
78. rocznica Powstania Warszawskiego. "Ten pocisk minął o milimetry serce dziadka"
Mikołaj po raz pierwszy widział amulet jako dziecko. W jego posiadanie wszedł już po śmierci Teodora Makowskiego. Spędzając popołudnie w mieszkaniu dziadków na Ursynowie, zapytał o amulet babcię.
– Powiedziała, że nie pamięta, co się z nim stało. Usłyszałem, że najprawdopodobniej ma go mój ojciec, albo któryś z wujków, bo rzeczy po dziadku były już porządkowane – wspomina.
Zobacz także
– Pamiętałem, że dziadek trzymał amulet w szafce. Otworzyłem ją, a ten pocisk wciąż tam leżał. Babcia była zaskoczona. Powiedziała, że widocznie czekał tam na mnie – opowiada.
Wiele lat po wojnie dziadek do amuletu dołączył odręcznie przygotowaną notatkę i rysunki.
Teodor Makowski ps. "Świt"
Na kartce dołączonej do pocisku
"Ten niewielki kawałek metalu jest nacechowany ogromnym kawałkiem historii"
– Pocisk mógł przynieść mu śmierć, a od tego momentu miał przynosić mu szczęście – dodaje Mikołaj. "Świt" był na tyle poruszony, że nie rozstawał się z nim aż do końca wojny. – Ten niewielki kawałek metalu jest nacechowany ogromnym kawałkiem historii – zauważa.
– Kiedy wziąłem ten pocisk do ręki, wydawał mi się nienaturalnie ciężki. Nogi się pode mną ugięły. Mając na ręku ten kawałek metalu, zdałem sobie sprawę, że milimetry, sekundy zadecydowały nie tylko o życiu mojego dziadka, ale i życiu moim, mojego taty, jego braci... kilku pokoleń – mówi mi wnuk powstańca.
Zobacz także
Nie wszyscy przyjaciele Teodora Makowskiego mieli takie szczęście, jak on sam. Powstaniec za życia każdego roku upamiętniał poległych kolegów i koleżanki z IV zgrupowania "Gurt" zrywu razem z Mikołajem i pozostałymi członkami rodziny.
– Dziadka już z nami nie ma, a my jak co roku spotykamy się 1 sierpnia przy kwaterze "Gurtu". I jak co roku będę miał przy sobie jego amulet. To trochę jakby dziadek tam z nami był – dodaje.
Dziadek Mikołaja, urodzony w 1925 roku, był chłopakiem z Woli, a podczas Powstania Warszawskiego brał udział w walkach na Śródmieściu. Swoją przysięgę powstańczą złożył zaś na ręce samego Tadeusza Bora-Komorowskiego, komendanta głównego Armii Krajowej.
Był strzelcem w Okręgu Warszawskim Armii Krajowej, I Obwodzie "Radwan", IV zgrupowaniu "Gurt".
Po zakończeniu Powstania Warszawskiego był w transporcie pieszym do obozu przesiedleńczego w Pruszkowie, z którego udało mu się zbiec.
Zobacz także