– Nie weszliśmy i nie wejdziemy w koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. Myślę, że koalicjanci PiS-u są gdzie indziej: z całą pewnością nie u nas – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, w wywiadzie dla naTemat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
191 cm. Oczywiście wraz z wiekiem człowiek może się trochę przybliżyć do ziemi, ale myślę, że nie jest najgorzej.
Nie chowa pan urazy do Kaczyńskiego?
Ależ skąd. Lata w polityce uczą odporności.
Jakie są szanse na to, że PSL wejdzie z koalicję z PiS-em?
Żadne. Nie weszliśmy i nie wejdziemy w koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. Myślę, że koalicjanci PiS-u są gdzie indziej – z całą pewnością nie u nas.
Ale rozmawialiście o połączeniu sił?
Myślę, że nie jestem jedynym, z którym prezes rozmawiał. Spotkania polityków same w sobie o niczym nie świadczą. Ważne są decyzje i działania. A teraz najbardziej kluczowe jest, by demokratyczna opozycja wygrała wybory.
Wierzy pan, że będą uczciwe?
Zrobimy wszystko, by te wybory były uczciwe. Dlatego na przykład włączyliśmy się w Obywatelską Kontrolę Wyborów zainicjowaną przez Komitet Obrony Demokracji. To głosowanie trzeba monitorować.
Bierze pan pod uwagę, że w razie przegranej PiS może odpalić coś takiego jak Donald Trump 6 stycznia 2021 roku, gdy podburzył swoich zwolenników do ataku na Kapitol? Prawie udał mu się zamach stanu.
Polacy na to nie pozwolą.
Mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie, bo to jest po prostu nieszanowanie decyzji wyborców.
Pomimo wszystkich zastrzeżeń nigdy nie podważałem legalności wyborów. W 2019 roku głosowanie odbyło się w sposób przejrzysty, w przeciwieństwie do kampanii wyborczej. Telewizja rządowa w otwarty sposób agitowała za PiS-em. Podczas tych miesięcy TVP wielokrotnie złamała ustawę o mediach publicznych.
Kampania była więc nieuczciwa, ale głosy policzono rzetelnie. Ja ten wynik wyborczy akceptuję. Jeśli ktoś, kto boi się utraty władzy, nie zaakceptuje decyzji społeczeństwa, to sam wystawi sobie świadectwo.
Gdyby jednak tak się stało… w takim przypadku ważna będzie rola Andrzeja Dudy. Mam nadzieję, że w razie czego zachowa się jak prezydent, a nie przedstawiciel partii politycznej.
Poparcie PSL oscyluje wokół 5 proc. Permanentnie balansujecie na progu wyborczym. Dlaczego?
Chciałbym więcej. Są jednak pewne ograniczenia związane ze stereotypami na temat PSL. Widzimy to choćby w naszych wewnętrznych badaniach.
Wiejski sufit?
Panuje błędne przekonanie, że jesteśmy partią, która nie ma nic do zaoferowania miejskim wyborcom. Podkreślę: błędne.
Jedna kwestia nie ulega wątpliwości. Bez naszych 5-7 proc. poparcia demokratyczna opozycja nie będzie w stanie rządzić w Polsce. Jest to bardzo cenny zasób wyborczy, podobnie jak w przypadku innych partii po jasnej stronie mocy. Mam nadzieję, że liderzy innych formacji mają tego świadomość.
Wierzę, że dwa bloki wyborcze, których ideę forsuję od wielu miesięcy, to szansa na skuteczne rządzenie, z możliwością odrzucania weta prezydenta włącznie.
Zwycięstwo opozycji jest podstawową sprawą, ale ważne jest także, by nowa władza mogła przeprowadzić zmiany, które uzdrowią Polskę. Warto pamiętać, że przez dwa lata od wyborów prezydentem nadal będzie Andrzej Duda. Trzeba pomyśleć, co zrobić, gdyby prezydent przyjął strategię blokowania pozytywnych zmian.
Zabrać mu kij, by nie mógł wkładać go w szprychy?
Możliwość odrzucania prezydenckiego weta to jedna sprawa. Ale jest jeszcze druga kwestia wymagająca radykalnej terapii. Mam na myśli Trybunał Konstytucyjny.
Niewykluczone, że ktoś podpowie prezydentowi, by taśmowo kierował wszystkie ustawy nowego Sejmu do Trybunału Konstytucyjnego. To zamrożenie legislacyjne byłoby bardzo szkodliwe dla państwa.
Jednak mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ja zawsze daję szansę i wierzę w to, że po drugiej stronie jest ktoś, kto też ma dobre intencje.
Skoro jesteśmy przy terapii – w jakim stanie jest pacjentka Polska?
Na pacjenta patrzę holistycznie. Zdrowie to dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny. To podejście jest mi bardzo bliskie, bo jako lekarz specjalizowałem się w chorobach wewnętrznych.
Idealnie.
Pod względem gospodarczym Polska jest w stanie agonalnym. Polityka monetarna, fiskalna, rozwojowa… te wszystkie procesy są podtrzymywane tylko dzięki podłączeniu do respiratora.
Inwestycje są na poziomie najniższym od lat, inflacja niebezpiecznie rośnie, złoty jest coraz słabszy, a przez błędy rządzących brakuje pieniędzy europejskich, które dają przewagę konkurencyjną innym krajom.
W Polsce nie ma gospodarza.
Jak pan ocenia politykę zagraniczną?
Wydawało mi się, że wojna w Ukrainie otrzeźwi rządzących, ale niestety to nie nastąpiło. W relacjach z Unią Europejską PiS ciągle wymachuje szabelką, a środków z Krajowego Planu Odbudowy jak nie było, tak nie ma.
Pewna poprawa nastąpiła na linii Polska – USA, choć wymusiły to dopiero grudniowe protesty społeczne po przegłosowaniu lex anty-TVN.
Jeżeli premier Morawiecki od listopada wiedział, że Rosja napadnie na Ukrainę, a mimo to pozwolił na to, by PiS wypuścił ustawę godzącą w sojusz polsko-amerykański, a więc nasze bezpieczeństwo, to była to delikatnie mówiąc wielka nieodpowiedzialność.
A bez gryzienia się w język?
To działanie było po prostu głupie i niebezpieczne.
Prezes NBP Adam Glapiński twierdzi, że miliardy z KPO by się Polsce przydały, ale bez przesady.
Prezes Glapiński mówi to, co mówi, bo jest uosobieniem złych decyzji i błędnej polityki pieniężnej tej władzy.
Polska jest w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Przyzna to każdy, kto nie jest związany z obozem rządzącym. Przez konflikt PiS z Europą inflacja jest wyższa niż wzrost wynagrodzeń, a na rynku budowlanym, który jest kołem zamachowym gospodarki, dochodzi do dużych trudności. Zawieszonych zostało aż 80 proc. inwestycji przedsiębiorstw z tej branży.
Problemy mają także firmy jednoosobowe, małe i rodzinne, które nie są w stanie spłacać kredytów. Jeszcze gorszą sytuację niż dotąd mają frankowicze, bo frank jest teraz rekordowo drogi. Problemy mają kredytobiorcy…
One wcale ludzi nie ratują, bo tylko odraczają termin spłaty horrendalnych rat.
Jako PSL zaproponowaliśmy zerową marżę dla instytucji finansowych, by banki podzieliły się zyskiem z klientami, a nie żerowały na kryzysie. Niestety PiS nie jest tym zainteresowany.
Da się wyprowadzić prezesa Glapińskiego z NBP, jak zapowiada Donald Tusk?
Adam Glapiński jest de facto posłusznym politykiem PiS. Gdyby miał honor, sam by się spakował po przegranej Prawa i Sprawiedliwości.
Jeśli jednak tego nie zrobi, można go postawić przed Trybunałem Stanu, co spowoduje jego automatyczne zawieszenie w pełnieniu funkcji prezesa NBP.
Senator PiS Jacek Bogucki mówi, że "honorowy Polak" nie weźmie 3 tys. zł dodatku węglowego, o ile nie jest w złej sytuacji materialnej. Co pan na to?
My głosowaliśmy za propozycją Lewicy, która chciała wprowadzić kryterium dochodowe w tej sprawie. Gdyby PiS uchwalił sensowną ustawę, to niepotrzebne byłyby “honorowe” zachowania.
Polacy właśnie dostali słony rachunek za 7 lat rządów PiS i niestety muszą płacić za błędy władzy.
Gdybym to ja rządził, nie zablokowałbym rozwoju odnawialnych źródeł energii, co Zjednoczona Prawica zrobiła już w 2016 roku. Dzięki temu dzisiaj mielibyśmy połowę energii z wiatru, wody i biogazu – bylibyśmy w zupełnie innym miejscu niż teraz. Nie notowalibyśmy tak gwałtownych skoków cen energii, a Polacy byliby bezpieczni.
Inaczej bym też skonstruował dopłaty. Zrobiłbym je w systemie powszechnym, bo nie wolno karać tych, którzy wymienili piec na lepszy i ogrzewają dom ekogroszkiem lub gazem.
Dlaczego PiS po prostu nie wprowadził kryterium dochodowego?
Dla tej władzy dobry PR jest ważniejszy niż dobre rozwiązania. Bardziej myślą o opakowaniu, a znacznie mniej o tym, co znajduje się w pudełku. No i wyszło to, co zwykle: ładnie opakowany bubel. Byle w “Wiadomościach” udało się to zareklamować.
To pokazuje niekompetencję, nieudolność i kompletne nieprzygotowanie do rządzenia tej władzy.
Szymon Hołownia powiedział mi, że nie odwróciłby się plecami do liderów opozycji – z obawy, że znajdzie w nich nóż. Czuje się pan urażony?
Nie. Widać, że polityka już wchłonęła Szymona Hołownię na dobre… Myślę, że mamy do siebie zaufanie i polecam, żeby się nie obawiał. Niech się nie lęka.
A pan miałby na tyle zaufania, by się odwrócić?
Ja zawsze lubię patrzeć twarzą w twarz.
Czy jest w parlamencie ktoś, z kim pan się nie dogaduje?
Mam charakter, który sprawia, że dosyć otwarcie podchodzę do drugiego człowieka. Oczywiście są takie osoby, z którymi przychodzi to trudniej. Bardzo nie lubię chamstwa. Z tymi, którzy zachowują się po chamsku, trudno mi się dogadać.
Który aspekt pogardy do wsi wkurza pana najbardziej?
Bardzo nie lubię, jak ktoś próbuje obrazić drugą osobę używając sformułowań związanych ze wsią, np. „Ty wieśniaku!”. To po prostu chamskie, niegodne i krzywdzące dla mieszkańców wsi. Zawsze z tym walczę.
PSL przegrał bitwę o wieś? Z jednej strony okrąża was PiS, z drugiej AgroUnia.
Niedawno minęła kolejna rocznica śmierci Andrzeja Leppera. Jego Samoobrona też kiedyś wydawała się gigantyczną potęgą.
Były czasy, gdy na wsi pierwsze miejsce zdobywały SLD, Platforma, PiS… ale na końcu drogi zostajemy tylko my. My dbamy o polską wieś i jej interesy w parlamencie.
Udało nam się zablokować “piątkę Kaczyńskiego”. Zrobiliśmy to we współpracy z AgroUnią, bo wbrew temu, co niektórzy chcieliby narzucić, mamy dobre relacje.
Dziś wrogiem polskiej wsi jest PiS.
W jakiej sytuacji jest obecnie wieś?
Tak trudnych czasów nie było od lat. Opłacalność produkcji jest zerowa, albo wręcz ujemna. Szanse na rozbudowę gospodarstw są niewielkie, bo nie ma środków z Unii Europejskiej.
Rolnicy są zagrożeni obniżeniem dopłat bezpośrednich już w 2023 roku. Brakuje definicji aktywnego rolnika, a władza nie ma pomysłu na dobrą, skuteczną politykę w sprawie nawozów. Nie ma koncepcji eksportowych przy zamknięciu rynku wschodniego.
Mimo szumnych zapowiedzi rządzący do dziś nie poradzili sobie z ASF. W Polsce zniknęły 124 tys. gospodarstw.
Czekają nas żniwa grozy. Rolnicy boją się, że nie dostaną dobrej ceny za swoje plony, bo rynek zaleje zboże z Ukrainy, które miało trafić do Afryki.
Tematów jest cała masa. Wieś trzeba wyprowadzić na prostą i nikt nie jest do tego przygotowany lepiej od nas. Nikt poza nami nie ponosi też za to odpowiedzialności.
Jak to, przecież to PiS rządzi, nie wy.
My tę odpowiedzialność za wieś ponosimy niezależnie od tego, czy jesteśmy u władzy, czy w opozycji. Przychodzą do nas ludzie i nie patrzą, kto dzisiaj rządzi, tylko oczekują poprawy swojego losu. I my zawsze staramy się to zrobić.
Na co najczęściej skarżą się pańscy wyborcy?
Od kwietnia dominuje temat drożyzny: rosnących cen energii, braku węgla, wysokich cen paliwa… Panuje lęk o przyszłość. Jeszcze w lutym-marcu był on spowodowany wojną, ale szybko ustąpił kwestiom finansowym. Trochę oswoiliśmy się z tą wojną.
Nie możemy żyć w stanie zagrożenia, jaki był odczuwalny w pierwszych dniach wojny, inaczej stracilibyśmy zmysły.
Ale nie możemy też przejść nad wojną do porządku dziennego. Nie może być akceptacji. Nie należy zapominać, że tam wciąż giną ludzie, wciąż dochodzi do ludobójstwa, masakr, gwałtów. Nie wolno nam się do tego przyzwyczaić.
Wojna w Ukrainie, niepokoje w Kosowie, napięcie na Tajwanie… Cały świat jest w takim rozedrganiu. To tylko wzmacnia obawy związane ze złą sytuacją gospodarczą.
Przyszły duże rachunki za prąd, a przyjdą jeszcze większe. Niedawno podeszła do mnie para emerytów. “Mamy razem 3 tysiące emerytury, a tona węgla kosztuje właśnie 3 tysiące, jak mamy sobie z tym poradzić? Jedna tona z dopłaty nam nie wystarczy, potrzebujemy 4-5 ton na ogrzanie naszego domu”. Takich ludzi jest mnóstwo.
Co PSL ma do zaoferowania mieszkańcom miast?
Wsparcie przedsiębiorczości, poprawę poziomu edukacji, zbliżenie producenta żywności do konsumenta.
Chodzi o to, by w jak największym stopniu wyeliminować pośredników i doprowadzić do sprzedaży bezpośredniej na masową skalę.
Dlatego w wielu miastach i miasteczkach w Polsce wspieramy kooperatywy spożywcze, rozwijamy targi pietruszkowe, śniadaniowe i bazarki. Promujemy tradycyjną żywność, na przykład produkowaną przez koła gospodyń wiejskich czy inne lokalne grupy.
Rok 2019 był historycznie najlepszy dla PSL-u pod względem liczby głosów otrzymanych w miastach – ostatni raz taki sukces odnotowaliśmy w roku 1947, gdy warszawiacy wybrali do Sejmu prezesa Stanisława Mikołajczyka. Teraz znowu mamy posła z Warszawy: Władysława Teofila Bartoszewskiego.
Chcemy zbliżać wieś do miasta i miasto do wsi.
W latach 70. symbolem życiowego sukcesu było przeprowadzenie się ze wsi do miasta. Teraz to się odwróciło. Ci, którym się powiodło, przenoszą się na wieś, czasami nawet w strony, gdzie kiedyś mieszkali ich dziadkowie.
Dziś jakość życia na wsi jest na porównywalnym, a czasami nawet na lepszym poziomie niż w mieście. Widać to choćby na poziomie dostępu do żłobków, przedszkoli…
Coś zbyt różowy ten obrazek.
Oczywiście są na wsi obszary, które wymagają uzdrowienia i dofinansowania. Brakuje opieki zdrowotnej, komunikacji zbiorowej, zaspokojenia potrzeb związanych z edukacją…
Polska potrzebuje dobrego gospodarza – i na wsi, i w mieście.
Scenariusz: rok 2023, demokratyczna opozycja wygrywa wybory, powstaje eklektyczny rząd. W czym wy się dogadacie z Lewicą?
Łatwiej zbudować koalicje powyborcze niż przedwyborcze. Jest to też bardziej zrozumiałe dla wyborców, bo każdy ma określony program.
Przykład Niemiec pokazuje, że chadecja może rządzić z lewicą z nie najgorszym skutkiem gospodarczym. Oczywiście z perspektywy czasu widać, że nie wszystkie decyzje były dobre, choćby w dziedzinie wojskowości czy polityki międzynarodowej, ale ogólnie współpraca między ugrupowaniami układała się dobrze.
Wróćmy do Polski.
Jeśli chcemy ze sobą współpracować, to musimy przyjąć warunki dobrej współpracy.
Ja bym je widział w następujący sposób: sprawy światopoglądowe nie są i nie mogą być objęte żadnym porozumieniem, bo tu się po prostu nie dogadamy. I nie powinny być tematem uchwał ani ustaw rządowych.
Czytaj: prawo kobiet do aborcji i osób LGBT do równości małżeńskiej?
To sprawy, w których zbliżenie stanowisk będzie bardzo trudne.
Za to w sprawach gospodarczych, związanych z Unią Europejską, praworządnością, już jesteśmy w porozumieniu.
Podpisaliśmy deklarację dotyczącą odrodzenia konstytucyjnego Polski i przywrócenia praworządności. Podpisaliśmy deklarację samorządową, podpisaliśmy też deklarację dotyczącą monitoringu wyborów.
Jest między nami zgoda co do podstawowych wartości demokratycznych. Takich obszarów porozumienia jest znacznie więcej niż tych, w których się różnimy.
Spraw, w których nie możemy się dogadać, nie należy po prostu podejmować.
Chce pan, by pańskie córki, jak dorosną, były prawnie zmuszone do kontynuowania niechcianej ciąży?
Chcę, żeby miały poczucie bezpieczeństwa. Uważam, że warunki, które gwarantował kompromis z 1993 roku, dawały go dużo więcej, niż to, co się wydarzyło po wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Jaki “kompromis”? Przecież kobiety w Polsce od lat masowo przerywają ciążę, tyle że poza NFZ.
To zawsze jest decyzja kobiety. Ja jestem zwolennikiem referendum w sprawie aborcji.
Jak Szymon Hołownia.
Odwrotnie. Ja pierwszy o tym mówiłem.
Jakkolwiek wyglądałby zakaz – czy tak, jak w 1993, czy tak, jak w 2020 – będzie fikcją. Ja to wiem. Pan to wie. Wszyscy to wiemy.
Ale państwo musi określić ramy prawne.
Czy to sprawiedliwe, że emerytura matczyna należy się “z urzędu” tylko kobietom? Przecież są ojcowie czwórki lub większej liczby dzieci, którzy zrezygnowali z pracy zawodowej, by się nimi opiekować.
Nie. To świadczenie należy im się tak samo – bez względu na płeć.
Po dojściu do władzy zmienimy to. Ale na tym nie koniec. Są rodzice czworga i więcej dzieci, którzy poszli do pracy. I często emerytura, którą wypracowali, jest porównywalna do tej, która się należy, gdyby nie wykazywali aktywności zawodowej. Oni po prostu powinni dostać więcej. Praca zawodowa powinna być doceniana.
Na Twitterze narzeka pan na “dramatyczną” dzietność.
No bo jest najgorsza od 75 lat, od czasu zakończenia II wojny światowej.
Jak zamierza pan skłonić kobiety w Polsce do rodzenia?
Chcę stworzyć warunki, które sprawią, że posiadanie dzieci przestanie wiązać się z ryzykiem pogorszenia jakości życia. Chodzi o bezpieczeństwo rodziny: nie tylko finansowe, ale i o tani i powszechny dostęp do niezbędnej infrastruktury. Dzięki temu posiadanie dzieci będzie możliwe szybciej niż później.
Ma pan na myśli żłobki i przedszkola?
Tak, ale zacząć trzeba od podstawowej rzeczy, czyli od mieszkania. To jest przeszkoda numer jeden w posiadaniu dzieci. Wielokrotnie to badaliśmy i wyniki za każdym razem są takie same: brak własnego kąta blokuje rodzinne plany Polaków. Bez dostępu do mieszkań nie ruszymy z dzietnością.
Program 500 plus, a wcześniej nasze urlopy rodzicielskie – to wszystko daje tylko chwilowy impuls, który nie przekłada się na wysoką dzietność.
A więc realny dostęp do mieszkania, co daje młodym ludziom szansę na samodzielność, potem do żłobka, przedszkola… Nie wystarczy, że taki żłobek będzie wybudowany – on nie może kosztować 3 tysięcy złotych miesięcznie, bo później dochodzimy do sytuacji, że cena żłobka zjada pensję, a więc praca przestaje się opłacać.
Chciałbym promować zatrudnienie w niepełnym wymiarze, szczególnie wśród kobiet. Dzięki temu łatwiej łączyć życie zawodowe z rodzinnym. W Polsce praca na pół etatu nie jest popularna. Wprowadziłbym zachęty dla pracodawców i pracowników, by korzystali z tej możliwości.
Kolejna rzecz: poprawa dostępu do opieki zdrowotnej. To ważne zwłaszcza dla rodziców małych dzieci. Dziesiątki ludzi zwracają się do mnie z pytaniem, gdzie uzyskać pomoc medyczną dla dzieci. Podejmuję wiele interwencji w tej sprawie.
Mówi pan o jakichś rzadkich chorobach?
Najczęściej chodzi o typowe choroby wieku dziecięcego. Rodzice nie wiedzą, gdzie mogą uzyskać pomoc dla dziecka w sobotę lub niedzielę. Mówią, że czekają na SOR-ze po kilkanaście godzin.
Natomiast choroby rzadkie… To upokarzające, że PiS nie jest w stanie zapewnić najnowocześniejszej terapii 50 dzieciom chorym na SMA. Zamiast tego traci miliardy na kamień u szyi, czyli Zbigniewa Ziobrę.
Zdaje pan sobie sprawę, że nawet gdyby mieszkanie było pewnikiem, a żłobek i przedszkole stały na każdym rogu, to wiele kobiet po prostu nie chce mieć po czworo, sześcioro, ośmioro dzieci?
No tak, ale nie chodzi o to, by kobiety zmuszać do rodzenia…
Trybunał Kaczyńskiego próbuje zmuszać.
Ja nie mam ani takiego charakteru, ani takich zapędów. A co do wyroku Trybunału – uważam, że ten wyrok był kompletnie niepotrzebny. PSL się pod tym wnioskiem nie podpisał.
Popatrzmy na dzietność we Francji. Częstym modelem jest tam rodzina z trojgiem dzieci, zapewniająca zastępowalność pokoleń. Tam nikt nikogo nie zmusza…
Edukacja seksualna, antykoncepcja i aborcja są we Francji powszechnie dostępne.
… są stworzone warunki bezpieczeństwa socjalnego, edukacyjnego - wychowawczego, możliwości łączenia życia zawodowego z rodzinnym. Te trzy rzeczy muszą być ze sobą połączone – wtedy dzietność w Polsce będzie wyższa.
Urlop tacierzyński: czy powinien być obowiązkowy? Niektórzy mężczyźni skarżą się, że pracodawcy robią im trudności. Pytają ojców, czy nie mają żon, partnerek.
Gdy ojciec bierze urlop rodzicielski, to dzięki mnie, bo zagwarantowałem to w ustawie. I jeśli jakiś pracodawca nie chce go udzielić, to proszę o zgłoszenie tego faktu do mnie. To jest po prostu nielegalne. I jeszcze to opowiadanie głupot – przecież to nie w porządku.
Cieszę się, że z urlopu ojcowskiego, który wprowadziliśmy, korzysta coraz więcej ojców. Chciałbym, by był on dłuższy. Jeśli takie zmiany nie zostaną wprowadzone, to my je wprowadzimy po wygranych wyborach.
Natomiast sposób podziału urlopu rodzicielskiego powinien pozostać w gestii rodziny.
Czy ateiści powinni mieć możliwość adoptowania dzieci?
Oczywiście. Są polskimi obywatelami. Wyznanie lub jego brak nie mają tu nic do rzeczy.
Teoretycznie nie. Ale w praktyce od kandydatów na rodziców adopcyjnych ośrodki powiązane z kościołem wymagają np. zaświadczenia od proboszcza. Albo dowodu na zawarcie ślubu katolickiego.
To jakieś nieporozumienie. Gdy my będziemy rządzić, nic takiego nie będzie.
Wie pan, że nie mógłby adoptować niemowlęcia? Jest pan za stary. Przyjmuje się, że różnica wieku między rodzicem i dzieckiem powinna wynosić nie więcej niż 40 lat.
Dziękuję za zwrócenie na to uwagi. Po dojściu do władzy szybko podniesiemy ten limit. Ja czuję się dość sprawny pod względem wychowawczym. Długość życia znacznie się przesunęła w ciągu ostatnich 30 lat i trzeba to uwzględnić.
Gdzie jest miejsce Jarosława Kaczyńskiego po przegranych wyborach?
Chciałbym, żeby jak najszybciej został liderem opozycji. To dużo lepsze dla Polski.
Nie obawia się pan, że będziecie mieli przerąbane, jeśli wygracie te wybory? Po PiS-ie dostaniecie kraj z kilkunastoprocentową inflacją, kryzysem, pożarem na każdym froncie.
My wychodziliśmy już z trudnych sytuacji. W maju 2015 roku po wielu latach ciężkiej pracy wyprowadziliśmy Polskę z procedury nadmiernego deficytu. Po drodze trzeba było prowadzić trudne negocjacje ze związkami zawodowymi i pracodawcami. To nie jest taka łatwość rządzenia, jaką dzięki nam miała Beata Szydło, bo finanse były ustabilizowane, a rozwój Polski zagwarantowany.
No właśnie o tym mówię. Odziedziczycie ruchome piaski. Nie wiadomo, czy dociągnięcie do końca kadencji.
Łatwe czasy są czasami populistów. Trudne czasy są czasami profesjonalistów. Populistom już dziękujemy. Teraz nadchodzą profesjonaliści z PSL na czele.