Bartłomiej Sienkiewicz z Platformy Obywatelskiej w jednoznaczny sposób odniósł się do kryzysu migracyjnego na pograniczu białorusko-polskim. Były minister spraw wewnętrznych podkreślił, że nie można pozwolić na nielegalne przekręcenie granicy, ale jednocześnie wskazał obowiązki spoczywające na państwie, do którego docierają imigranci.
– Nikt nie ma prawa przekraczać nielegalnie granicy polskiej. To jest prawo każdego kraju, żeby wykonywać w tej sprawie swoje obowiązki. To jest także granica zewnętrzna Schengen i my nie możemy tolerować nielegalnego przekraczania granicy – to chcę powiedzieć z całą stanowczością – stwierdził poseł Platformy Obywatelskiej.
Polityk, który w latach 2013-14 kierował resortem spraw wewnętrznych zwrócił jednak uwagę, iż w zaistniałej sytuacji na Polsce spoczywają pewne obowiązki wynikające z norm międzynarodowych.
– Są wyznaczone punkty, w których ci ludzie mogą zostać przyjęci, rozpatrzeni indywidualnie, nikt ich tam do tej pory nie skierował – wskazał Sienkiewicz. – To jest kryzys bezwładzy, właściwie bezrządu. (...) Natomiast rząd jest jak zwykle doskonały w szczuciu na innych ludzi – podsumował.
"Silny kraj nie boi się grupki ludzi uciekających przed wojną"
Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, wcześniej w ostrym tonie zachowanie polskich władz w sprawie imigrantów koczujących na linii granicznej skomentował bp Jerzy Samiec.
"Silny kraj nie boi się grupki ludzi uciekających przed wojną i koczujących na pograniczu. Chrześcijański kraj zamiast deklaracji wiary, oferuje dach nad głową i pożywienie" – napisał hierarcha Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
"Chrystus mówi: cokolwiek uczyniliście jednemu z moich sióstr i braci, mnieście uczynili" – dodał bp Samiec w swoim krótkim oświadczeniu zamieszczonym w mediach społecznościowych.