Garri Kasparow odniósł smutny sukces. Ten mistrz szachowy, który zaczynał światową karierę jeszcze jako reprezentant ZSRR, z uporem maniaka ostrzegał przed Władimirem Putinem. Przewidział pełnoskalową wojnę przeciwko Ukrainie praktycznie 1:1. Opisał przewidywany rozwój sytuacji w wydanej w 2015 roku książce "Nadchodzi zima". Przed czym ostrzegał Garri Kasparow i dlaczego nikt go nie słuchał?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Garri Kasparow przed laty napisał książkę "Nadchodzi zima. Dlaczego trzeba powstrzymać Władimira Putina i wrogów wolnego świata"
Znany szachista i dysydent ostrzegał świat, że po zagarnięciu Krymu Putin rozpęta wojnę na reszcie terytorium Ukrainy
Kasparow apelował do wolnego świata, by długofalowo oparł politykę międzynarodową na wymaganiu przestrzegania praworządności i praw człowieka
"Pan jest jak Nostradamus!", "Analiza na wspaniałym poziomie", "Niesamowita książka!" – lista wyrazów uznania, jakie Garri Kasparow otrzymuje od 24 lutego, nie ma końca.
We wpisach internautów podziw dla umysłu Kasparowa miesza się z przerażeniem. "Zima nadeszła. I co teraz?" – dopytują zaniepokojeni fani szachisty i jednocześnie znanego rosyjskiego dysydenta, który od lat jest na emigracji.
Ten jest wyraźnie przygnębiony z powodu nagłej erupcji zainteresowania jego publikacją.
"Miałem nadzieję, że to się stanie historią, ale przez Putina i apatię wolnego świata to nasza rzeczywistość" – napisał rozgoryczony Kasparow na Twitterze przypinając wpis, w którym odsyła zainteresowanych wojną Rosja – Ukraina do swojej książki.
Jej podtytuł został wypisany wielkimi literami na okładce, tak by nawet ci, którzy nie poświęcili czasu lekturze, mogli na pierwszy rzut oka ogarnąć jej przesłanie. Brzmi on: "Dlaczego trzeba powstrzymać Władimira Putina i wrogów wolnego świata". Nie trzeba dodawać, że to nie pomogło. Kasparow wołał na puszczy. Nikt nie powstrzymał Putina.
"Nadchodzi zima". Przed czym ostrzegał Garri Kasparow?
Był rok 2015. Widzowie HBO ekscytowali się kolejnymi odcinkami "Gry o tron", podczas gdy w realnym świecie toczyła się prawdziwa rozgrywka. Rok wcześniej Rosja rozpętała wojnę w Ukrainie i zagarnęła Krym. Zrobiła to zaledwie kilka dni po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Soczi.
Ale początek wojny w Ukrainie – podkreśla Kasparow – nie był początkiem realizacji imperialnych planów Putina. W roku 2008 dyktator najechał na Gruzję, a świat... wyrażał zaniepokojenie. Ewentualnie poważne zaniepokojenie. A potem pozwolił Putinowi, który krok po kroku zmieniał swój kraj w autokrację, organizować święto sportu, które na sztandarach ma promocję pokoju.
"Dziś tak zwani przywódcy wolnego świata mówią o działaniu na rzecz demokracji, a jednocześnie traktują przywódców najbardziej opresyjnych reżimów świata jak równych sobie. Polityka angażowania dyktatorów w dialog zawiodła na każdym możliwym poziomie i naprawdę czas najwyższy uznać to niepowodzenie" – oceniał Kasparow 7 lat temu.
Nie mógł przeboleć, że nacjonalistyczny dyktator Putin – w obliczu braku uczciwych wyborów w Rosji Garri Kasparow słusznie nie używa słowa "prezydent" – może pokazywać się w kraju w blasku męża stanu przyjmowanego na zagranicznych salonach, zamiast ponosić konsekwencje agresji militarnej. A ta – przewidywał Kasparow – będzie miała swoje kolejne odsłony, choć wolimy się oszukiwać, że tak się nie stanie.
"Kto twierdzi, że konflikt na Ukrainie rozgrywa się daleko i jest mało prawdopodobne, by doprowadził do ogólnoświatowej niestabilności, nie zauważa wyraźnego ostrzeżenia jakie dał nam Putin. Nie ma żadnego powodu by sądzić, że ogłoszona przez niego wizja 'Większej Rosji' zakończy się na wschodniej Ukrainie, a jest wiele powodów, by sądzić, że nie" – argumentował Kasparow.
Ostrzegał też, że Putin – za pomocą pieniędzy z handlu energią – korumpuje niektórych polityków, a także instaluje w krajach zachodnich swoje agendy wpływu udające NGO-sy. I nie jest jedynym dyktatorem, który podąża tą ścieżką.
Krytyka wolnego świata za brak ostrych sankcji
Dysydent krytykował Stany Zjednoczone i Unię Europejską za brak adekwatnej reakcji za rozpętanie wojny w Ukrainie w 2014 roku. Sankcje, które nałożono wówczas na Rosję, były spóźnione i mało uciążliwe. Powód? Rosja miała hak na Europę i nie była to wiedza tajemna.
W wyniku "zobojętnienia, niewiedzy i źle ukierunkowanej życzliwości" wolnego świata doprowadzono do sytuacji, gdy Europa stała się zależna energetycznie od Rosji (włącznie z Polską, która od lat jest napędzana rosyjskim węglem).
"Cała Europa otrzymuje z Rosji jedną trzecią potrzebnej jej energii (choć oczywiście w przypadku niektórych krajów ta liczba jest znacznie większa). Równocześnie rynek europejski odbiera 80 procent rosyjskiego eksportu energii. Która strona tej relacji dysponuje zatem większą możliwością wywierania nacisku?" – pytał retorycznie Kasparow.
W ocenie mistrza szachowego wojny Putina – najpierw z Gruzją, potem z Ukrainą – to wstęp do napaści Rosji na kolejne państwa.
"Dyktatorzy zatrzymują się tylko wtedy, kiedy ktoś ich zatrzymuje, a zaspokajanie apetytów Putina Ukrainą podsyci je jedynie i wzbudzi w nim pragnienie dalszych podbojów" – przewidywał szachista.
Polityka ustępstw. Tchórze, frajerzy i chciwcy
Według Kasparowa koniec zimnej wojny uśpił czujność wolnego świata. Ludzie radośnie przyjęli naiwną tezę o końcu historii i żyli w przekonaniu, że odtąd będzie coraz lepiej, bo wszystko jakoś samo się ułoży. Jak? Jakoś.
Problem w tym, że takie złudzenia ogarnęły też polityków, którzy po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku wyrzucili kij i zaczęli zasypywać marchewką nowe władze odradzającego się państwa – inwestowali bez żadnych rozliczeń sowieckich zbrodni, bez warunków brzegowych, bez wiążących zasad dotyczących praworządności i praw człowieka, co – uważa Kasparow – było fatalnym błędem.
Przez pierwszą dekadę nowo powstałe instytucje demokratyczne w Rosji tak naprawdę nie miały szansy się rozwinąć – załamały się pod ciężarem gigantycznej korupcji związanej z sektorem energetycznym, z której wyłonili się oligarchowie.
Zniechęcone rosyjskie społeczeństwo zorientowało się, że jego sytuacja materialna wcale się nie poprawia, za to grupka oszustów i cwaniaków doszła do niewyobrażalnego bogactwa.
Demokracja zaczęła się kojarzyć z chaosem i niesprawiedliwością, wyjaśnia Kasparow, a po rządach prezydenta Borysa Jelcyna w świetle reflektorów stanął namaszczony przez niego Władimir Putin, były agent KGB, który obiecał zaprowadzić porządek.
Podobnie jak wielu innych dyktatorów, wskazuje Kasparow, Putin doszedł do władzy w sposób demokratyczny, a potem zadbał o to, by zakończyć "demokratyczny eksperyment".
Systematycznie atakował i zamykał wolne media, rozkręcił propagandę w rządowej telewizji, posuwał się do zamachów na niewygodnych dziennikarzy (Anna Politkowska została zastrzelona w jego urodziny), prześladował opozycję, represjonował osoby uczestniczące w protestach, rozpętał kampanię nienawiści wobec ludzi LGBT...
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Tymczasem zagraniczni przywódcy jak gotująca się żaba zdawali się nieświadomi zagrożenia, a nawet ci, którzy werbalnie potępiali jego działania, nadal kupowali od niego węgiel (chodzi nie tylko o Polskę – red.), gaz lub ropę.
Bogactwo energetyczne Rosji sprawiało, że chciwi byli w stanie przymknąć oko na kolejne kroki Putina na drodze do państwa policyjnego.
Z kolei naiwni łudzili się, że dzięki współpracy gospodarczej nowoczesne wartości same "przenikną" do Rosji, która – może w bólach, nie do końca, ale kiedyś nieuchronnie – dołączy do państw demokratycznych. Za to tchórze – tłumaczy Kasparow – obawiali się powiedzieć Putinowi "nie" w obawie przed eskalacją sytuacji.
Tyle że wojna już się toczy, a do eskalacji dojdzie i tak – ostrzegał Kasparow w 2015 roku. Krym jest dla Putina jedną bitwą. Po niej przyjdą kolejne, chyba że... trwała koalicja wolnego świata, oparta na nowoczesnych wartościach go powstrzyma, choćby uruchamiając prawdziwe sankcje wobec Rosji i jej oligarchów.
7 lat temu Kasparow z żalem odnotowywał, że demokratyczni przywódcy nie są na to gotowi.
"Europa nie potrafi zdecydować się na poniesienie w krótkim czasie znaczących ofiar, by stawić czoła dużo większemu w długiej perspektywie zagrożeniu, jakie dla globalnego bezpieczeństwa i – co za tym idzie – dla zależnej od globalizacji gospodarki stanowi zostawienie Putinowi pełnej swobody" – ubolewał opozycjonista.
W książce "Nadchodzi zima" nie kryje rozgoryczenia, że kraje demokratyczne nie traktują Rosji Putina zgodnie z tym, jaką politykę prowadzi: a więc jak państwo bandyckie. Kasparow pisze to z pozycji patrioty, jednak w demokraturze, podobnie jak inni krytycy przywódcy lub partii rządzącej, otrzymał za to etykietę zdrajcy narodu, który donosi na swój kraj.
Tłumienie demokracji w Rosji a wojna
Putin szanuje tylko siłę – wołał na puszczy Kasparow, próbując wytłumaczyć światowej opinii publicznej, że z dyktatorem Rosji nie można negocjować i godzić się na ustępstwa.
Szachista wyjaśniał, że przez odpuszczanie i tchórzliwe kompromisy Putinowi udało się obezwładnić jedną część społeczeństwa, a drugą ogłupić propagandą rządowej telewizji. W efekcie Rosjanie są bezsilni – w tym nie mogą go powstrzymać przed wojną.
Trójpodziału władzy nie ma. Nie ma żadnych hamulców. Jest niczym nieograniczona siła.
Gdy więc Putin stopniowo odbierał obywatelom i tak rachityczne prawo do sprawiedliwego sądu, oraz inne prawa człowieka, w tym prawa kobiet i osób LGBT, to demokraci robiący z nim deale na węglu, gazie czy ropie nie tylko przehandlowywali los Rosjan, ale i podcinali gałąź, na której sami siedzą.
"Często stosowany tu nieuczciwy argument polega na sugerowaniu, że interwencja przeciwko agresji mogłaby doprowadzić do trzeciej wojny światowej albo nuklearnego holokaustu. Wprost przeciwnie: obecny kryzys będzie nadal narastał tylko wówczas, gdy Putin nie napotka na swojej drodze jakiegoś nieodpartego zagrożenia dla władzy, którą trzyma w garści – bo to jedyne, na czym mu zależy" – argumentował przed laty dysydent.
Pojawił się i polski wątek.
"Adolf Hitler nie zaatakował Polski w 1939 roku dlatego, że alianci stanęli w obronie Czechosłowacji; nie stanęli. Hitler nie wkroczył do Kraju Sudeckiego dlatego, że świat stanowczo zaprotestował wobec jego anszlusu Austrii, lecz dlatego, że reakcja była tak słaba" – przypominał Kasparow.
Jednocześnie zastrzegał, że nie twierdzi, że Putin jest Hitlerem. "Ważne jednak by pamiętać, że w roku 1936 – a nawet w roku 1937 i 1938 – Hitler też nie był Hitlerem!" – dodał.
Garri Kasparow wzywał wolny świat do utworzenia koalicji przeciwko dyktaturom. Jak pisał, trwa wojna o czysto etycznym charakterze, która nigdy się nie kończy – dobra ze złem – a udawanie, że się nie toczy, nie sprawi, że agresor zniknie.
"Skuteczna polityka zawsze opiera się na zasadach" – pisał w 2015 roku Kasparow apelując, by w polityce międzynarodowej przestrzeganie praworządności i praw człowieka było kwestią kluczową i powszechnie obowiązującą (nie tylko wobec Rosji), a nie dopiskiem drobnym druczkiem.
Po 7 latach, gdy Władimir Putin rozkazał swoim wojskom rozpętanie pełnoskalowej wojny w Ukrainie, trafność przewidywań Garri Kasparowa wywołuje ciarki. Wolny świat wreszcie przeciwstawił się Rosji, jak nawoływał przed laty szachista. Ceną spóźnienia tej refleksji są tysiące ofiar wojny Putina w Ukrainie.
Co Kasparow mówi obecnie? Wzywa do tego, by NATO już teraz aktywnie zaangażowało się w wojnę, bo jest to jego zdaniem nieuniknione, a jedyną zmienną jest ile osób zabiją wojska Putina zanim to się stanie.
"Trzecia wojna światowa już trwa. Putin zaczął ją dawno temu, a Ukraina jest tylko jej aktualnym frontem. I tak doprowadzi do eskalacji i jeśli uda mu się zniszczyć Ukrainę jest to nawet bardziej prawdopodobne, bo po raz kolejny pokazaliście mu, że go nie powstrzymacie, mimo że jesteście w stanie to zrobić" – pisze Garri Kasparow.