– Nie widziałem dowodów na to, że Rosja stoi za kryzysem na granicy białoruskiej – zadeklarował Viktor Orbán. Premier Węgier podczas wtorkowej konferencji prasowej zarzucił państwom Europy, że najłatwiej jest zrzucić winę na Władimira Putina. Tym samym kluczowy sojusznik PiS odrzucił narrację Polski.
Viktor Orbán zorganizował konferencję prasową w sprawie sporu unijno-węgierskiego o politykę migracyjną
Premier nie zamierza wpuścić do kraju ani jednego imigranta. Winą za kryzys obarczył zaś politykę UE
Co więcej, sojusznik rządu Prawa i Sprawiedliwości nie uważa, by za naszym sporem z Łukaszenką stały władze rosyjskie
Sojusznik PiS zawiódł. Viktor Orbán stanął w obronie Rosji
Przypomnijmy, że w trakcie eskalacji konfliktu na granicy polsko-białoruskiej u Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki interweniowały władze Niemiec i Francji. Dopiero po serii rozmów udało się zapewnić polskim służbom chwilę wytchnienia.
Tymczasem, według Viktora Orbána nie ma żadnych dowodów, by Rosja była odpowiedzialna za kierowanie migrantów na wschodnią granicę Unii Europejskiej.
– Jak są problemy w Europie najprościej powiedzieć, że to wina Putina. Ja jestem bardziej wymagający – dodawał. Premier Węgier zapowiedział także, że będzie stał na straży granic swojego państwa. Polityk nie zamierza wpuścić do kraju ani jednego migranta.
Warto podkreślić, że władze Unii Europejskiej uznały działania władz węgierskich za sprzeczne z międzynarodowymi przepisami.
Według Orbána jednak za presję migracyjną odpowiadają właśnie unijni liderzy, którzy dotychczas prowadzili politykę otwartych drzwi. – UE musi zapłacić za koszty obrony UE na granicy – tłumaczył podczas listopadowego szczytu Grupy Wyszehradzkiej.
Polityk poinformował także o planowanym, noworocznym spotkaniu z prezydentem Putinem. Wizyta będzie miała miejsce w szczycie kryzysu na linii Rosja-Ukraina. Według doniesień medialnych, na przełomie stycznia i lutego wojska rosyjskie mają rozpocząć konflikt zbrojny ze swoim sąsiadem.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Od kilku tygodni na granicy polsko-białoruskiej nie dochodzi do prób forsowania przejść granicznych przez duże liczby migrantów. Funkcjonariusze i żołnierze obecnie reagują na działania o wiele mniejszych grup.
Jak informowała straż graniczna, Białoruś i Rosja mogą dążyć o osłabienia czujności służb mundurowych. Kolejna eskalacja konfliktu może nastąpić w trakcie świąt Bożego Narodzenia, gdy trudniej będzie zmobilizować siły zbrojne.
Od początku kryzysu migracyjnego służby zatrzymały 422 obywateli Ukrainy, Gruzji i Syrii, którzy pomagali w nielegalnym przekraczaniu granicy. Każdego dnia nielegalną migrację udaremnia się kilkunastoosobowym grupom.