Krzysztof Skowroński krytykowany przez dziennikarzy. Ale problemem nie jest tylko prezes, ale całe SDP
Michał Mańkowski
03 października 2012, 20:02·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 03 października 2012, 20:02
Tego już za wiele. Przeciwko Krzysztofowi Skowrońskiemu zwrócili się nie tylko członkowie stowarzyszenia, któremu szefuje, ale nawet prawicowi dziennikarze, którzy mówią w tej sprawie jednym głosem z tymi "mainstreamowymi". To jednak nie jedyne problemy SDP, które założenia ma piękne, ale... tylko założenia. – SDP w sensie społecznym przestało w ogóle istnieć – mówi Stefan Bratkowski, prezes honorowy stowarzyszenia.
Reklama.
Wszystkich zastanawiało kto pojawi się na ekonomicznej debacie Prawa i Sprawiedliwości w budynku PAN. Oprócz tych, którzy debatowali, uwagę zwrócił także prowadzący: Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Lekkie zdziwienie, bo przecież "impreza" typowo partyjna, ale wielkiego oburzenia nie było. Wszystko miało przyczepioną etykietę "debaty o przyszłości państwa".
Równo tydzień później. Znów PiS, znów Skowroński, ale tym razem już w siedzibie SDP przedstawiają kandydata na technicznego premiera. No i się zaczęło: "ale niezależność dziennikarstwa, ale tak nie wolno, to przecież prezes SDP".
Huzia na... prezesa
Teraz do chóru krytyków zachowania Skowrońskiego dołączają ci, którzy z racji swoich konserwatywnych poglądów – wydawałoby się – powinni stanąć po jego stronie. Ostro ocenił go redaktor naczelny "Uważam Rze" Paweł Lisicki, teraz w podobnych słowach wypowiada się publicysta Łukasz Warzecha. Co prawda nie uważa on, że Skowroński powinien podać się do dymisji, ale nie szczędzi mu gorzkich słów.
Dalej w swoich sugestiach idzie blogerka Kataryna, która już teraz wieszczy, że jedyny ratunek dla Skowrońskiego to wycofanie się z działalności SDP.
Przeciwko zachowaniu prezesa otwarcie protestują także członkowie SDP. Nie tylko zorganizowali konferencję w siedzibie stowarzyszenia, ale także zaczęli podpisywać petycję, w której domagają się, by Skowroński ustąpił ze stanowiska.
Ale o co chodzi z SDP?
No właśnie, SDP – Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Instytucja z kilkudziesięcioletnią tradycją dbania o standardy, nie tylko te dziennikarskie. W 1956 roku uczestniczyła w próbie demokratyzacji PRL-u, a niecałe trzydzieści lat później aktywnie wspierała "Solidarność". Podstawowe cele statutowe SDP to "dbałość o rzetelne informowanie społeczeństwa za pośrednictwem mediów, wspieranie twórczości dziennikarskiej, dbałość o etykę zawodową dziennikarzy i ochrona ich praw".
Stowarzyszenie prowadzi swoją działalność w różnych formach, m.in. organizuje konferencje i seminaria, dyskusje, konkursy dziennikarskie, utrzymuje kontakty z zagranicą. Od 1996 r. w ramach SDP działa Centrum Monitoringu Wolności Prasy, występujące w obronie wolności informacji w mediach. Organizuje szkolenia dla dziennikarzy, debaty, konferencje naukowe, publikuje opinie i ekspertyzy prawne oraz przygotowuje propozycje rozwiązań prawnych, gwarantujących wolność wypowiedzi. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: sdp.pl
Założenia i historia są godne podziwu. SDP na swoich stronach chwali się, że ma szesnaście oddziałów terenowych i zrzesza już ponad 2700 członków z całej Polski. Niestety działa tutaj magia słów i liczb. W rzeczywistości Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nie cieszy się praktycznie żadnym prestiżem wśród dziennikarzy. I nie chodzi wcale o ostatnie "wyskoki" prezesa Skowrońskiego.
Zmiany, potrzebne zmiany
W gorzkich słowach o działalności SDP wypowiada się nawet jego prezes honorowy Stefan Bratkowski. – Jest nawet gorzej, ono w sensie społecznym przestało w ogóle istnieć. Prestiż? U młodego pokolenia w ogóle go nie ma – mówi w rozmowie z naTemat.
Trudno się temu dziwić, część studentów dziennikarstwa nawet nie wie o jego istnieniu, a drugiej kojarzy się ze skostniałą i nic nie wnoszącą instytucją. Nie jest tajemnicą, że w SDP przeważają poglądy konserwatywne. Problem w tym, że prywatne przekonania członków zaczynają rzutować na działalności stowarzyszenia. Samo odejście prezesa Skowrońskiego wiele tutaj nie zmieni.
– Nie chodzi o to, żeby Krzysiu Skowroński odszedł, trzeba przywrócić stowarzyszeniu poprzedni charakter. To była grupa dziennikarzy, a nie polityków czy ludzi dyspozycyjnych politycznie – mówi Bratkowski.
Brak prestiżu SDP potwierdza według Bratkowskiego sam fakt, że w Polsce powstają różne organizacje o tym samym profilu, ale działające "obok" SDP. – Chcą robić to samo, ale lepiej, żeby nie powiedzieć uczciwiej – wyjaśnia prezes honorowy.
Członkowie SDP
Członkiem może być osoba fizyczna nie pozbawiona praw publicznych. Osoba będąca dziennikarzem publicystą, prasoznawcą, dziennikarzem - emerytem lub rencistą. Również osoba legitymująca się wieloletnią i wyróżniającą się działalnością publicystyczną, mimo iż praca dziennikarska nie jest dla niej zasadniczym źródłem utrzymania. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: sdp.pl
Prywatnie tak, publicznie nie bardzo
Zachowanie Skowrońskiego negatywnie ocenia także wieloletnia przewodnicząca warszawskiego oddziału SDP, Barbara Rogalska, która już podpisała się pod petycją o jego rezygnację – Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby prowadzić jakąkolwiek konferencję polityczną – mówi i zdradza: – Za kadencji poprzedniczki Krzysztofa Skowrońskiego odbywały się konferencje przeróżnych partii od lewicy do prawicy, bo salę może wynająć każdy. Wtedy prezes często nawet nie witała gości. A tym bardziej nie przyszłoby nikomu do głowy, by prowadzić konferencję. Nie ma znaczenia o jaką partię chodzi, takich rzeczy w SDP po prostu się nie robi, a jeżeli ktoś usilnie o to prosi to zawsze można odmówić. To jest wbrew naszemu statutowi i kodeksowi etycznemu, który nas wszystkich obowiązuje – ocenia Rogalska.
I jednocześnie dodaje: – Nawet redaktor naczelny "Uważam Rze", Paweł Lisicki czy prawicowy publicysta Łukasz Warzecha oburzyli się zachowaniem prezesa Skowrońskiego. To pokazuje, że mimo iż jesteśmy stowarzyszeniem konserwatywnym, nie popieramy takiego działania.
Według mojej rozmówczyni członkowie – zwłaszcza władz – SDP muszą oddzielać swoje prywatne poglądy od tych, z którymi utożsamiają się reprezentując Stowarzyszenie. Z kolei Stefan Bratkowski wspomina sytuację, gdy w 1989 roku zrezygnował z kariery politycznej na rzecz dziennikarstwa.
– Miałem dość dużo do powiedzenia, ale w takim przypadku trzeba wybierać dziennikarstwo czy polityka. Dziennikarze mogą mieć swoje poglądy i sympatie, ale sami w życiu politycznym uczestniczyć nie powinni – słyszymy.
Dużo nagród, mały prestiż
Spora część działalności SDP to także nagrody. Wydawałoby się, że wyróżnienie przyznane przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich będzie działać na wyobraźnię dziennikarzy. I choć każda nagroda jest miła to te niestety szału nie robią. Dziennikarzy nagradza się w kilku kategoriach, ale najbardziej "prestiżową" w mniemaniu organizatorów jest "Laur SDP". Po drugiej stronie medalu są dużo bardziej znane "Hieny Roku".
– Te nagrody straciły wiarygodność. Zrobiły się najzwyczajniej w świecie wyborem jednej strony, a nie dziennikarzy różnych poglądów – mówi Stefan Bratkowski, prezes honorowy SDP i dodaje, że już całkiem skompromitowała je decyzja o nominowaniu do "Hieny Roku" Cezarego Łazarewicza z "Newsweeka" za tekst o ojcu braci Kaczyńskich. Sam autor zdecydował się pozwać za to SDP.
Niezależnie od tego, jak tłumaczy sprawę sam Krzysztof Skowroński, a muszę powiedzieć, że jego tłumaczenie mnie nie przekonuje, to pojawiają się już tłumaczenia - takie jak Rafała Ziemkiewicza w rozmowie z Panem - że sytuacja jest nadzwyczajna, więc wolno nam się zaangażować i złamać pewne zasady, bo my działamy w słusznej sprawie. Nie dopuszczam takich wyjaśnień i stanowczo stoję po stronie poglądu, że pewnych zasad powinno się przestrzegać w każdej sytuacji. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: fronda.pl
My, członkowie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, wzywamy Krzysztofa Skowrońskiego do ustąpienia z zaszczytnej funkcji prezesa SDP. CZYTAJ WIĘCEJ
petycja, którą wystosowali członkowie SDP
Paweł Rybicki
W momencie, kiedy zobaczyłem Skowrońskiego tam, wiedziałem co się będzie działo. Jeśli Skowroński i PiS nie wiedzieli, to gratuluje. CZYTAJ WIĘCEJ