Donald Tusk odniósł się do zatrzymania Franciszka Sterczewskiego przez policję. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej zwrócił się bezpośrednio do parlamentarzysty. "Komunikacja zbiorowa to nasza przyszłość!" – napisał na Twitterze. Wszystko wskazuje na to, że Koalicja Obywatelska nie wyciągnie dodatkowych konsekwencji wobec polityka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Co więcej, polityk postanowił przekuć incydent w promocję komunikacji publicznej. "Tramwaj, pociąg, autobus. Komunikacja zbiorowa to nasza przyszłość! I tego się, Franek, trzymamy." – napisał na Twitterze były premier.
Brak surowej i stanowczej reakcji ze strony szefaPlatformy Obywatelskiej najprawdopodobniej wynika z szeregu działań podjętych przez posła Sterczewskiego tuż po wybuchu afery.
Ogłosił także, że dobrowolnie zrzeknie się immunitetu. Na koniec zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego parlamentarnego zespołu do spraw bezpieczeństwa drogowego.
"Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i nigdy się już nie powtórzy" – przepraszał w mediach społecznościowych. "Jeszcze raz bardzo przepraszam" – dodawał w kolejnych wpisach na Twitterze.
Przewidziana prawem grzywna może wynieść od tysiąca do 2,5 tysięcy złotych. Jak pisaliśmy w naTemat, także Donald Tusk miał problem z przestrzeganiem bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Polityk jednak nie prowadził samochodu pod wpływem alkoholu, a przekroczył dozwoloną prędkość. Zgodnie z prawem drogowym zapłacił 500 złotych mandatu, przyjął 10 punktów karnych oraz tymczasowo odebrano mu prawo jazdy.
"Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" – przeprosił wówczas były premier.