logo
Kaczyński jest za wprowadzeniem egzaminów na studia Fot.: Twitter/ Prawo i Sprawiedliwość
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Jarosław Kaczyński uzasadnił, że jest za wprowadzeniem egzaminów na studia podając przykład jednego z pracowników rządu. Nie wyjaśnił o kogo chodzi
  • Zdaniem prezesa PiS sporo jest osób, które "szkoły nie trawią, a już na uniwersytecie są naprawdę bardzo dobrzy"
  • Opowiedział również o tym, że sam nie był dobry uczniem
  • Prezes PiS podczas niedzielnego wystąpienia w Gnieźnie mówił o tym, że jego partia chciałaby przyciągnąć do siebie młodych wyborców poprzez m.in. reformy w oświacie, takie jak system testowy. Wyraził też pogląd — jak zaznaczył "osobisty" - że dobrze byłoby wrócić do egzaminów wstępnych na studia.

    - Uważam, że trzeba zrezygnować z konkursu matur. Dlaczego? Choćby dlatego, że w naszym rządzie jest człowiek młody, oczywiście nie taki, że dopiero co skończył studia, bo je ukończył 10 lat temu. Jest wybitnie zdolny, świetnie pracuje w bardzo trudnej dziedzinie, do tego pisze książki i to nie ze swojej dziedziny, w której się wykształcił. A dostał się na studia drugorzędne, bo z maturą było słabo — snuł swoją opowieść Kaczyński.

    Nie wyjaśnił jednak, o kogo mogło chodzić. Przypomnijmy, że w podobnie enigmatycznym tonie wypowiedział się dzień wcześniej w Kórniku, kiedy stwierdził, że rząd jest uczciwy i pewna osoba z szeregów partii "przepłaciła to życiem".

    Kaczyński pokusił się przed gnieźnieńskimi zwolennikami PiS również o wspominki z czasów młodości. - Sądzę, że takich, którzy szkoły nie trawią, a już na uniwersytecie są naprawdę bardzo dobrzy, jest sporo. Oczywiście mówię tutaj o bardzo odległych czasach, ale taki człowiek też przed państwem stoi — tu przerwał, uśmiechając się prowokacyjnie do widowni.

    - Tak było, że w szkole bardzo marnie, na studiach bardzo dobrze — podsumował przy wtórze śmiechu z sali.

    Kaczyński niepewnie o elektoracie wśród osób młodych

    Jak pisaliśmy wcześniej, prezes PiS powiedział w Gnieźnie, że raczej nie liczy na przyciągnięcie mas młodych wyborców. Stwierdził, że "nie sądzi, żeby do młodzieży był jeden klucz". Podzielił się także pewną obserwacją.

    - Często wracam bardzo późno z pracy i widzę młodzież, która bawi się nocami w śródmieściu Warszawy. Mam takie wrażenie, daj Boże, że nieprawdziwe, że niewielu z nich przekonamy. Ale jest także inna młodzież — wyznał.

    Zdaniem Kaczyńskiego młodzież jest "pod bardzo dużym wpływem smartfonu". - Nie mamy bardzo dużych możliwości, ale będziemy prowadzili kontrakcje w tej dziedzinie i jakąś część, bo jest demokracja, więc zawsze chodzi o część, do siebie przyciągniemy — powiedział.

    Prezes PiS zamierza przekonać młodzież m.in. "motywem patriotycznym". Opowiedział, że na część młodych osób może oddziaływać "przykład Ukrainy".

    – On może doprowadzić niektórych do uczucia wstydu, bo pokazuje, że można być kimś naprawdę dzielnym, odważnym, bohaterem. W kulturze europejskiej wyrosłej z kultury rycerskiej to było bardzo wysoko cenione. I oni takimi rycerzami są. Chciałbym, żeby w Polsce wśród młodych ludzi było jak najwięcej takich rycerzy – zaznaczył.

    "Jest nadzieją źle życzących Polsce"

    Wcześniej, prezes mówił też o tym, że Donald Tusk jest "nadzieją polskiej niewoli".

    Sporą część przemówienia poświęcił "działaniom antypolskim", jakie mają podejmować Niemcy oraz przedstawiciele opozycji, w tym Donald Tusk. Jak powiedział szef PiS, lider PO nie jest nadzieją polskiej wolności. – Jest nadzieją polskiej niewoli i polskiego podporządkowania pod but niemiecki. Jest nadzieją tych, którzy bardzo źle życzą Polsce – mówił Kaczyński.

    Czytaj także: