
Chodzi o wypowiedzi ambasadora Jasińskiego dla Deutsche Welle. Polski dyplomata z rozbrajającą szczerością przyznał, że racja leży po stronie czeskiej i że to strona polska zachowała się niewłaściwie w tym konflikcie.
Tam są specyficzne warunki geologiczne. Ta wielka bariera głęboko w ziemi, która była propagandowo prezentowana jako dodatkowe zabezpieczenie przed odpływem wód gruntowych, tak naprawdę ma chronić kopalnię przed zalaniem przez wody trzeciorzędowe, czyli głębsze, i w ogóle nie ma żadnego znaczenia tam, gdzie są studnie. Bądźmy więc uczciwi i przyznajmy, że powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi.
Z PGE?
- Tak. Przede wszystkim z dyrekcji kopalni. Potem jest dyrekcja PGE, a całe lata świetlne dalej ministerstwa i premier. Trzeba te szkody naprawić natychmiast, bo jeśli ktoś sobie kopie dół, to nie znaczy, że ludzie z sąsiedztwa mają zostać bez wody. Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw. Czytaj więcej
Czytaj także: Bulwersujące ustalenia "Superwizjera". To dlatego brak porozumienia z Czechami ws. Turowa?
Turów powinien być załatwiony na poziomie ekspertów obu stron. Źle się stało, że zajmują się nim premierzy, ministrowie i unijny sąd. Moje odwołanie tego nie zmieni.
Mirosław Jasiński ambasadorem RP w Czechach jest od niedawna. Powołany na to stanowisko został w listopadzie ubiegłego roku, oficjalnie urząd ten pełni zaledwie od 20 grudnia 2021 roku.