Lista zbrojeniowych życzeń przedstawiona przez Mychajło Podolaka ma być nierealistyczna.
Lista zbrojeniowych życzeń przedstawiona przez Mychajło Podolaka ma być nierealistyczna. Fot. YASIN AKGUL/AFP/East News

Mychajło Podolak wywołał konsternację na Zachodzie, gdy opublikował nową listą życzeń ws. uzbrojenia. Doradca Wołodymyra Zełenskiego wezwał do przekazania Ukrainie tysiąca haubic, pięciuset czołgów, trzystu wyrzutni rakiet, dwóch tysięcy pojazdów opancerzonych i tysiąca dronów. Jak wskazuje niemiecki "Spiegel", nawet najpotężniejsi członkowie NATO nie są w stanie zaoferować takiej pomocy bez uszczerbku na własnym bezpieczeństwie.

REKLAMA

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Wojna w Ukrainie: Doradca Zełenskiego przedstawił listę życzeń ws. uzbrojenia

"Będę szczery. Żeby zakończyć wojnę i wyrzucić Rosję z Ukrainy potrzebujemy parytetu broni ciężkiej: 1000 haubic kaliber 155 mm; 300 MLRS; 500 czołgów; 2000 pojazdów opancerzonych; 1000 dronów" - oznajmił Mychajło Podolak. "15 czerwca w Brukseli odbędzie się spotkanie Grupy Kontaktowej Ministrów Obrony. Czekamy na decyzję" - dodał jeden z kluczowych doradców prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Już pod tym wpisem na Twitterze wielu użytkowników wskazywało, iż taka lista zbrojeniowych życzeń jest nierealna do zrealizowania - przynajmniej w relatywnie krótkim czasie. Dokładniej przeanalizował ją natomiast Jörg Roemer z "Der Spiegel".

Na początku swojej publikacji Niemiec wskazuje, w jak trudnym położeniu zaczynają być ukraińscy obrońcy, którzy przez Rosjan ostrzeliwani są nawet 500 rakietami dziennie, a sami - mimo woli walki - czasami nie mają czym odpowiadać. Jednocześnie Roemer zauważa, że potrzeb przedstawionych przez Podolaka nikt na Zachodzie nie da rady łatwo spełnić.

Nawet USA nie mogą pomóc tak łatwo

Stany Zjednoczone zdecydowały się wysłać na wojnę w Ukrainie nieco ponad 100 haubic M777, a wraz z podobnymi przesyłkami m. in. z Kanady, Australii, Holandii i Niemiec na front powinno trafić łącznie około 300 sztuk tego typu uzbrojenia. I dotąd uważano, że to wsparcie w naprawdę potężnym wymiarze.

Wysiłkiem członków NATO i ich partnerów z różnych części świat udało się także znaleźć około 50 wyrzutni rakiet typu MLRS (ang. Multiple Launch Rocket System) oraz blisko 270 czołgów. We wszystkich tych przypadkach daleko więc do liczb, których domaga się doradca Zełenskiego.

Dziennikarz "Der Spiegel" wylicza, że Bundeswehra sama posiada jedynie nieco ponad 250 czołgów Leopard 2, natomiast żądane tysiąc haubic kalibru 155 mm odpowiada... całemu takiemu arsenałowi US Army. Modelu M777 Amerykanie mieli oddać blisko jedną piątą z tego, co posiadali.

Lista Podolaka "kartą przetargową" w Brukseli?

Za Odrą odnotowano też znaczące rozbieżności w wersjach dwóch najbliższych doradców Wołodymyra Zełenskiego. Gdy Mychajło Podolak wzywa do przekazania Ukrainie aż 300 wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet, Ołeksij Arestowycz twierdzi, że do odparcia rosyjskiej agresji wystarczyłoby 60 sztuk.

Jörg Roemer wskazuje więc na możliwy "taktyczny" charakter wygórowanych oczekiwań względem Zachodu. Rzeczywiste potrzeby mogą być dużo mniejsze, a obszerna lista życzeń ma stanowić "kartę przetargową" Ukraińców na wspomnianym na początku szczycie w Brukseli.

Niemiecki dziennikarz zwraca jednak uwagę, że to zgranie ryzykowne, gdyż może nadwyrężyć zaufanie do informacji o przebiegu wojny, które przekazuje Kijów. Inny z rozważanych za Odrą scenariuszy zakłada, iż ekipa Zełenskiego zgłasza takie potrzeby nie tylko z myślą o zatrzymaniu putinowskiej agresji, ale i odbiciu wszystkich utraconych dotąd terytoriów - włącznie z anektowanym w 2014 roku Krymem.

Polskie czołgi w Ukrainie, czyli jak pomagający sami potrzebują pomocy

Przypomnijmy, że dowodem na to, iż hojne wspomaganie Ukraińców nie pozostaje bez wpływu na zdolności obronne państw-donatorów jest m. in. historia z Polską w roli głównej. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, rząd Mateusza Morawieckiego w ostatnich miesiącach zdecydował się na przekazanie znacznej części polskiego arsenału czołgów.

Na wschód trafić miały prawie wszystkie maszyny produkcji radzieckiej. W związku z tym pod koniec kwietnia szef rządu PiS udał się na rozmowy do Berlina, gdzie kanclerza Niemiec Olafa Scholza prosił o wsparcie sojusznicze i przekazania niemieckich maszyn. Na podobną pomocy umówiły się z RFN m.in. Czechy.

W tym drugim przypadku tzw. wymiana pierścieniowa przebiegła pomyślnie, gdyż władze w Pradze przyjęły poniemieckie czołgi Leopard 2 w starszej wersji. Ekipa z Warszawy miała natomiast oczekiwać maszyn w najnowocześniejszej specyfikacji, których niewiele jeździ jeszcze w barwach Bundeswehry i polsko-niemieckiego porozumienia wciąż nie wypracowano.

Czytaj także: