Wszedł na dzwonnicę kościoła z granatem w dłoni. 31-latka z Gliwic doprowadzono do sądu
Michał Koprowski
23 sierpnia 2022, 10:33·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 sierpnia 2022, 10:33
W piątek 19 sierpnia w Gliwicach doszło do niecodziennej i niebezpiecznej sytuacji. Mężczyzna wspiął się na dzwonnicę kościoła przy ulicy Franciszkańskiej, a następnie groził detonacją granatu.
Reklama.
Reklama.
Mężczyzna, który groził detonacją granatu na dzwonnicy kościoła, prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających
Funkcjonariuszom policji udało się namówić 30-latka, aby zszedł z konstrukcji
Jak podaje gliwicka policja, w niedzielę 21 sierpnia zatrzymany został doprowadzony do sądu
Mężczyzna z granatem na dzwonnicy kościoła
Sytuacja miała miejsce w piątek 19 sierpnia przy ulicy Franciszkańskiej w Gliwicach. 30-letni mężczyzna uzbrojony w granat wdrapał się na wieżę dzwonnicy, która znajduje się obok kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serce Pana Jezusa.
Przebywając na konstrukcji, mężczyzna miał grozić, że zdetonuje granat. Gliwicka policja opublikowała komunikat, w którym przekazano, że wcześniej Gliwiczanin formułował podobne groźby pod adresem kierowcy miejskiego autobusu. W pojeździe znajdowało się wówczas około 20 pasażerów.
Funkcjonariusze policji przeprowadzili skuteczne negocjacje, dzięki którym mężczyzna zszedł z dzwonnicy. Niewiele później został aresztowany. Podinspektor Marek Słomski przyznał w rozmowie z portalem gliwice.naszemiasto.pl, że mężczyzna jest dobrze znany lokalnym funkcjonariuszom.
Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach dodał również, że podczas interwencji kontakt z mężczyzną był wyraźnie utrudniony. Podinsp. Słomski uważa, że gliwiczanin mógł być pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.
W niedzielę 21 sierpnia 31-letni mężczyzna został doprowadzony do sądu. Jak czytamy na stronie internetowej KMP w Gliwicach, "Sąd przychylił się do wniosku prokuratora oraz policji i aresztował gliwiczanina".
Pijany Turysta runął z Rysów
O tym, jak niebezpieczne jest wspinanie się na wysokości pod wpływem, przekonał się kompletnie pijany turysta, który w górach chciał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Mężczyzna spadł z rysów.
Pierwsze informacje o zdarzeniu pojawiły się na facebookowej grupie Tatromaniacy. Opublikowano nagrania, przedstawiające wciąganie mężczyzny na pokład helikoptera Horskiej Zachrannej Sluzby. Na oficjalnej stronie Tatromaniak.pl stwierdzono wprost: Pijany turysta przeżył cudem.
Jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej", ciężko rannego turystę udało się przetransportować w pobliże Chaty pod Rysami, gdzie następnie do szpitala zabrał go śmigłowiec.
Tatromaniak.pl podaje, że do zdarzenia doszło w nocy ze środy na czwartek. W godzinach wieczornych mężczyzna miał zakłócać porządek w Chacie pod Rysami. Następnie został wyrzucony z budynku i spożywał dalej alkohol na zewnątrz.
Jego impreza trwała aż go godzin porannych. Około 7.00 kompletnie pijany udał się za potrzebą. Idąc pod Rysy, stracił równowagę i spadł aż kilkadziesiąt metrów niżej. Do szpitala trafił w ciężkim stanie z otwartym złamaniem nogi, licznymi urazami głowy, wybitymi zębami oraz utratą znacznych ilości krwi.