O dymisji dowiedział się z mediów. Informacji nie przekazał premier, tylko rzecznik rządu. Ani Mateusz Morawiecki, ani Jarosław Kaczyński nie zająknęli się w jego sprawie. Tak PiS na koniec upokorzył swojego partnera, bez którego parę lat temu nie byłby w stanie stworzyć koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Cały kryzys polityczny w Zjednoczonej Prawicy i wyrzucenie Jarosława Gowina z rządu to jedno, ale sposób, w jaki to zrobiono - to drugie. W najgorszym stylu, o klasie i standardach politycznych nie wspominając.
I niby do stylu PiS już przywykliśmy, i wydawało się, że niewiele może już zaskoczyć, to takiego upokorzenia wicepremiera, do niedawna – jakby nie było – bliskiego partnera, chyba mało kto się spodziewał.
– To wiele mówi o pewnej kulturze politycznej, a może antykulturze politycznej, która w ostatnim czasie w naszym obozie zapanowała – tak sposób, w jaki dowiedział się o swojej dymisji, ocenił sam Jarosław Gowin.
– Nazywam to wprost, po imieniu. To schamienie PiS, które wyraża się już co najmniej sprzed 2015 roku, a eskalowało od tamtego czasu poprzez wypowiedzi swoich członków, a zwłaszcza prezesa. Dlatego ten styl nie dziwi. To, że partner dowiaduje się, że już nie jest partnerem z mediów, to coś chyba nieprzyjętego w cywilizowanym świecie. I coraz bardziej dowód na to, że kontakty z PiS to zderzenie z jakąś ciemnotą i barbarzyństwem. PiS ma w sobie taką narodowo-socjalistyczną lub wręcz bolszewicką arogancję – ocenia w rozmowie z naTemat Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku politycznego i kampanii wyborczych.
– Jak coś nie pasuje, to przede wszystkim jest rozmowa dwóch partnerów. Ustalają nawet, w jaki sposób zostanie to podane do wiadomości publicznej. Jeśli Gowin miał jedną opinię, a Kaczyński inną, to powinni to sobie wyjaśniać wcześniej i uzgodnić, w jaki sposób będą ze sobą podtrzymywali kontakty. Przecież to nie jest kłótnia przez miedzę dwóch małorolnych chłopów, którzy się tłuką i kłonicami okładają – komentuje.
Tak wyglądała dymisja Gowina
Przypomnijmy, dymisję Gowina ogłosił rzecznik rządu Piotr Müller. Najpierw ostro go skrytykował, a następnie ogłosił, iż premier Morawiecki poprosił Andrzeja Dudę o jego dymisję. Tyle że nikt o niej Gowina nie poinformował.
"Podwójne upokorzenie Gowina. Wyrzucił go przyboczny Morawieckiego", "Upokorzenie Gowina w wersji hard", "Więcej mówi to o upokarzającym, niż o upokarzanym" – zareagowali Polacy w mediach społecznościowych.
Gowin może czuć się upokorzony? – Każdy by się czuł niezręcznie, jeżeli ktoś, z kim podawał sobie rękę i omawiał wspólne sprawy, traktuje go "z buta" – mówi Wiesław Gałązka.
Wskazuje, że z tego typu zagraniami mieliśmy już do czynienia w 2007 roku wobec ówczesnych koalicjantów PiS – Andrzeja Leppera i Romana Giertycha, co skończyło się rozpadem koalicji.
Zaczęło się od odwołania Leppera z funkcji wicepremiera. Gdy Kaczyński zarzucił mu warcholstwo, zareagował: "Chamstwo, chamstwo i jeszcze raz chamstwo (...) To nie ja zachowałem się jak awanturnik, jak cham, jak niewychowany. Brak kultury politycznej, osobistej, to, co premier wyprawia w tym rządzie, nie konsultując nic z nikim".
Inne praktyki PiS
PiS potrafi jednak inaczej ogłaszać i dymisje, i powroty. A na pewno nie ustami rzecznika i nie przez media.
Zupełnie niedawno, gdy do klubu PiS wrócił poseł Leszek Kołakowski, osobiście, podczas konferencji prasowej, "witał" go Jarosław Kaczyński. – Mam dobrą wiadomość. Poseł Lech Kołakowski przechodzi z powrotem do klubu PiS, jako przedstawiciel Partii Republikańskiej; klub PiS ma 230 posłów, sądzę, ze niedługo będzie miał więcej – mówił 1 lipca.
Z kolei w 2018 roku o dymisji Pawła Chorążego, wiceministra inwestycji i rozwoju, poinformował premier Morawiecki. – Jest dymisja pana ministra Chorążego. Pan minister zdecydowanie zagalopował się w niektórych swoich wypowiedziach i to tyle, co mogę powiedzieć, bo to tematyka bardzo ważna – stwierdził.
Tu była dymisja wicepremiera. I żaden z nich głosu nie zabrał.