Strat Putina w Ukrainie nie ukryje nawet prokremlowska propaganda
"Prokremlowski tabloid Komsomolskaja Prawda podaje, że według danych rosyjskiego ministerstwa obrony w Ukrainie zginęło 9861 rosyjskich żołnierzy, a 16 153 zostało rannych" – przekazał korespondent "The Wall Street Journal" Jarosław Trofimow.
"Ostatnia oficjalna rosyjska liczba KIA (ang. killed in action, czyli "zabity w boju" - red.) z 2 marca wynosiła 498" – dodał. Według ukraińskich sił zbrojnych, w ciągu ponad trzech tygodni udało się zabić ponad 15 tys. Rosjan. Administracja Wołodymyra Zełenskiego nie podaje jednak danych o liczbie rannych.
Losów tej wojny nie odmieniło także wsparcie dla Władimira Putina ze strony Kadyrowców. Grupa Czeczeńców, która próbowała zabić prezydenta Ukrainy, została rozbita w kilka dni od wejścia do bombardowanego kraju.
Według nieoficjalnych doniesień rosyjski dyktator miał udać się po pomoc do Syrii. Baszszar al-Asad miał obiecać Federacji Rosyjskiej przekazanie 40 tys. bojowników.
Czytaj także: Kto może być następny po Ukrainie? Rosja grozi kolejnym krajom, tu widzą największe zagrożenie
Fatalne wykonanie blitzkriegu doprowadziło do radykalnej zmiany strategii. Rosjanie od trzech tygodni niszczą szpitale, bloki mieszkalne, a także mordują ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci.
– Nigdzie nie widać głównego uderzenia. To jeden z największych błędów koncepcyjnych początkowego okresu wojny. (...) To jest takie wyrobnictwo wojenne bez szczególnej finezji – wyjaśnił w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Koziej.
– Gdzie jest granica głupoty dowódców rosyjskich? Ponoszą ogromne straty, chcą wyczerpać armię. W wyniku ich działania, żołnierze idą na zatracenie. Nie dlatego, że armia ukraińska jest silna, ale dlatego, że siły rosyjskie nie są przygotowane do prowadzenia długotrwałej wojny – skomentował gen. Waldemar Skrzypczak.