Rodzice, uczniowie i nauczyciele bronią gdańskiego gimnazjum, w którym uczą się dzieci polityków: ministra Sławomira Nowaka i Andrzeja Jaworskiego, posła PiS. Zajawka materiału, który będzie można zobaczyć we wtorek w programie TVP "Magazyn Ekspresu Reporterów", jest ich zdaniem tendencyjna. Od kilku dni szkoła się z niej tłumaczy, mimo że sprawa tak naprawdę dotyczy zakonników. W całej aferze zapomniano chyba, że najbardziej cierpią na tym dzieci, w obronie których rozpętano "burzę".
W zajawce materiału, który ma być wyemitowany 4 grudnia w programie TVP "Magazyn Ekspresu Reporterów", pokazano dwie sytuacje. W pierwszej części nagrania (audiowizualna), dyrektor Gimnazjum Zespołu Szkół im. Jana de la Salle, brat Krzysztof, wraz z innym duchownym pije alkohol i używa wulgaryzmów. W drugiej (tylko audio), słychać dwuznaczne rozmowy o ptakach, pada m.in. pytanie "Chcesz zobaczyć mojego ptaszka?". Słychać też kobiecy śmiech. Zdaniem reporterów TVP miał to być śmiech uczennicy gimnazjum, ale te oskarżenia stanowczo odrzucił w rozmowie z naTemat brat Janusz Robionek, dyrektor całego Zespołu Szkół im. Jana de la Salle w Gdańsku, który wyjaśnił, że to pani sekretarka, która może to poświadczyć.
Materiał nie został jeszcze wyemitowany, a szkoła już od kilku dni musi się z niego tłumaczyć. Brat Krzysztof do wyjaśnienia sprawy jest zawieszony w obowiązkach. Uczniowie szkoły i ich rodzice, a nawet jej absolwenci są oburzeni. Przede wszystkim nagonką, bo ich zdaniem szkoła zachowała się właściwie – zawiesiła osobę, która budzi wątpliwości i przeprosiła.
Brat Krzysztof
Rodzice nie mają wątpliwości, że brat Krzysztof przeklinający pod wpływem alkoholu zachował się niestosownie. Również nauczyciele przyznają, że to fakt i nie ma tu o czym dyskutować.
Zgodził się z tym także w rozmowie z nami brat Janusz, dyrektor Zespołu Szkół. To między innymi z tego powodu brat Krzysztof został zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy. Rodzice i nauczyciele są jednak bardzo zdenerwowani tym, że sugeruje się, że brat pił na terenie szkoły, co nie jest prawdą.
– Brat Krzysztof pijąc i przeklinając zachował się niewłaściwie. To fakt, a o faktach się nie dyskutuje. Szkoda, ale to działo się poza szkołą. Nigdy nie spotkałem się z wulgaryzmami nauczycieli na jej terenie. Nigdy też nie widziałem brata Krzysztofa pod wpływem alkoholu – mówi Wojciech Szempliński, tata trójki dzieci, które chodzą do szkoły. – Mój syn, który skończył już szkołę, nie jest osobą układną i często był strofowany przez brata Krzysztofa. Wiedział, że brat jest surowy, ale nigdy nie powiedział mi, że brat Krzysztof przekroczył jakieś granice. Nigdy nie powiedział, że brat naruszył jego poczucie godności. Gdyby tak było, syn na pewno by mi o tym powiedział – podkreśla Wojciech Szempliński.
– Jak najszybciej chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi. Od tygodnia obserwuję, co się dzieje. Jestem zaniepokojony. Dla mnie jest oczywiste, że bracia zachowali się tak, jak nie powinni. Alkohol i wulgaryzmy naprawdę ciężko będzie usprawiedliwić – przyznaje inny rodzic, który prosi o anonimowość. Dodaje jednak, że szkoła postąpiła w tej sytuacji tak, jak należało. – Brat Krzysztof jest zawieszony i jest poza szkołą, zorganizowano spotkanie, a na stronie internetowej szkoły pojawiły się też przeprosiny. To dla mnie konkretne decyzje, które mnie w tej sytuacji satysfakcjonują – dodaje.
Podobnego zdania jest również poseł PiS Andrzej Jaworski, którego córka uczy się w szkole. – Cierpliwie czekam na wyjaśnienia. Byłem na zebraniu w szkole. Padły odpowiedzi na wszystkie pytania zadane przez rodziców. Zdaję sobie sprawę, że niektóre zachowania przedstawione w zajawce materiału są rażące. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale nie działo się to na terenie szkoły. Brat był po godzinach pracy w swoim domu – mówi Andrzej Jaworski.
Problem alkoholowy
Pojawiły się również komentarze, że to nie pierwsza wpadka brata Krzysztofa i że dyrektor gimnazjum ma problem z alkoholem. Brat Janusz przyznał w rozmowie z naTemat, że rzeczywiście dotarły do niego takie anonimowe sygnały, dlatego zakonnik został skierowany na badania, który wykluczyły jednak, że ma on problem alkoholowy.
Również rodzice i nauczyciele zgodnie podkreślają, że nigdy nie widzieli brata Krzysztofa w stanie nietrzeźwym.
– Nigdy nie słyszałem od osób dorosłych, innych nauczycieli czy rodziców, żeby brat Krzysztof przyszedł do szkoły pod wpływem alkoholu. Sam też nigdy nie widziałem go w takim stanie – podkreśla w rozmowie z naTemat Marek Kozłow, nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum Zespołu Szkół im. Jana de la Salle w Gdańsku. Nauczyciel przyznaje jednak, że zdarzyło się, że ktoś z uczniów o tym "przebąkiwał" na lekcjach. – Te uwagi nie były wypowiadane jednak w żadnym poważnym kontekście. 13-, 14-latki naprawdę opowiadają wiele rzeczy o nauczycielach. Przecież to specyfika szkoły, szczególnie gimnazjum, że uczniowie mówią czasem różne rzeczy – zaznacza Marek Kazłow.
– Pomówienia, że brat Krzysztof ma problem alkoholowy, są bardzo krzywdzące. Przeprowadzono badanie, które to wykluczyło. Teraz został zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy. To jedyna słuszna decyzja, jaką mógł podjąć prowincjał. I na to wyjaśnienie teraz czekamy – potwierdza Elżbieta Kubik, psycholog w Zespole Szkół im. Jana de la Salle w Gdańsku.
Agnieszka Jankowska, mama trójki uczniów ze szkoły, zapewnia, że nigdy od żadnego z dzieci nie słyszała, żeby jakiś brat przyszedł do szkoły pijany, albo żeby było czuć od niego alkohol. – Znamy nauczycieli i znamy braci. Znamy też brata Krzysztofa. Wiemy, że to wspaniały pedagog. Jest wybuchowy i potrafi krzyknąć, ale dzieci zawsze wiedziały, że jeśli krzyknął to miał powody. Zawsze bronił dzieci i stał za dziećmi. Wiedział o swoich podopiecznych nawet więcej niż rodzice – dodaje.
Ptaki brata Wiesława
Sporo zamieszania zrobiła też część materiału TVP o erotycznych dowcipach zakonnika o "ptakach". Dyrektor Zespołu Szkół wyjaśnił, że chodziło o klatkę z ptakami, które hodował brat Wiesław. Dwa z trzech ptaków zdechły.
– Wątek z ptakami to niestety już sensacja medialna, która wykorzystuje kontekst. Mówienie, że to śmiech uczennicy gimnazjum jest daleko idącą fantazją. To była pani sekretarka. Gabinet mieści się w części podstawówki, w której gimnazjaliści bywają sporadycznie – zapewnia Marek Kozłow.
Rodzice wiedzieli o tej klatce i sami ją zresztą widzieli. Znały ją też dzieci, które chętnie przychodziły na ptaki popatrzeć.
– Jak zapisywałem syna do szkoły byłem w tym gabinecie i widziałem klatkę z ptakami. To dowcip, który opowiadali bracia między sobą. Była przy tym też pani sekretarka. To w końcu koledzy i koleżanki z pracy, sami w pracy opowiadamy sobie różne dowcipy. Ten został przedstawiony w konkretnym, złym kontekście. Gdyby była to uczennica oczywiście byłoby to naganne i niczym nieusprawiedliwione zachowanie, ale nie widzę podstaw, żeby dyrekcja miała kłamać. Już dawno ta uczennica by się ujawniła, gdyby rzeczywiście chodziło o nią. Trzymam stronę szkoły, bo działania, które podjęto są odpowiedzialne i wystarczające – podkreśla jeden z rodziców, który prosi o zachowanie anonimowości.
Cierpią dzieci
Dla rodziców, uczniów i nauczycieli najważniejsze jest wyjaśnienie i szybkie zakończenie sprawy. Mimo że to nie oni są stroną w tej sprawie, stoją w pierwszej linii ognia.
– Uczniowie między sobą tę sprawę komentują, bo trudno im się odnaleźć. Dopytują się też nas, nauczycieli, jakie mamy o tym zdanie. To trudne, bo szkoła była dla nich bezpiecznym miejscem. Staramy się ich przygotować do zderzenia z rzeczywistością medialną, która je czeka. Najbardziej jesteśmy zatroskani właśnie tym, jak nasi uczniowie sobie z tym poradzą i to zniosą, bo tak naprawdę wszystko skupia się na nich – niepokoi się Marek Kozłow.
– Cała ta sytuacja nie dotyczy ani dzieci, ani szkoły, ani nauczycieli, dotyczy braci. Tymczasem to wszystko odbija się na dzieciach i o tym nikt nie myśli. Zaburzono ich poczucie bezpieczeństwa. Uczniowie nie wiedzą, czego mogą się spodziewać po materiale. Od kilku dni towarzyszy im strach – dodaje Elżbieta Kubik.
Murem za szkołą
Szkoła prowadzona przez zakonników ma bardzo dobrą opinię. Chodzą do niej dzieci nie tylko posła Andrzeja Jaworskiego, ale również np. ministra Sławomira Nowaka.
– Pracuję w tej szkole 12. rok i oprócz typowych dla każdej szkoły sytuacji, gdzie jakiś rodzic był niezadowolony ze sposobu prowadzenia lekcji czy oceny dziecka, nigdy nie było żadnych problemów czy awantur. To pierwsza taka historia i od razu spadła na nas wielka bomba. Naprawdę jesteśmy bardzo mało konfliktowym gronem nauczycieli i w porównaniu z innymi szkołami mamy bardzo małą rotację. Nauczyciele mają też naprawdę dobry kontakt z uczniami – zaznacza Marek Kozłow. – Pracowaliśmy do tej pory w bardzo komfortowych warunkach, a teraz ten komfort znacznie się obniżył. Chcemy, żeby ta sytuacja się wyjaśniła, bo to, co się dzieje i dla uczniów, i nauczycieli jest trudne – dodaje.
Pytani przez nas rodzice nie mają do szkoły żadnych zastrzeżeń. Wprost przeciwnie. – Jak już decydowałem się wysłać syna do szkoły płatnej, ta zawsze miała najwyższą ocenę i pod względem nauczycieli, poziomu nauczania, dyrekcji i atmosfery. Dla mnie wyznacznikiem oprócz zebranych opinii było zdanie syna, a on zawsze wraca zadowolony, chętnie opowiada. Nie miałem żadnych sygnałów, nie było żadnych przesłanek, żeby sądzić, że coś jest nie tak – zaznacza rodzic proszący o anonimowość.
Tego samego zdania jest Agnieszka Jankowska, mama trójki dzieci, uczących się w szkole. – Jesteśmy oburzeni tą sytuacją. Nawet syn, który jest absolwentem, a ze szkołą się bardzo identyfikuje. Jest nam przykro, bo ta nagonka medialne opiera się o stek bzdur – podkreśla.
Potwierdza to również Wojciech Szempliński. – Nigdy ani od syna, który jest już absolwentem, ani od córek, które są w szkole podstawowej nie słyszałem, żeby coś złego się w niej działo. Gdybym słyszał, albo stał się świadkiem jakiejś niewłaściwej sytuacji, już dawno bym interweniował – podkreśla i dodaje, że stara się teraz dzieciom tłumaczyć, że nie wszystko wygląda tak, jak to się w telewizji pokazuje.
Nadinterpretacja
Rodzice i nauczyciele zachowują się w tej całej sytuacji bardzo racjonalnie. Nikt z nich nie broni ślepo szkoły czy prowadzących ją zakonników. Przyznają, że brat Krzysztof zachował się niestosownie, ale nie godzą się z nadinterpretacją, której tutaj ewidentnie można się doszukać. Brat pił, ale jednak nie w szkole, więc ciężko mówić o "libacjach na terenie gimnazjum", dowcipkował o ptakach, ale nie przy uczennicy gimnazjum, tylko sekretarce – koleżance z pracy. Mimo to jest afera.
– Wszyscy wiedzieli, że brat Wiesław miał klatkę z ptaszkami. Dzieci też o tym wiedziały i często chodziły te ptaki oglądać, bo gabinet brata Wiesława był zawsze otwarty. Ani razu nie zapaliła mi się czerwona lampka. Nie mówię, że ta szkoła jest idealna. Jak miałem uwagi np. merytoryczne, zawsze je zgłaszałem i nie było sytuacji, w której nie miałby mnie kto wysłuchać. Ale żarty o ptakach były w zajawce wyrwane z kontekstu. Niewątpliwie złośliwie – podkreśla Wojciech Szempliński, jeden z rodziców.
– Martwi nas i jest nam przykro, że ktoś chciał szkole zaszkodzić. Mam nadzieję, że nie jakiś rodzic, bo który rodzic chciałby, żeby jego dziecko cierpiało. A przecież w tej całej sytuacji najbardziej cierpią dzieci. Nikt nas w tej szkole nie trzyma, jest wiele szkół w Trójmieście. Tę wybraliśmy sami – dodaje Agnieszka Jankowska.
Oczywiście należy interweniować, kiedy dzieciom dzieje się krzywda, kiedy nauczyciele przekraczają granice, kiedy zachowanie dyrekcji zagraża bezpieczeństwu uczniów. Pytanie tylko, czy koledzy z pracy dowcipkujący między sobą o ptakach czy nawet pijący po szkole i przeklinający to wystarczający powód, żeby wytaczać takie działa, jak zrobiono to w tym przypadku. I to jeszcze przed właściwą emisją materiału.
dyrektor całego Zespołu Szkół im. Jana de la Salle w Gdańsku
To co jest nagrane, pozostaje nagrane. Nie zmienia to faktu, że pozostają nielegalne, kręcone bez zgody i wiedzy ludzi, których na nich uwieczniono. Mam wrażenie, że to rodzaj zemsty. Jednak chciałbym w imieniu pozostałych braci i swoim przeprosić za zachowanie uwiecznione na nagraniach. Po prostu czuliśmy, że jesteśmy w domu.
CZYTAJ WIĘCEJ
Brat Janusz
w rozmowie z naTemat
Wraz z Radą Zakonu nie mogliśmy przejść obok takich posądzeń obojętnie. Wysłaliśmy brata Krzysztofa na specjalistyczne badania, by poznać prawdę. Okazało się, że nie nadużywa alkoholu. To jest udokumentowane lekarską opinią. Nie mam jej przy sobie, bo to prywatny dokument brata Krzysztofa. Nam wystarczy to za dowód. CZYTAJ WIĘCEJ
poseł PiS Andrzej Jaworski
w rozmowie z naTemat
W szkole nic takie nie miało wcześniej miejsca. Jak rozmawiałem z córką powiedziała, że dzieci o tym rozmawiają, ale nigdy z nich nie słyszał nigdy od nauczycieli wulgaryzmów ani nie było czuć od nikogo alkoholu.
Marek Kozłow
nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum
Nie mam mentalności człowieka z dochodzeniówki, więc nie dociekam, kto to zrobił i dlaczego, ale niewątpliwie jest to jedna z najwredniejszych form donosu, jaką można sobie wyobrazić. Ktoś miał wredną intencję: chciał zaszkodzić. Niestety uderza to w całą szkołę.