Wszedł na dzwonnicę kościoła z granatem w dłoni. 31-latka z Gliwic doprowadzono do sądu
Wszedł na dzwonnicę kościoła z granatem w dłoni. 31-latka z Gliwic doprowadzono do sądu Fot. Komenda Miejska Policji w Gliwicach
Reklama.
  • Mężczyzna, który groził detonacją granatu na dzwonnicy kościoła, prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających
  • Funkcjonariuszom policji udało się namówić 30-latka, aby zszedł z konstrukcji
  • Jak podaje gliwicka policja, w niedzielę 21 sierpnia zatrzymany został doprowadzony do sądu
  • Mężczyzna z granatem na dzwonnicy kościoła

    Sytuacja miała miejsce w piątek 19 sierpnia przy ulicy Franciszkańskiej w Gliwicach. 30-letni mężczyzna uzbrojony w granat wdrapał się na wieżę dzwonnicy, która znajduje się obok kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serce Pana Jezusa.

    Przebywając na konstrukcji, mężczyzna miał grozić, że zdetonuje granat. Gliwicka policja opublikowała komunikat, w którym przekazano, że wcześniej Gliwiczanin formułował podobne groźby pod adresem kierowcy miejskiego autobusu. W pojeździe znajdowało się wówczas około 20 pasażerów.

    Funkcjonariusze policji przeprowadzili skuteczne negocjacje, dzięki którym mężczyzna zszedł z dzwonnicy. Niewiele później został aresztowany. Podinspektor Marek Słomski przyznał w rozmowie z portalem gliwice.naszemiasto.pl, że mężczyzna jest dobrze znany lokalnym funkcjonariuszom.

    Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach dodał również, że podczas interwencji kontakt z mężczyzną był wyraźnie utrudniony. Podinsp. Słomski uważa, że gliwiczanin mógł być pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.

    W niedzielę 21 sierpnia 31-letni mężczyzna został doprowadzony do sądu. Jak czytamy na stronie internetowej KMP w Gliwicach, "Sąd przychylił się do wniosku prokuratora oraz policji i aresztował gliwiczanina".

    Pijany Turysta runął z Rysów

    O tym, jak niebezpieczne jest wspinanie się na wysokości pod wpływem, przekonał się kompletnie pijany turysta, który w górach chciał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Mężczyzna spadł z rysów.

    Pierwsze informacje o zdarzeniu pojawiły się na facebookowej grupie Tatromaniacy. Opublikowano nagrania, przedstawiające wciąganie mężczyzny na pokład helikoptera Horskiej Zachrannej Sluzby. Na oficjalnej stronie Tatromaniak.pl stwierdzono wprost: Pijany turysta przeżył cudem.

    Jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej", ciężko rannego turystę udało się przetransportować w pobliże Chaty pod Rysami, gdzie następnie do szpitala zabrał go śmigłowiec.

    Tatromaniak.pl podaje, że do zdarzenia doszło w nocy ze środy na czwartek. W godzinach wieczornych mężczyzna miał zakłócać porządek w Chacie pod Rysami. Następnie został wyrzucony z budynku i spożywał dalej alkohol na zewnątrz.

    Jego impreza trwała aż go godzin porannych. Około 7.00 kompletnie pijany udał się za potrzebą. Idąc pod Rysy, stracił równowagę i spadł aż kilkadziesiąt metrów niżej. Do szpitala trafił w ciężkim stanie z otwartym złamaniem nogi, licznymi urazami głowy, wybitymi zębami oraz utratą znacznych ilości krwi.