Skażenie Odry komentują w mediach społecznościowych aktywiści, dziennikarze i politycy opozycjiNa temat największej od lat katastrofy ekologicznej w Polsce nie wypowiadają się jednak rządzącyCo ciekawe, inaczej było trzy i dwa lata temu – kiedy doszło do awarii oczyszczalni ścieków w WarszawieKatastrofa ekologiczna w Odrze trwa od... No właśnie, tak na dobrą sprawę nie wiadomo, od kiedy. Już 26 lipca martwe ryby zauważono w Lipkach – na granicy województw opolskiego i dolnośląskiego. 30 lipca o podobnym problemie zaalarmowano w Oławie, natomiast 5 sierpnia w Głogowie.
Pierwszy komunikat o tym, że dzieje się coś złego, wrocławski WIOŚ wydał natomiast 28 lipca. Mówiono jednak tylko o "pojedynczych sztukach śniętych ryb na wysokości Wrocławia". Na końcu czytamy natomiast, że "brak śniętych ryb w rzece podczas przeprowadzonego rozpoznania w terenie może wskazywać na incydentalny charakter tego zjawiska".
Po równo dwóch tygodniach wiemy już, że nie jest to "incydentalny charakter tego zjawiska". Mieszkańcy Krosna Odrzańskiego są przerażeni. Mówią, że nigdy czegoś takiego nie widzieli. Skala tej katastrofy jest naprawdę porażająca – do tej pory z Odry wyłowiono już 4 tony śniętych ryb i nie wydaje się, że na tym koniec.
Rękawy zakasali wędkarze i społecznicy. I to dzięki nim ryby nie gniją już w wodzie.
A co w tym czasie robi polski rząd? Gdzie jest premier? Gdzie jest pani minister klimatu i środowiska? Wydaje się, że wszyscy rządzący smacznie śpią. Albo udają, że niczego nie widzą.
W pierwszym pani minister poinformowała o "kompleksowym wsparciu dla odbiorców ciepła bez względu na jego źródło". W drugim uderzyła w lidera PO: "Panie Tusk, Polska od początku sprzeciwiała się obowiązkowej redukcji gazu w suwerennych państwach UE. Krótkowzroczna polityka i niesłuchanie Polski i Ukrainy w sprawie Nord Stream nie może być teraz podstawą do wymuszania solidarności".
Wróćmy na chwilę do przeszłości. Pamiętacie awarię oczyszczalni w Warszawie? Tak, reakcja państwowych organów i polityków partii rządzącej była dużo szybsza i wyrazista.
Dla przypomnienia: gdy latem 2020 roku do Wisły ponownie lały się ścieki komunalne z Czajki, ówczesny minister środowiska Michał Woś i sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu Jacek Ozdoba organizowali głośne konferencje prasowe nad rzeką. Bili na alarm, sugerowali, że za wszystko odpowiedzialny jest prezydent Rafał Trzaskowski.
– "Kolejna awaria "Czajki" i znów ścieki płyną do Wisły. Ostatnia naprawa kolektorów przesyłowych za 40 mln zł to chyba taśmą klejącą była robiona przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego" – grzmiał Michał Woś pod koniec sierpnia 2020 roku na Twitterze, komentując informacje o kolejnej awarii oczyszczalni w stolicy.
Dziś Woś i Ozdoba nabrali wody w usta. Podobnie jak Moskwa czy Morawiecki. A w 2019 roku, zaraz po tym, jak Rafał Trzaskowski poinformował o pierwszej awarii kolektora dostarczającego ścieki do stołecznej oczyszczalni Czajka, premier na jednej nodze zwołał sztab kryzysowy.
Swój komentarz dorzucił też wtedy ówczesny minister środowiska Henryk Kowalczyk. Ubolewał, że "problemy w oczyszczalni Czajka są od wtorku, a mimo to opinia publiczna o problemach od władz Warszawy dowiedziała się dopiero dzień później".
Od skażenia Odry minęły co najmniej dwa tygodnie, a opinia publiczna na ten temat NICZEGO nie do wiedziała się od rządzących. I nie ma żadnego problemu. Prawda, panie Kowalczyk?
Cóż, na różnego rodzaju wycieki PiS taktykę ma już opanowaną do perfekcji. Sposób jest jeden: "Milczymy, poczekamy, aż samo ucichnie". W sprawie maili ze skrzynki Michała Dworczyka wiadomo, dlaczego rządzący udają, że nie ma tematu. A dlaczego milczą w sprawie skażenia Odry?
Generał Mirosław Różański ma taką hipotezę: "Zachodnie regiony kraju są dla PiS mało istotne, wystarczy spojrzeć na mapę wyników wyborów w 2019 i 2020, policzyli, że te okręgi są i tak stracone. Wszystko, co się dzieje i będzie działo, rządzący będą przeliczać na głosy wyborców, obchody Święta Wojska Polskiego też" – stwierdził.
Tymczasem zatruta woda z Odry ze Śląska dotarła już do województwa lubuskiego i – jak informuje "Szczecin Nasze Miasto" – zbliża się do województwa zachodniopomorskiego. Rząd wciąż śpi.