"Etyka dziennikarska w praktyce", czy promocja książki wydanej przez Frondę? Kolejny dziwny występ Skowrońskiego
Michał Mańkowski
17 października 2012, 19:36·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 października 2012, 19:36
Doczekaliśmy się debaty o etyce dziennikarskiej, którą od jakiegoś czasu zapowiadało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Miało być ciekawie i było, ale z zupełnie innego powodu. Okazało się, że w panelu chodziło głównie o promocję najnowszej książki jednego z uczestników dyskusji. Co prawda SDP na plakatach o tym informowało, ale malutkim druczkiem. To tyle jeżeli chodzi o dziennikarskie standardy.
Reklama.
Zanim wybrałem się do siedziby SDP, plakat reklamujący debatę widziałem kilkakrotnie. Podobnie, jak kilka redakcyjnych kolegów i koleżanek. Nikt jednak nie zauważył, że panel dyskusyjny o etyce dziennikarskiej będzie towarzyszyć promocji najnowszej książki jednego z uczestników – Macieja Iłowieckiego. Tym bardziej zdziwiłem się, gdy w siedzibie SDP głównym tematem rozmowy była wspomniana publikacja, którą wydało wydawnictwo Fronda.
Okazało się, że plakaty o tym fakcie informowały, ale malutkim druczkiem na samym dole. To dość ciekawa praktyka, zwłaszcza, że dyskusja dotyczyła... etyki dziennikarskiej.
Były fanki i nawiązania do meczu
Nie wiem, czy publiczność doczytała to, czego ja nie zauważyłem, ale frekwencja dopisała. Sala była pełna. Panelu przyszli posłuchać młodzi adepci dziennikarstwa, osoby już pracujące w zawodzie, ale i fanki Macieja Iłowieckiego. Te ostatnie było zwłaszcza widać i słychać. Starsze panie dumnie siedziały z książką w ręku i komplementowały autora, co jakiś czas głośniej wyrażając aprobatę dla jego słów.
Czytaj też: Krzysztof Skowroński krytykowany przez dziennikarzy. Ale problemem nie jest tylko prezes, ale całe SDP
Debatę prowadził prezes SDP Krzysztof Skowroński, a jego rozmówcami był redaktor naczelny "Wprost" Michał Kobosko, publicysta "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz oraz wspomniany Maciej Iłowiecki, wieloletni prezes Rady Etyki Mediów. Z powodu choroby zabrakło wicenaczelnej "Gazety Polskiej Codziennie" Joanny Lichockiej.
Nie zabrało za to nawiązań do trwającego w trakcie dyskusji meczu Polska-Anglia. Rozmówcy co chwilę nawiązywali nie tylko do samego spotkania, ale i piłkarskiego słownictwa. W pewnym momencie Krzysztof Skowroński przerwał Rafałowi Ziemkiewiczowi, żeby poinformować zgromadzonych o właśnie strzelonej bramce. – 1:0 – powiedział nagle w trakcie wypowiedzi Ziemkiewicza, publicysta przez moment był zdezorientowany, aby po chwili zażartować, czy ma z tym coś wspólnego.
Studiowanie kodeksu etyki
Przechodząc już jednak do głównego tematu spotkania. Dyskusja toczyła się głównie wokół książki Iłowieckiego, którą chętni mogli kupić przed wejściem na salę. Uczestnicy dyskutowali o standardach polskiego dziennikarstwa, o których można w niej przeczytać. Debatę rozpoczął autor: – Brak obecności naszej koleżanki Lichockiej, jej brak głosu z powodu choroby jest symboliczny. Oby nas wszystkich dziennikarzy to nie spotkało, bo tak się zaczyna składać, że wcale nie jest wykluczone iż będziemy mówić coraz mniej. Jeżeli nie weźmiemy spraw w swoje ręce taki scenariusz nie jest wykluczony – mówił Maciej Iłowiecki.
Zdaniem byłego wiceprezesa REM zadaniem dziennikarzy jest pilnowanie demokracji poprzez patrzenie władzy na ręce, dzięki temu, że mają zapewnioną wolność słowa. Iłowiecki mówił, że dziennikarzy nie powinien nikt kontrolować, a takie zakusy mają niektórzy politycy. Nie znaczy to jednak, że całkowity brak kontroli jest dobry. – I właśnie dlatego są specjalne kodeksy etyki. Jest ich dużo, ale najlepsze stworzyło właśnie Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich – tłumaczył.
Na te słowa odezwał się prezes SDP, który był ostatnio mocno krytykowany za udział w dwóch wydarzeniach organizowanych przez Prawo i Sprawiedliwość. Zarzucano mu m.in. łamanie kodeksu dziennikarskiego. – Miałem wtedy okazję studiować ostatnio dosyć szczegółowo kodeks SDP i rzeczywiście każdy rodzaj zachowania można jest tam opisany – mówił.
Promocja książki tu, promocja tam
Michał Kobosko z przekąsem mówił, że rozmowa o etyce ma więcej sensu, niż oglądanie naszych nieszczęsnych kopaczy, ale jednocześnie poprosił o informację, gdyby któraś z drużyn strzeliła bramkę. Wracając jednak do tematu dyskusji, czyli etyki dziennikarskiej.
– To mecz o wszystko, w którym gramy my - dziennikarze. Spotykamy się dzień po ujawnieniu przez jeden z rosyjskich portali makabrycznych zdjęć z katastrofy smoleńskiej. Ucieszyłem się, że nikt w Polsce ich nie opublikował, ale pojawia się pytanie: co z tego – mówił.
Według naczelnego "Wprost" ta sytuacja nie oznacza, że polskich mediów dyskusja o etyce nie dotyczy. Nasi odbiorcy już te zdjęcia widzieli, ci którzy chcieli, albo nie chcieli, ale przypadkiem kliknęli w zły link – mówił Kobosko. W międzyczasie Krzysztof Skowroński wykorzystał okazję do zareklamowania książki i zapytał naczelnego "Wprost" o to, ile w takim razie książek Iłowieckiego zamówił dla swojej redakcji. Kobosko zripostował, że jeszcze nie miał na to czasu.
Według Rafała Ziemkiewicza nie tylko informacje rządzą światem, ale także emocje. – Powstaje pytanie, jaka jest w tym wszystkim rola dziennikarza, czy chce wykonywać rzetelnie swój zawód, czy być cheerleaderem i zarządcą tych emocji – mówił.
Jednym z aspektów poruszanych w książce jest zależność mediów od ich właścicieli. Publicysta "Rzeczpospolitej" wyjaśniał to na swoim przykładzie. – Ja nie zaglądam właścicielowi do kieszeni i nie dysponuję żadną wiedzą na ten temat. W świetle prawa i ubezpieczeń społecznych jestem prostym rolnikiem z 11 hektarami ziemi i mogę przestać pisać, jeżeli poczuję, że moje sumienie dziennikarskie nie jest uszanowane. Niestety, nie wszyscy mają taką możliwość, na szczęście ja na razie nie zetknąłem się z próbami ingerencji właścicieli – wyjaśniał Ziemkiewicz.