Dziennikarz TVP Info oraz tygodnika "Sieci" Robert Tekieli opublikował na Twitterze oburzający wpis, w którym wspomniał o "odstrzeleniu" Donalda Tuska. Lider PO zabrał głos w sprawie. Nawiązał przy tym do ulubionego zwierzaka Jarosława Kaczyńskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Redaktor tygodnika "Sieci" stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem dla PiS byłoby "odstrzelenie" lideraPlatformy ObywatelskiejDonalda Tuska. "Dla PiS najlepszym rozwiązaniem byłoby odstrzelenie Tuska na 3 miesiące przed wyborami" – napisał.
Niedługo po publikacji, wpis został skasowany, a głos zabrał sam Tekieli, który usiłował wytłumaczyć internautom, że niesłusznie zarzucono mu złe intencje. "Oczywiście chodzi o wymienienie lidera" – przekonywał. Jak dodał, "tylko w mózgach chorych można traktować to niemetaforycznie". Internauci i komentatorzy jednak nie byli przekonani takimi tłumaczeniami.
Głos w sprawie tego niezwykle skandalicznego wpisu zabrał w końcu sam Donald Tusk. "Jak, tak jak kot, mam siedem żyć. Więc nie możecie mnie odstrzelić" – napisał w żartobliwy sposób na Twitterze.
Reakcja Tuska przypadała do gustu komentującym. "Tym kotem pan u mnie zapunktował" – napisała jedna z kobiet. "Dziewięć, kot ma dziewięć. Proszę sobie nie odejmować!" – dodał ktoś inny. Faktycznie jest też mit mówiący o dziewięciu kocich życiach.
Kaczyński słynie z tego, że uwielbia koty
Satyryczny profil tygodnika "Nie" dodał z kolei zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego z kotem, który słynie z tego, że bardzo lubi te zwierzaki. Prezes PiS dba nie tylko o swoje zwierzęta. Zaopiekował się on także kotem, który został prawdopodobnie potrącony przez auto. Miał opłacić jego leczenie i przygarnąć pod swój dach.
Komentujący prosili, aby Tusk tak nie zostawił tej sprawy. "Mam nadzieję, że premier nie zostawi tej sprawy. Nie ma żadnych słów usprawiedliwienia dla nikogo w kwestii podżegania do zabójstwa. Ja się pytam, gdzie służby, gdzie policja?" – zastanawiał się autor jednego z wpisów.
I dodał: "Takie wezwania są często odbierane jako zadanie do wykonania dla swoich zwolenników, a przeciwników Donalda Tuska. Znam wiele przykładów, gdzie właśnie nawoływanie, nawet pojedyncze, ale publiczne, wywoływało skutek". Swój wpis zakończył krótkim apelem do stróżów prawa: "Policja do roboty".
Na sprawę zareagowali też prawnicy. Jutro (w poniedziałek – red.) Robert Tekieli powinien zostać zatrzymany za podżeganie do zabójstwa" – pisał w niedzielę mecenas Roman Giertych. Jak wyjaśnił, skandaliczny wpis był publiczny, więc nie jest koniecznie zawiadomienie.
"Mija 48 godzin od chwili, gdy pisowski publicysta wezwał swoją partię do zamordowania lidera opozycji. Prokurator Okręgowy w Warszawie pan Mariusz Dubowski śpi. Panie prokuratorze niech się Panu przyśni art.231 kk, to może się Pan obudzi" – dodał do tego we wtorek Giertych.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.