logo
Kolejny Polak miał uciec na Białoruś i prosić o azyl Fot.: MICHAL KOSC/REPORTER/ East News
Reklama.
  • Według białoruskich władz Polak przekroczył przejście graniczne Terespol-Brześć 17 sierpnia
  • Mężczyźnie zezwolono na przekroczenie granicy i poradzono, by wystąpił do władz białoruskiego MSW o przyznanie mu statusu uchodźcy
  • Wcześniej azylu w Białorusi szukali inni Polacy: Marcin Mikołajek i żołnierz, który zdezerterował Emil Czeczko
  • Państwowy Komitet Graniczny Białorusi poinformował, że do zdarzenia doszło w środę 17 sierpnia. Polak przeszedł przejście graniczne Terespol-Brześć na zasadach ruchu bezwizowego. Zapytał białoruską straż graniczną o przyznanie mu statusu uchodźcy.

    "Według mężczyzny, decyzja o wyjeździe na Białoruś i szukaniu ochrony została podjęta z powodu obawy o swoje życie i zdrowie. Obywatelowi polskiemu zezwolono na przekroczenie granicy i poradzono mu, aby wystąpił do władz MSW o nadanie odpowiedniego statusu" — napisały białoruskie służby na Telegramie.

    "Poszkodowany przez nastroje rusofobiczne"

    To już trzeci przypadek Polaka, który z jakiegoś powodu doszedł do wniosku, że Białoruś będzie dla niego bezpieczną przystanią. W czerwcu pisaliśmy o "walczącym z rusofobią aktywistą" (jak go określiły białoruskie media) Marcinie Mikołajku, który uciekł do kraju rządzonego przez Alaksandra Łukaszenkę, ponieważ był poszkodowany przez "wartości wolnej Europy". Na występ polskiego "aktywisty" w programie na białoruskim kanale państwowym Biełaruś-1 jako pierwszy zwrócił uwagę Tadeusz Giczan, dziennikarz związany z niezależnym białoruskim portalem NEXTA. "Wygląda na to, że mamy następcę Emila Czeczki" - stwierdził. Zacytował fragment programu, w którym pojawił się Marcin Mikołajek.

    "Polski aktywista Marcin Mikołajek, poszkodowany przez wartości wolnej Europy i nastroje rusofobiczne, prosi o azyl polityczny na Białorusi" - mówił spiker na wizji.

    Mikołajek przechadzając się po centrum Mińska opowiadał dziennikarzowi białoruskiej państwowej telewizji o tym, jak ciężko żyje się w "rusofobicznej Polsce". Zdezerterował do Białorusi, bo szukał azylu. I zginął

    17 grudnia Polskę zszokowała informacja o polskim żołnierzu, który zdezerterował do kraju rządzonego od prawie 28 lat żelazną ręką Alaksandra Łukaszenki.

    25-letni mężczyzna dzień wcześniej zniknął z posterunku w okolicach miejscowości Narewka. Kilka godzin później odnalazł się w Białorusi, gdzie poprosił o zapewnienie mu azylu politycznego.

    Według białoruskich władz mężczyzna zdecydował się porzucić służbę wojskową w Polsce i uciec na wschód, dlatego że nie podobały mu się działania podejmowane przez polski rząd w walce z kryzysem migracyjnym. Miał on uważać, że w naszym kraju dochodzi do "niehumanitarnego traktowania uchodźców".

    Ze swojego nowego "bezpiecznego" domu miał przekonywać, że polscy mundurowi zabili 240 migrantów z Bliskiego Wschodu, którzy próbowali przekroczyć granicę. Tymczasem w Polsce odkryto kryminalną przeszłość Czeczki. Według informacji "Faktu" mężczyzna znęcał się nad swoją matką i był skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności.

    W marcu białoruska agencja państwowa Belta przekazała, że żołnierz powiesił się w swoim mieszkaniu. Spoczął na cmentarzu wojennym w znajdującej się w obwodzie mińskim wsi Dołhinów. Białoruskie służby ponoć prowadzą śledztwo w sprawie jego śmierci.