu irytująca.
Na szczęście te braki w wyrazistych postaciach rekompensuje znakomita Sadie Soverall. 19-letnia Brytyjka, która gra prowokującą manipulantkę Beatrix to z pewnością największe odkrycie serialu Netflixa.
Trzeba też pochwalić "Przeznaczenie: Sagę Winx" za uwzględnienie wśród głównych bohaterek dziewczyny z nadwagą. Początkowo Terra przypomina większość postaci plus size w popkulturze – jest wesoła, zabawna i wygadana. Z odcinka na odcinek dziewczyna ewoluuje i mimo kompleksów na punkcie wyglądu zaczyna poznawać swoją wartość.
Bo kompleksy posiada (scena przebierania się wśród koleżanek jest dobrze znana nastolatkom plus size z życia), ale nie zabierają bohaterce radości z życia. Terra zakochuje się w koledze, eksperymentuje z makijażem na imprezach, jest znakomitą uczennicą, nie waha się postawić się dorosłym, gdy wymaga tego sytuacja i wyrasta na odważną liderkę. Do tego w serialu nie ma mowy o dietach czy ważeniu.
Mówiąc wprost: Terra żyje pomimo swojej wagi, co w serialach dla nastolatków często nie jest oczywiste. Daleko jej do rewolucyjnej Kat z "Euforii", ale i tak brawa dla twórców za reprezentację.
Wnioski? Jeśli jesteś fanatycznym fanem "Klubu Winx", lepiej odpuść aktorską wersję Netflixa. Jeśli nie jesteś miłośnikiem seriali dla nastolatków albo masz ich po dziurki w nosie, też nie polecamy. Ale jeżeli chcesz bezstrosko spędzić wieczór i oglądasz każdy serial young adult na Netflixie jak leci, to "Przeznaczenia: Sagi Winx" nie możesz pominąć.